Zdaniem szefa przedstawicielstwa NATO na Ukrainie, Sojusz obecnie nie widzi zagrożenia dla swoich sojuszników ze strony Rosji, a sam nie szuka z nią konfrontacji. Zaznacza jednak, że jakikolwiek atak na któregoś z sojuszników zostałby odparty.
W czwartek, w rozmowie z “Ukraińskimi Nowinami”, szef Biura NATO na Ukrainie, Aleksander Winnikow powiedział, że Sojusz nie dostrzega obecnie zagrożenia ze strony Rosji.
– Wzmocniliśmy naszą obecność we wschodnich regionach NATO, w tym poprzez międzynarodowe batalionowe grupy bojowe rozlokowane w krajach bałtyckich. Ich obecność jest sygnałem, że Sojusz chce tylko bronić swoich sojuszników – powiedział Winnicki. Odniósł się w ten sposób do kwestii tego, czy rosyjsko-białoruskie manewry Zapad-2017 mogły być ćwiczeniem inwazji na kraje bałtyckie.
– Jakikolwiek atak na któryś z krajów bałtyckich lub na jakiegokolwiek innego sojusznika zostanie odparty – podkreślił szef Biura NATO na Ukrainie. – Dla nas to kwestia powstrzymywania. Ale teraz nie widzimy żadnego zagrożenia dla naszych sojuszników – zaznaczył.
Winnikow powiedział, że według szacunków NATO w manewrach Zapad-2017 wzięły udział dziesiątki tysięcy żołnierzy z Rosji. Jego zdaniem, było ich więcej, niż pozwalały na to międzynarodowe uregulowania. Zaznaczył też, że Rosja nie zaprosiła międzynarodowych obserwatorów. Zarazem zwrócił uwagę, że NATO nie szuka konfrontacji z Rosją.
– Zwiększyliśmy jednak nasze zdolności obronne w celu powstrzymywania we wschodniej części naszego Sojuszu: w trzech krajach bałtyckich i w Polsce. To największe wzmocnienie od czasów zimnej wojny. Ale my nie chcemy nowej zimnej wojny, chcemy pokoju i dziś nie możemy zamykać oczu na to, że Rosja narusza reguły – zaznaczył Winnikow.
Czytaj także: Tajny raport NATO twierdzi, że Sojusz nie jest przygotowany do wojny z Rosją
Ukranews.com / 112.ua / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!