Współrządząca w Rumunii Partia Socjaldemokratyczna planuje reformę wymiaru sprawiedliwości, którą opozycja postrzega jako zagrożenie dla walki z korupcją.

Dziesiątki tysięcy Rumunów wyszły w niedzielę na ulice Bukaresztu i innych rumuńskich miast w proteście przeciwko zmianom w wymiarze sprawiedliwości planowanym przez współrządzącą w Rumunii Partię Socjaldemokratyczną.

Projekt zmian trafił w ubiegłym tygodniu pod obrady parlamentarnej komisji, której przewodniczy Florin Iordache, były minister sprawiedliwości, który odszedł z urzędu w lutym tego roku po największych od 1989 roku ulicznych protestach opozycji.

Rządząca koalicja ma zamiar uchwalić nowelizację do końca roku. Jak podaje Reuters, projekt jest krytykowany przez Komisję Europejską, zagranicznych dyplomatów a także sędziów, którzy widzą w niej zagrożenie objęcia wymiaru sprawiedliwości kontrolą polityczną, a w rezultacie osłabienia walki z korupcją. Najwięcej kontrowersji wzbudza zamiar nowelizacji nadzoru nad postępowaniem sędziów, sposobu powoływania szefa prokuratury a także prezydenckiego prawa do wetowania kandydatur na to stanowisko.

Według Reutersa pod parlamentem w Bukareszcie demonstrowało 30 tys. przeciwników zmian. Protesty w pozostałych 70 miastach zgromadziły w sumie 20 tysięcy osób. „Złodzieje, złodzieje” – krzyczeli zwolennicy opozycji pod parlamentem – „Chcemy sprawiedliwości, nie korupcji, Partia Socjaldemokratyczna jest czerwoną zarazą”.

„Jak można ufać wilkom uchwalającym prawo w owczarni?” – napisał w serwisie społecznościowym Facebook były premier Rumunii Dacian Ciolos wybierając się na demonstrację.

Największe protesty od 1989 roku

Rumuni zaczęli masowo wychodzić na ulice pod koniec stycznia br. w proteście przeciw rządowemu rozporządzeniu łagodzącemu karanie za przestępstwa korupcyjne. W myśl zmian przestępstwo urzędnicze miało być ścigane z urzędu w trybie postępowania karnego tylko wtedy, gdy skarb państwa ponosił z jego powodu szkodę w wysokości co najmniej 200 tys. lejów (190 tys. złotych). W ocenie ekspertów na zmianie skorzystałaby głównie rządząca partia PSD i jej szef Liviu Dragnea, który odpowiada przed sądem za wynagradzanie z funduszy publicznych współpracowników jego partii. Ostatecznie rząd wycofał się 5. lutego z tego pomysłu pod presją demonstracji, ocenianych jako największe w kraju od upadku komunizmu w 1989 roku, oraz po krytycznych głosach ze strony społeczności międzynarodowej. Jednak pomimo to w całym kraju nadal odbywały się wielotysięczne manifestacje. Do dymisji podał się minister sprawiedliwości Florin Iordache, inicjator odrzuconego rozporządzenia, oraz minister ds. przedsiębiorczości, handlu i kontaktów ze środowiskiem biznesu Florin Nicolae Jianu.

Kresy.pl / Reuters

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply