Według najnowszych badań, wiedza o rządowej inwigilacji wywołuje u ludzi autocenzurę i hamuje ich przed wygłaszaniem odmiennych od większości opinii w sieci – czytamy w amerykańskim „Washington Post”.

Jak pisze „Washington Post”, badania pozwalają trzeźwo spojrzeć na często reklamowany efekt „demokratyzacji” mediów społecznościowych i Internetu, które mają wzmacniać opinie mniejszościowe.

Naukowcy postanowili zbadać, jak subtelna świadomość masowej inwigilacji wpływa na zachowanie badanych osób i na to, jak wyrażają odrębne od większości opinie. Osoby biorące udział w badaniu najpierw zapytano o ich poglądy polityczne, cechy osobowości oraz aktywność w sieci. Następnie grupie przypadkowo dobranych osób subtelnie przypomniano o rządowej inwigilacji, a następnie wszystkim biorącym udział w badaniu pokazano neutralny, fikcyjny nagłówek nt. amerykańskich nalotów na ISIS w Iraku. Badanym zadawano następnie serię pytań o ich poglądy na ten temat, m.in. co ich zdaniem mogą o tym myśleć Amerykanie i czy publicznie wyraziliby opinię na ten temat. Okazało się, że ci wcześniej poinformowani o inwigilacji informacyjnej byli mniej skłonni do głośnego wyrażania swoich nonkonformistycznych poglądów. Dotyczyło to także osób, które na podstawie profilu psychologicznego powinny być mniej skłonne do autocenzury.

Według badań, większość uczestników, którym subtelnie wspomniano o inwigilacji, zareagowała powstrzymywaniem się od wygłaszania opinii, które uznawali za mniejszościowe. Polega to na m.in. zjawisku „spirali milczenia”, w którym ludzie nie wygłaszają niepopularnych opinii, by dopasować się i uniknąć izolacji społecznej. Jest to dostrzegalne m.in. w mediach społecznościowych. Według badań, efekt ten jest dodatkowo wzmacniany przez świadomość dot. masowej inwigilacji w sieci.

Washingtonpost.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply