Kandydat partii obalonego rok temu prezydenta Boliwii MAS-IPSP zwyciężył w wyborach prezydenckich w tym państwie.

Zwycięstwo to jest nokautujące. Według sondażu exit polls zaprezentowanego przez telewizję Telesur kandydat Ruch na rzecz Socjalizmu – Instrument Suwerenności Ludu (MAS-IPSP) Luis Arce zdobył w niedzielnej pierwszej turze wyborów 52,4 proc. głosów. Jeśli oficjalne wyniki potwierdzą ten wynik będzie to oznaczało zwycięstwo kandydata obozu obalonego w zeszłym roku prezydenta Evo Moralesa już w pierwszej turze.

Wyraźnie słabszy wynik otrzymał były prezydent, rządzący jeszcze przez Moralesem Carlos Mesa, którego poparło 31,5 proc. głosujących. Kandydat kręgów liberalnych Fernando Camacho otrzymał tylko 14,1 proc. głosów. W wyścigu prezydenckim nie odegrali większej roli imigrant z Korei Południowej i pastor Chi Hyun Mun Chung z 1,6 proc. poparcia i Feliciano Mamani, którego wybrało 0,4 proc. głosujących.

Pierwsze sondaże wywołały wybuch radości zwolenników MAS-IPSP na ulicach La Paz wśród których tradycyjnie było wielu Indian. Boliwia jest obok Peru państwem o najwyższym odsetku ludności indiańskiej i to właśnie obrońcą jej interesów był wywodzący się z plemienia Ajmara Morales. W zamieszkanym licznie przez Indian głównym ośrodku miejskim kraju La Paz Arce otrzymał 65 proc. głosów, 63 proc. w regionie Cochabamba, 62 proc. w Oruro and 51 proc. w Potosi.

Mimo, że przeliczono oficjalnie dopiero nieco ponad połowę głosów, Mesa zaakceptował już zwycięstwo Arce. Zgodnie z boliwijską ordynacją zwycięstwo w pierwszej turze kandydat osiągnąć może poprzez zebranie ponad 50 proc. głosów lub poprzez zdobycie 40 proc. głosów przy przewadze 10 punktów procentowych nad kolejnym kandydatem. Mesa uznał, że wykazana w sondażu przewaga Arce jest zbyt duża by mogła się ona spaść poniżej 10 punktów procentowych.

Zwycięstwo kandydata partii Moralesa uznała już pełniąca tymczasowo funkcję głowy państwa Jeanine Anez, która przejęła władzę po usunięciu Moralesa w kontrowersyjny proceduralnie sposób. Najwyższy Trybunał Wyborczy określił już niedzielne wybory jako uczciwie i przejrzyste. Zwrócił uwagę, że frekwencja na poziomie niemal 88 proc. była najwyższą w historii Boliwii. Arce zebrał już także gratulacje od szeregu przywódców państw Ameryki Łacińskiej.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

MAS-IPSP osiągnął też prawdopodobnie zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Według sondażowych wyników przejął 19 z 36 miejsc w izbie wyższej parlamentu – Senacie.

“Wielki triumf ludu jest historyczny, bezprecedensowy i wyjątkowy w świecie: rok po zamachu stanu demokratycznie odzyskaliśmy władzę dzięki świadomości i cierpliwości ludu. Jesteśmy demokratyczną i kulturalną rewolucją dla transformacji narodowej” – skomentował na Twitterze sam Evo Morales. Stwierdził on także, że “wcześniej czy później” powróci z emigracji do ojczyzny.

Sam Arce zamierza pozostać wierny prospołecznemu kierunkowi polityki Moralesa, za którego nie tylko znacznie zwiększył się PKB kraju ale też większą jego część przeznaczono na wsparcie socjalne oraz finansowanie systemu publicznej edukacji. Arce zapowiedział wprowadzenie świadczenia “dla głodujących” w związku ze znacznym pogorszeniem się sytuacji socjo-ekonomicznej w kraju w obliczu pandemii koronawirusa.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Wybory dają szansę na zakończenie kryzysu politycznego trwającego od listopada zeszłego roku. W październiku 2019 r. w Boliwii wybuchły protesty uliczne po tym gdy opozycja oskarżyła władze o nieprawidłowości do jakich miało dojść w czasie podliczania wyników wyborów prezydenckich z 20 października wygranych przez Moralesa. Zwolennicy opozycji zareagowali na nie gwałtownymi zamieszkami w trakcie których demolowano między innymi lokalne komisje wyborcze. W jednej z miejscowości spalono zebrane w takiej komisji karty wyborcze. W innym tłum zwolenników opozycji schwytał kobietę pełniącą funkcję burmistrza, pomalował jej głowę na czerwono a następnie obciął włosy. Morales już 23 października oskarżył opozycję o to, że przygotowuje pucz. Jednak 10 listopada ogłosił on, że zgadza się na powtórzenie wyborów, a potem złożył dymisję na żądanie sformułowane przez głównodowodzącego armią i komendanta głównego policji.

Władzę przejęła przedstawicielka liberalnego obozu opozycyjnego, wiceprzewodnicząca Senatu Jeanine Anez, choć konstytucja Boliwii nie przewiduje takiej zasady. Rezygnacja Moralesa, a także wiceprezydenta oraz przewodniczących obu izb parlamentu powinny być zatwierdzone właśnie przez parlament. Jednak obóz Anez uniemożliwiał jego posiedzenie. Gdy pod gmachem Senatu pojawiła się Adriana Salvatierra, jego przewodnicząca, która chciała wycofać rezygnację i przeprowadzić zebranie izby została poturbowana przez policję. Salvatierra zgodnie z boliwijską konstytucją powinna przejąć obowiązki głowy państwa w przypadku rezygnacji prezydenta i wiceprezydenta. W protestach zwolenników Moralesa tłumionych przez policję zginęło 36 osób o około 800 zostało rannych. Ostatecznie deputowani partii Moralesa zgodzili się w parlamencie na przeprowadzenie przedterminowych wyborów do których nie dopuszczono obalonego prezydenta. Morales przebywa obecnie w Argentynie gdzie uzyskał status uchodźcy politycznego. Jako taki nie miał możliwości startu w wyborach.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Kryzys polityczny w Boliwii towarzyszył epidemicznemu. W kraju tym odnotowano łącznie 139,7 tys. zakażeń koronawirusem SARS CoV-2. Pod władzą liberałów doszło też do najgorszego tąpnięcia gospodarczego od około 40 lat. Produkt Krajowy Brutto skurczy się w bieżącym roku, według prognoz, o 6,2 proc.

telesurenglish.net/theguardian.com/kresy.pl

 

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. pik
    pik :

    Wasalne władze Polski uznały Guaido za prezydenta Wenezueli na rozkaz USA (nawet Mosbacher wyraziła uznanie), uznały Jeanine Anez-“Guaido” za głowę Boliwii, a teraz uznały Swietłanę Cichanouską-“Guaido” za prezydenta Białorusi! Nie uznaje jednak litewskich wyborów za sfałszowane, bo Welki Brat nie zezwolił. Polskie organizacje na Litwie trąbią o łamaniu prawa wyborczego. Szczyty hipokryzji – takiego prania mózgów w PRLu nie było.