Najbardziej prawdopodobnym celem Rosji jest Finlandia lub Szwecja – twierdzi były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, który ponowie zapowiada swoje plany powrotu na Ukrainę, spodziewając się klęski wyborczej swojego głównego oponenta, prezydenta Petra Poroszenki.

Były prezydent Gruzji i były gubernator obwodu odeskiego Micheil Saakaszwili twierdzi, że w najbliższej przyszłości Finlandia lub Szwecja mogą stać się celem dla Rosji. W piątek jego artykuł na ten temat został opublikowany na internetowych łamach „Foreign Policy”.

Saakaszwili uważa, że kolejnym krokiem Rosji w celu zagarnięcia jakiegoś terytorium nie będzie kraj byłego ZSRR, lecz „Europa”. Jego zdaniem, wbrew temu co spekuluje się na temat możliwej ekspansji na obszar krajów bałtyckich, Moskwa ma raczej na oku któryś z krajów Europy Północnej.

– Najbardziej prawdopodobnym celem Rosji jest Finlandia lub Szwecja – twierdzi były prezydent Gruzji. Zaznacza, że chociaż oba kraje są członkami Unii Europejskiej, to nie należą do NATO. – Atakując kraj nienależący do NATO, Putin nie ryzykuje proporcjonalnej reakcji zgodnie z Artykułem 5 [Traktatu Północnoatlantyckiego]. Biorąc na cel kraj europejski, może oczekiwać zysku z publicznej aprobaty w swoim kraju ze strony wyborców oczekujących zwycięstwa.

Zdaniem Saakaszwiliego, odpowiada to analizie koszt-efekt prezydenta Rosji, a skierowanie się przeciwko Finlandii lub Szwecji może być dla niego opłacalne. Jednocześnie, były gubernator obwodu odeskiego nie spodziewa się uderzenia na główne części obu krajów. – Dla Moskwy było relatywnie proste, żeby przeprowadzić zagarnięcie terenu na odległej arktycznej enklawie lub na małej wyspie, jak szwedzka Gotlandia – twierdzi Saakaszwili. Dodaje, że w przeciwieństwie do NATO, Rosja poszłaby na wojnę o „zamarzniętą bałtycką wyspę lub kawałek fińskiej tundry”.

– To nie jest pytanie, czy on zaatakuje, ale gdzie – pisze Saakaszwili. Jego zdaniem, interwencja na Białorusi jest mało prawdopodobna, a kraje bałtyckie, choć Putin „postrzega je jako zagrożenie” jako „działające demokracje u granic Rosji”, jak na razie są bezpieczne. Tłumaczy to tym, że Moskwa nie będzie chciała uderzyć na kraj NATO, żeby nie ryzykować uruchomienia artykułu 5, co może doprowadzić do wojny na wielką skalę. Ponadto, jak twierdzi, Putin nie skieruje się przeciwko którejś z dawnych republik radzieckich, ponieważ „Zachód niechętnie zaakceptował jego neoimperialne ambicje w regionie”, przez co działania przeciwko takim państwom nie wzmocniłoby pozycji rosyjskiego prezydenta.

Czytaj także: Foreign Policy: rosyjskie zdolności A2/AD są przereklamowane

Wcześniej informowaliśmy, że pozbawiony ukraińskiego obywatelstwa i wyrzucony z Ukrainy Micheil Saakaszwili, który w ostatnich miesiącach nie wykazywał wyraźnej aktywności politycznej, zapowiedział swój powrót do tego kraju. Powrót Saakaszwilego na Ukrainę ma nastąpić dzień po zapowiadanej przez niego porażce Petra Poroszenki w wyborach prezydenckich.

„Mam bilet elektroniczny na 1. kwietnia tego roku. Z Warszawy lecę do Kijowa, o 14:05 planuję wylądować w Kijowie.” – mówił na początku marca w rozmowie z ukraińskim dziennikarzem Dmitrijem Gordonem. Saakaszwili uważa, że pomimo zakazu wjazdu na Ukrainę zostanie wpuszczony do tego kraju, ponieważ dzień wcześniej, w dniu pierwszej tury wyborów prezydenckich Petro Poroszenko straci szansę na reelekcję. „(…) Poroszenko nie przejdzie do drugiej tury i jestem bardziej niż pewien, że po tym żaden pogranicznik nie wykona nakazu Poroszenki, by nie wpuszczać mnie na Ukrainę”

Swoje deklaracje powtórzył przed weekendem, w programie publicystyczny „Prawo do Władzy” na antenie stacji „1+1”, należącej do oligarchy Igora Kołomojskiego.

– Kiedy obecny prezydent był wybierany, to miał takie hasło: „Prezydent w pierwszej turze”. Teraz ludzie na Ukrainie mają hasło „Precz z prezydentem w pierwszej turze”. Jak przegra w pierwszej turze, to następnego dnia przyjeżdżam do Kijowa. Jestem przekonany, że żaden pogranicznik nie wykona jego nielegalnych rozkazów, odnośnie zabronienia mi powrotu na Ukrainę – twierdził Saakaszwili. Jego pewność może mieć związek z tym, że sondaże przedwyborcze dają Poroszence niewielkie szanse na reelekcję, a wręcz sugerują, że może on przegrać z Julią Tymoszenko i Władimirem Zielenskim i odpaść w I turze. Przypomnijmy, że Tymoszenko otwarcie popierała Szaakaszwiliego, gdy nielegalnie wrócił na Ukrainę.

Ukraińska straż graniczna ustami jej rzecznika Ołeha Słobodiana już wcześniej oświadczyła, że „dana osoba nie jest obywatelem Ukrainy i nie ma podstaw dla jej wjazdu na Ukrainę do 2021 roku”.

Jak pisaliśmy, Saakaszwili był prezydentem Gruzji od stycznia 2004 roku do listopada 2007 i od lutego 2008 do listopada 2013 roku. Opuścił Gruzję w połowie listopada 2013, kilka dni przed końcem swojej kadencji i inauguracją obecnej głowy państwa. Gruzińska prokuratura oskarżyła go o nadużywanie władze, między innymi poprzez stłumienie opozycyjnej manifestacji czy szykanowanie krytycznych mediów. W związku z ucieczką, władze Gruzji zadecydowały w 2015 roku o pozbawieniu go obywatelstwa tego kraju. Po swojej wyprowadzce z Gruzji Saakaszwili mieszkał w Stanach Zjednoczonych i na Ukrainie. Przed tym jak został gubernatorem obwodu odeskiego w maju 2015 roku pracował w Kijowie jako szef Międzynarodowej Rady Reform. Otrzymał ukraińskie obywatelstwo na początku maja 2015 roku. Jako odeski gubernator szybko popadł w konflikt z partią i otoczeniem swojego promotora, prezydenta Petra Poroszenki. 7. listopada 2016 ogłosił swoją rezygnację z dotychczasowej funkcji argumentując ją korupcją na szczytach władzy. Na próbę animowania opozycyjnego ruchu politycznego prezydent Ukrainy zareagował pozbawieniem Saakaszwilego obywatelstwa Ukrainy. Po wyjeździe z tego kraju Saakaszwili otrzymał nawet zakaz wjazdu, ale nielegalnie przekroczył granicę i ponownie zjawił się na Ukrainie, za co był aresztowany, po czym deportowany do Polski.

Unian / 1+1 / Foreign Policy / Kresy.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Kasper1
    Kasper1 :

    To jest umysłowo chory człowiek z tak przerośniętą ambicją, że ta z trudem się w nim mieści. Parafrazując jego słowa można napisać, że “to nie jest pytanie czy Saakaszwili będzie pier…..ł bzdury tylko kiedy będzie to robił”. Odpowiedź na to pytanie jest łatwa – wtedy kiedy ktokolwiek będzie chciał go słuchać a przychodzi mu to z łatwością bo chce za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę.