Wiceminister Cichocki nowym Ambasadorem RP na Ukrainie? Prof. Osadczy: to kosmetyczna zmiana

Prof. Włodzimierz Osadczy z KUL w rozmowie z portalem Kresy.pl komentuje nieoficjalne informacje o tym, że nowym Ambasadorem RP na Ukrainie może zostać obecny wiceszef MSZ Bartosz Cichocki. „Takie zmiany personalne bez zmiany polityki i dyplomacji w ogóle, nic nie wnoszą. Linia polityczna nie zmieni się dopóty, dopóki dyplomacja polska będzie sterowana z ośrodków poza granicami państwa polskiego. Nie ma się co oszukiwać”.

Jak informowaliśmy, prezydent Andrzej Duda z dniem 31 stycznia odwołał ze stanowiska Ambasadora RP w Kijowie Jana Piekło, znanego m.in. z ostrej krytyki polskiej pamięci o ludobójstwie na Wołyniu, które nazwał „epizodem bratobójczej walki między Ukraińcami a Polakami”, i wybielania OUN-UPA. Szef gabinetu prezydenta, Krzysztof Szczerski powiedział, że „planowane jest podwyższenie rangi reprezentacji Polski w Kijowie”.

Później pojawiły się nieoficjalne informacje, że następcą Piekły miałby zostać obecny wiceszef MSZ Bartosz Cichocki, odpowiadający głównie za politykę wschodnią. W czwartek szeroko pisał o tym na łamach portalu Onet.pl były dyplomata Witold Jurasz. Twierdził, że powodem odwołania polskiego ambasadora w Kijowie była krytyka ze strony, jak to ujął, “tak zwanych środowisk kresowych oraz skrajnej prawicy, dla której już nie Rosja, a Ukraina jest przeciwnikiem”. Jurasz pisał zarazem, że prawdopodobna nominacja Cichockiego ma być „ukłonem” w stronę środowisk kresowych i patriotycznych ze strony PiS i zapowiedzią zaostrzenia kursu wobec Ukrainy, żeby utrzymać elektorat.

Przeczytaj: Giedroycizm nie wystarczył – wiceminister Cichocki nie dogodził Ukraińcom

Czytaj także: „Bardzo się cieszymy” – wiceminister spraw zagranicznych o imigracji zarobkowej z Ukrainy

W piątek o możliwej nominacji Cichockiego napisała z kolei „Gazeta Wyborcza”, która twierdzi, że jest to już niemal pewne i że poinformowano już o tym stronę ukraińską.

W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Włodzimierz Osadczy, historyk i dyrektor Centrum Ucrainicum KUL komentując tę sprawę zauważa, że w kontekście odwołania Piekły „jedna jaskółka wiosny nie czyni”. Jego zdaniem, nie należy do tego zbyt entuzjastycznie podchodzić, choć zaznacza, że powinno to się stać już dawno temu.

– Takie zmiany personalne dotyczące osoby wzbudzającej wielki ferment, jaką jest pan Piekło, bez zmiany polityki i dyplomacji w ogóle, nic nie wnoszą – uważa prof. Osadczy. – Będziemy mogli mówić o pewnych różnicach kosmetycznych, np. stylu, natomiast trudno byłoby mówić o różnicach konceptualnych. Więc w świetle informacji, że jako następca szykowany jest wiceminister Bartosz Cichocki odnoszę wrażenie, że jest to właśnie polityka „wypuszczania pary” i łagodzenia pewnych relacji wewnątrzpolitycznych. Oczywiście trudno patrzeć biernie na to, co dzieje się na Ukrainie, gdzie ideologia banderyzmu już osiągnęła niewyobrażalną skalę, i zachować milczenie, udawać, że nic się nie dzieje, albo kłamać w żywe oczy, w czym specjalizował się pan Piekło twierdząc, że banderyzm na Ukrainie to wymysł rosyjskiej propagandy. Wszystkie nikczemne akcje wymierzone w polskie miejsca pamięci zrzucał na karb działalności jakiejś tajemniczej trzeciej siły. W świetle ostatnich skandalicznych decyzji na różnych szczeblach ukraińskiej władzy trzeba było jakoś zareagować.

Profesor zaznacza, głos w tej sprawie zabrał m.in. Izrael, którego ambasador na Ukrainie mocno skrytykował decyzję Lwowskiej Rady Obwodowej ws. ustanowienia roku 2019 Rokiem Bandery i OUN.

Przeczytaj: „Nazistowski kolaborant”. Światowy Kongres Żydów krytykuje Rok Bandery we Lwowie

– Pamiętajmy, że moc sprawcza izraelskiej ambasador w Polsce jest taka, że wpływa na zmianę ustaw. Jej odpowiednik na Ukrainie wysłał czytelny sygnał pokazujący stosunek Izraela do tego, co się dzieje na Ukrainie. Mimo, że sytuacja geopolityczna niejako zmusza Zachód do przymykania oczu i udawania, że Ukraina kroczy drogą demokracji i wartości europejskich, to jednak w świetle tego co się dzieje nie można ukrywać tego, co się na Ukrainie dzieje.

Czytaj także: Wjatrowycz o odwołaniu Piekły: nie wiem jak dla Polski, ale dla Ukrainy był bardzo dobry

Historyk uważa, że odwołanie Piekły to swego rodzaju „ukłon w stronę środowisk patriotycznych i kresowych, co ma zarazem uśpić ich czujność”.

– Dlatego, że szykowany na ambasadora w Kijowie pan Cichocki mało czym się od Piekły różni, poza stylem. Jest młodszy, mniej panuje nad emocjami i czasem w szlachetnych odruchach potrafi powiedzieć coś, w czym jego bardziej doświadczony w realizacji polityki giedroyciowsko-banderowskiej kolega, pan Piekło, potrafił się opanować, realizując w duchu cynizmu swoją antypolską misję. Natomiast pan Cichocki to zarazem osoba wysokiej rangi w MSZ, jako wiceminister. To nie jest osoba przypadkowa. Ma też swoje historie związane z realizowaniem różnego rodzaju geopolitycznych planów Zachodu w rozgrywkach międzynarodowych.

PRZECZYTAJ: Prof. Osadczy: Jan Piekło realizował politykę amerykańską, powinien chociaż grać polskiego dyplomatę

Prof. Osadczy przypomina, jak w ubiegłym roku miał „wątpliwą przyjemność” debatowania z Cichockim na KUL na temat relacji polsko-ukraińskich. – Jego odpowiedzi były nie tylko niesatysfakcjonujące, ale też kompromitujące go jako polityka polskiego. Oczywiście takiego, którego faktyczni decydenci mogą być poza granicami państwa polskiego, co słusznie zauważał prof. Mirosław Piotrowski.

Profesor zapytał go wówczas m.in. o zakaz wjazdu na Ukrainę wystosowany przez Ukraińców dla działaczy kresowych, jadących „uczcić miejsca pamięci pamięci, których przecież faktycznie nie ma – czyli doły śmierci”. Przywołał m.in. zakaz wydany znanemu działaczowi kresowemu i inicjatorowi budowy pomnika Ofiar Wołynia w Lublinie, Zdzisławowi Koguciukowi. Zwraca też uwagę, że zakaz wjazdu do Polski dla propagatora banderyzmu i UPA Światosława Szeremety nie był respektowany np. przez Niemcy, aż w końcu został zniesiony, żeby umożliwić mu przyjazd na prace zespołu prof. Krzysztofa Szwagrzyka w Hruszowicach.

– Wiceminister Cichocki skwitował to tym, że państwo ukraińskie jest suwerenne i ma prawo podejmować takie i czy inne decyzję. Owszem, zgadzam się z tym, ale nie wolno podważać suwerenności państwa polskiego i jego obowiązku dbania o swoich obywateli. Tym samym, pan Cichocki wystąpił w roli adwokata Ukrainy.

Prof. Osadczy zapytał go też o niepogrzebane szczątki dziesiątków tysięcy Polaków pomordowanych na Ukrainie, które znajdują się na terenie konkretnych oddziałów konsularnych RP. – Pytałem, czy w tej sprawie są podejmowane jakieś czynności. Pan Cichocki ponownie odpowiadał wymijająco, że to jest zakres IPN, a tak strategiczna i ważna sprawa, jego zdaniem, nie mieści się w zakresie działalności polskiej dyplomacji.

Dyrektor Centrum Ucrainicum pytał również o sytuację kościołów katolickich i samego Kościoła w archidiecezji lwowskiej, gdy trochę wcześniej abp Mieczysław Mokrzycki mówił na KUL o tym, jak Kościół Rzymskokatolicki jest dyskryminowany na Ukrainie. – Opis tych patologii nie wywołał żadnej adekwatnej reakcji ze strony wiceministra, który w efekcie demonstracyjnie opuścił spotkanie, rzucając też pogróżki, które potem zaczął realizować.

Profesor przypomina, że wiceminister Cichocki dokonał później swego rodzaju zemsty. Jak ujawniliśmy w ubiegłym roku, polskie MSZ naciskało, by z listy prelegentów debaty organizowanej przez związany z MSZ Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej (RODM) w Lublinie. wykreślić prof. Włodzimierza Osadczego z Centrum Ucrainicum KUL oraz dr Leona Popka z IPN. Później MSZ twierdził, że nie cenzurował składu panelistów debaty o stosunkach polsko-ukraińskich, która miała odbyć się w Lublinie, a jedynie poddał ją „weryfikacji”. Na tej podstawie zarzucał portalowi Kresy.pl opublikowanie szeregu „nieprawdziwych” i „fałszywych”  informacji. Pismo to spotkało się ono z odpowiedzią z naszej strony.

PRZECZYTAJ: MSZ tłumaczy się z ocenzurowania debaty o stosunkach polsko-ukraińskich

Czytaj również: Prof. Osadczy dla Kresów.pl: cenzura w najgorszym wydaniu jest podawana przez MSZ jako „weryfikacja”

– Takie próby mszczenia się nie licują z powagą polskiego dyplomaty – zaznacza prof. Osadczy. – Późniejsza odpowiedź MSZ w tej sprawie była ze wszech miar skandaliczna i świadcząca o tym, że ministerstwo spraw zagranicznych, a konkretnie pan Cichocki, realizuje politykę ścisłej cenzury i dyktatury, twierdząc, że kneblowanie mi ust mieści się w kategoriach „merytorycznej weryfikacji”.

– Widzimy więc, że nie ma co się oszukiwać. Oczywiście, możemy liczyć na jakieś bardziej emocjonalne czy mniej „dyplomatyczne” reakcje niż w przypadku Jana Piekło, który nabierał wody w usta w reakcji na wszystkie antypolskie wybryki. Ambasada RP w Kijowie była wręcz oazą spokoju, gdy Izrael, Węgry czy UE wyrażały zaniepokojenie tym, co się na Ukrainie dzieje. Pan Cichocki z racji na usposobienie charakteru może będzie wykazywał więcej ludzkich odruchów. Natomiast linia polityczna nie zmieni się dopóty, dopóki dyplomacja polska będzie sterowana z ośrodków poza granicami państwa polskiego. Uważam, że dziś odcinek dyplomacji jest najbardziej spektakularnie zwasalizowany przez obce mocarstwa, gdy chodzi u funkcjonowanie III RP.

Kresy.pl

18 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. JeszczePolska
    JeszczePolska :

    Całe szczęście, że są tak mądrzy i dumni Polacy jak profesor Osadczy czy ksiądz Tadeusz i wielu innych!!
    I szczekanie niedorobów pachołków pastuchów…, nic tu nie zmieni
    W polityce nowego ambasadora nie zmieni się nic!!!Będzie szybciej pełzał, bo jest młodszy i sprawniejszy!!