Mieszkańcy Suchumi w Abchazji urządzili swój własny „majdan niepodległości”, odsuwając od władzy prorosyjskiego prezydenta.

Przywódcy abchaskiej opozycji ogłosili, że odsunęli od władzy prezydenta tej samozwańczej republiki leżącej na terytorium Gruzji. Prezydent, 62-letni Aleksander Ankwab, rządzący od 2011 r., porzucił swój urząd, gdy do jego gabinetu wdarli się rozjuszeni demonstranci, żądając dymisji prezydenta. Przeciwnicy Ankwaba zarzucają mu, że nie panuje nad szalejącą korupcją ani nad pazernymi dygnitarzami, marnotrawiącymi i rozkradającymi rosyjskie ruble, przysyłane hojnie z Moskwy na utrzymanie Abchazji.

Antyrządowym demonstrantom przewodzi 56-letni Raul Chadżimba, który od dziesięciu lat bezskutecznie ubiega się o stanowisko prezydenta Abchazji. Najpierw, w latach 2004 i 2009, przegrał wybory z Siergiejem Bagapszem, a w 2011 r. – z jego ministrem Ankwabem. W minionych dniach Chadżimba i inni przywódcy opozycji powołali Tymczasową Radę Narodową i ogłosili, że przejmuje ona władzę w kraju. Według Chadżimby, Ankwab uciekł do rosyjskiej bazy wojskowej pod Suchumi. Chadżimba obiecuje, że jeśli prezydent złoży urząd dobrowolnie, nowe władze zapewnią mu bezpieczeństwo. Na razie Ankwab, a także przywódcy opozycji, konsultują się z Władisławem Surkowem, doradcą i zausznikiem prezydenta Władimira Putina, oraz zastępcą sekretarza Rady Bezpieczeństwa Raszidem Nurgalijewem.

Licząca ćwierć miliona ludności Abchazja oderwała się od Gruzji na początku lat 90. w wyniku krwawej wojny, którą wygrała dzięki wojskowemu wsparciu Rosji. W 2008 r., po otwartej pięciodniowej wojnie z Gruzją, Rosja formalnie uznała niepodległość Abchazji (i innej zbuntowanej gruzińskiej prowincji, Osetii Południowej). Poza Rosją zrobili to jeszcze tylko jej latynoamerykańscy sojusznicy: Wenezuela i Nikaragua i wyspiarska republika Nauru z Pacyfiku.

Zdaniem komentatorów, bez względu na to, kto będzie rządził w Abchazji, będzie ona dalej utrzymywała silne więzi z Rosją, bo jest uzależniona od jej politycznej i ekonomicznej pomocy. Niemniej jednak rozlew krwi w tej separatystycznej republice może być kłopotliwy dla Moskwy, która zbulwersowała Zachód uznaniem niepodległości Abchazji i Osetii Południowej, a ostatnio zaanektowaniem ukraińskiego Krymu.

“Nasz Dziennik”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply