Postępowania kolejnych rządów w Warszawie stosunku do Ukrainy nie można nawet nazwać polityką. Ona powinna mieć jakiś cel, a tutaj niepodobna dopatrzyć się żadnego celu. Postępowanie rządu w Warszawie polega na mechanicznym żyrowaniu „w ciemno” wszystkiego, co zrobi rząd w Kijowie. Nawet jak Warszawa nie wie, co ta władza zrobi, to z góry to żyruje- mówi Kresom.pl Stanisław Michalkiewicz.

Publicysta Stanisław Michalkiewicz, komentując ostatnią zmianę retoryki polskich władz ws. Ukrainy mówi Kresom.pl, że w przypadku Polski trudno mówić o „polityce” względem Kijowa:

– Przede wszystkim, postępowania kolejnych rządów w Warszawie, nie tylko tego, ale również poprzedniego, w stosunku do Ukrainy nie można nawet nazwać polityką. Dlatego, że polityka powinna mieć jakiś cel, a tutaj niepodobna dopatrzyć się żadnego celu. Ponieważ postępowanie rządu w Warszawie polega na mechanicznym żyrowaniu „w ciemno” wszystkiego, co zrobi rząd w Kijowie. Nawet jak Warszawa nie wie, co ta władza zrobi, to z góry to żyruje.

Michalkiewicz przypomina, że taka sytuacja miała miejsce w przypadku wizyty byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego na Ukrainie. – Wtedy prezydent Komorowski podlizywał się tam wszystkim w sposób budzący po prostu obrzydzenie. A tego samego dnia ukraiński parlament przyjął ustawy, w których ogłaszano UPA bohaterami Ukrainy. To pokazuje, jak ta polityka wygląda i jakie wywołuje konsekwencje: polski prezydent, Bronisław Komorowski, musiał trenować w Kijowie plucie pod wiatr – mówi publicysta.

Przeczytaj: Michalkiewicz: w stosunkach z Ukrainą Polska bije rekordy ku*estwa

W jego opinii, po zmianie rządu nic się w tym względzie nie zmieniło:

– Rząd pani Beaty Szydło postępował tak samo, a rekordy tego lizusostwa pobił pan prezydent Duda. Nie wiem, jak wygląda to z punktu widzenia konstytucyjnego, bo prezydent nie ma żadnych uprawnień, jeśli chodzi o dysponowanie finansami państwa. Natomiast pan prezydent obiecał tam transfer w wysokości miliarda euro. Wymagałoby to wyjaśnienia. Może jakiś odważny poseł złożyłby w tej sprawie interpelację do rządu, na jakiej zasadzie Duda tak zrobił. Czy miał jakieś upoważnienie od rządu, czy robił to w ramach samowolki.

Zdaniem Michalkiewicza, podobnie sprawa ma się z Micheilem Saakaszwilim, byłym prezydentem Gruzji i byłym gubernatorem obwodu odeskiego:

– Saakaszwili jest w Gruzji ścigany listem gończym, prezydent Ukrainy miał go pozbawić ukraińskiego obywatelstwa, więc nie bardzo mogę się domyślić, jakimi dokumentami legitymował się podczas swojego pobytu w Polsce. Ponadto, na jakiej zasadzie ukraińscy funkcjonariusze szarogęsili się na stacji kolejowej w Przemyślu, na terytorium Polski i próbowali wydawać rozkazy polskim kolejarzom i innym funkcjonariuszom? To by wymagało wyjaśnienia.

Publicysta zwraca uwagę na kontekst ostatnich wypowiedzi i działań szefa polskiego MSZ, Witolda Waszczykowskiego:

– Zwłaszcza po tym doświadczeniu, które stało się udziałem wicepremiera Glińskiego, któremu jego ukraiński rozmówca przedstawił propozycję nie do odrzucenia: że ekshumacji polskich ofiar nie będzie, dopóki Polska nie odbuduje zburzonego, jako samowolki budowlanej, „pomnika UPA” w Hruszowicach.  Teraz minister Waszczykowski odmówił wejścia do muzeum we Lwowie, na którym był napis zupełnie urągający poczuciu rzeczywistości.

Przeczytaj: Waszczykowski we Lwowie: MSZ Ukrainy niefrasobliwie kopiuje zasadę „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”

Michalkiewicz uważa, że ukraińscy politycy i przywódcy „znakomicie opanowali sztukę odcinania kuponów od prezentowania Ukrainy jako państwa specjalnej troski.” – Któremu lepiej się nie sprzeciwiać, tak jak lepiej nie sprzeciwiać się np. takiemu upośledzonemu umysłowo dziecku, bo nie wiadomo, co ono wtedy zrobi. Czy np. sobie zrobi coś okropnego, czy może komuś innemu. I polscy politycy – nie wiem, z jakiego powodu, czy może dlatego, że są głupi, czego wykluczyć nie można, czy  dlatego, że po prostu słuchają się amerykańskiego ambasadora – dawali się na to nabierać. Albo udawali, że dają się na to nabierać.

– Polska jest wodzona za nos przez ukraińskich cwaniaków. I tak można podsumować tę politykę, której skutki są teraz widoczne – uważa publicysta.

Przeczytaj także: Rzymkowski: Ukraińcy robią sobie z nami co chcą

Czytaj również: Rzymkowski (K’15) dla Kresów.pl: z Ukrainą trzeba rozmawiać ostro i mocno

Michalkiewicz odniósł się również do doniesień dotyczących zaniepokojenia wpływowych środowisk żydowskich w USA polityką prowadzoną przez Ukrainę – głównie w kwestii gloryfikacji banderyzmu. Mówił o tym m.in. Adam Bielan. Sam Michalkiewicz podchodzi do tego jednak sceptycznie. Jego zdaniem, „takimi żydowskimi pogróżkami nie należy się za bardzo przejmować”.

– Z tego co wiem, to Żydzi liczą na bardzo duże korzyści, jakie mogą wyssać z Ukrainy – tłumaczy publicysta. – Można powiedzieć, że o ile poprzedni ukraiński premier Arsenij „Arszenik” Jaceniuk był podejrzewany o żydowskie pochodzenie, o tyle w przypadku obecnego premiera Wołodymyra Hrojsmana sprawa jest zupełnie jasna. Więc nie bardzo chce mi się wierzyć, że te żydowskie pogróżki względem Ukrainy były serio.

Zdaniem Michalkiewicz, środowiska żydowskie w pewnym sensie muszą tak mówić, bo gloryfikacja bandryzmu na Ukrainie „osiąga poziom niepokojący”. – Ale wydaje mi się, że coś jest na rzeczy w tych opiniach antysemitów, którzy twierdzą, że Żydzi gotowi są na każde łajdactwo, jeżeli tylko pojawia się nadzieja jakiegoś niewielkiego zysku. A tu nadzieja na zysk jest znacznie większa.

Według niego, wyrazem tego była opinia „skądinąd bardzo spostrzegawczej i inteligentnej pani Anne Applebaum”. – Ona jest bardzo wrażliwa na nacjonalizm polski. Ba, on się jej strasznie nie podoba. Natomiast napisała, że ukraiński nacjonalizm trzeba tolerować, gdyż jest on niezbędnym czy integralnym składnikiem tożsamości ukraińskiej. Najwyraźniej, opinia pani Applebaum potwierdza te opinie antysemitów. Poza tym, najwidoczniej banderowcy jeszcze za mało zadali Żydom dzięgielu, skoro uważają, że nacjonalizm ukraiński trzeba tolerować. Więc nie bardzo wierzę tu w te żydowskie hałasy.

“Dziki Zachód”

– Stany Zjednoczone mają na Ukrainie interes polityczny, chcąc ją wykorzystać za pośrednictwem określonych grup – uważa Michalkiewicz. Jego zdaniem, Ukraina w ogóle nie sprawia wrażenia „państwa na serio”:

To państwo sprawia wrażenie będącego luźnym dyrektoriatem tamtejszych oligarchów, częściowo zresztą żydowskiego pochodzenia. Wyrazem tego było ogłoszenie na początku roku stanu klęski energetycznej na Ukrainie przez prezydenta Poroszenkę. Przypomnę, że mimo wojny w Donbasie, tamtejszy węgiel był regularnie dostarczany do ukraińskich elektrowni. Kiedy jeden z batalionów ochotniczych te dostawy zablokował, pod pretekstem, że „lepiej zamarznąć godnie niż grzać się w hańbie”,  to Poroszenko okazał się bezradny wobec poczynań prywatnego wojska jednego z oligarchów pochodzenia żydowskiego. Chciał on popsuć interesy drugiemu ukraińskiemu oligarsze, Rinatowi Achemietowowi, z pochodzenia Tatarowi, który jest właścicielem donieckich kopalń. Widać więc, że rząd w Kijowie nad tym nie panuje. Był tylko w stanie bezradnie ogłosić stan klęski energetycznej.

– Ukraina sprawia dziś wrażenie takiego „dzikiego zachodu”, gdzie hula sobie każdy kto chce. Oczywiście na szkodę tamtejszej ludności, która jest bezlitośnie eksploatowana. Nic więc dziwnego, że stamtąd ucieka – podsumowuje Stanisław Michalkiewicz.

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply