Konfliktowa sytuacja w parafii w Strzałkowicach na Ukrainie doprowadziła do rezygnacji i wyjazdu proboszcza, ks. Michała Bajcara. Kuria Lwowska oświadczyła, że doszło do tego z winy części parafian.

Od dłuższego czasu w parafii pw. Wszystkich Świętych w Strzałkowicach koło Sambora na Ukrainie, niedaleko granic Polski, narastał spór między parafianami, a władzami kościelnymi, szczególnie proboszczem, ks. dr Michałem Bajcarem. Sprawa stała się głośna po tym, jak 5 sierpnia br. ks. Andrzej Kurek, dziekan samborski, ogłosił strzałkowickim parafianom decyzję abpa lwowskiego Mieczysława Mokrzyckiego ws. „zamknięcia parafii”. Wywołało to ostry sprzeciw części wiernych, którzy w reakcji na to wystosowali list otwarty do metropolity lwowskiego, do wiadomości m.in. prezydenta Andrzeja Dudy, Przewodniczącego Episkopatu Polski Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, a także Konsula Generalnego RP we Lwowie, Rafała Wolskiego. Wówczas obrońcy ks. Bajcara opublikowali własny list otwarty i petycję w jego sprawie. W końcu, po wielu dniach milczenia, kuria lwowska opublikowała komunikat, w którym tłumaczy, że z winy części parafian dalsza praca duszpasterska była niemożliwa. Arcybiskup przyjął rezygnację proboszcza, a Strzałkowice zostały bez własnego duszpasterza.

Spór i konflikt

Co doprowadziło do takiej sytuacji? Głównym przedmiotem wieloletniego sporu w parafii rzymskokatolickiej w Strzałkowicach była salka w domu parafialnym. Sam budynek został przed laty gruntownie wyremontowany, a w zasadzie niemalże odbudowany wysiłkiem parafian, w tym Polaków ze Strzałkowic. Służył za dom parafialny i plebanię, gdzie mieszkał miejscowy proboszcz. Znajduje się tam również salka, w założeniu katechetyczna, wyposażona m.in. w komputer z dostępem do internetu czy stół do bilarda, która służyła za miejsce spotkań społeczności parafialnej, w tym młodzieży. Służyła również m.in. jako miejsce prób lokalnego zespołu.

Kłopot polegał na tym, że układ pomieszczeń w budynku powodował, że do salki można było wejść tylko przez plebanię, czyli mieszkanie księdza. Parafianie chcieli swobodnej możliwości korzystania z pomieszczenia, z czym nie zgadzali się kolejni proboszczowie. W tym również ks. Bajcar, który próbował w jakiś sposób uregulować tę kwestię.

– Część mieszkańców domagała się wręcz nieograniczonego dostępu do salki, niezależnie od księdza. Mieli swoje klucze. Ks. Bajcar nie chciał im niczego utrudniać, ale chciał, żeby np. wyznaczyć określone godziny do korzystania z salki, czy warunkować możliwość korzystania z niej przez młodych ludzi od uczestnictwa we Mszy św. czy odpowiednich wyników w nauce w szkole. To miało mieć walory wychowawcze – mówi w rozmowie z portalem Kresy.pl Marek Ostapko, bliski znajomy ks. Bajcara. Sam duchowny nie wypowiada się dla mediów.

Część parafian wychodziła jednak z założenia, że skoro podnieśli ten dom parafialny z ruiny, to należy to do wspólnoty i mają prawo do korzystania z niego. Według informacji, jakie uzyskaliśmy, główną rolę grali tu członkowie rodziny Gierczak, mający autorytet i posłuch wśród dużej części mieszkańców.

Z czasem sytuacja stawała się coraz gorsza. Dochodziło do spięć, ksiądz był obrażany i obrzucany inwektywami. W czerwcu w związku z sytuacją wymienił drzwi wejściowe do budynku, nie przekazując parafianom nowych kluczy i domagając się zwolnienia salki. Wówczas część parafian w specjalnym oświadczeniu uznała, że jako „założyciele oraz ostateczni beneficjenci i właściciele nieruchomości wspólnotowej” wyrażają zgodę na „nieograniczone wykorzystanie przez członków wspólnoty pomieszczeń niemieszkalnych budynku parafialnego i terytorium wokół niego w celach religijnych, publicznych i kulturalno-oświatowych”.

W końcu doszło do tego, że gdy proboszcz był w Polsce, włamano się do budynku, zamurowano dotychczasowe wejście do salki i zrobiono nowe, od zewnątrz. – To przelało czarę goryczy – mówi Marek Ostapko. Ks. Bajcar złożył rezygnację, a arcybiskup ją przyjął. Parafianie twierdzili, że wcześniej podjęli decyzję o zrobieniu osobnego wejścia, o czym informowali m.in. Kurię Metropolitalną we Lwowie.

Trudna parafia

Po wyjeździe ze Strzałkowic ks. Bajcar zamieszkał w Samborze. Parafia faktycznie została zamknięta, a na pięciu (według innej wersji 10) mieszkańców wsi nałożono interdykt, karę kościelną polegającą na zawieszeniu prawa do przyjmowania sakramentów.

Trudne relacje w parafii dotyczyły jednak nie tylko ks. Bajcara, ale również jego poprzedników. Dotychczasowy proboszcz był już czwartym lub piątym księdzem w Strzałkowicach w ciągu ostatnich trzech lat. Ks. Bajcar przybył tam z Gródka, gdzie przez lata był proboszczem. – Ksiądz arcybiskup chyba wysłał go do Strzałkowic licząc na to, że zrobi porządek w tej parafii. Ale, jak widać, nawet on sobie nie poradził – mówi Ostapko.

Wiadomo, że zarówno ks. Bajcar jak i abp Mokrzycki znają się jeszcze z Watykanu. Według naszych informacji, ich stosunki nie układały się jednak najlepiej. Wiadomo, że mieli m.in. różne zdania na temat tego, jak ma wyglądać liturgia rzymskokatolicka na Ukrainie. Abp Mokrzycki miał opowiadać się za wprowadzaniem języka ukraińskiego przynajmniej do pewnych części Mszy św., podczas gdy ks. Bajcar konsekwentnie odprawiał w całości po polsku.

O nie najlepszych relacjach między duchownymi mówi też osoba znająca tematykę Kościoła na Ukrainie. Zwraca uwagę na „dość kłopotliwą” osobowość ks. Bajcara. – Arcybiskup nie ma z nim łatwo – mówi. Mimo tego, w sporze z parafianami metropolita lwowski przyznał rację strzałkowickiemu proboszczowi.

Między częścią parafian ze Strzałkowic a arcybiskupem Lwowa już wcześniej dochodziło do sytuacji konfliktowych. W 2011 roku, podczas odsłonięcia pomnika Jana Pawła II w Strzałkowicach, abp Mokrzycki występując na tej uroczystości napomniał lidera rodu Gierczaków, mówiąc m.in. o braku pokory. Zaraz po nim głos zabrał przedstawiciel rodziny Gierczak, przedstawiając swoje racje.

Listy otwarte

Po wyjeździe proboszcza i zamknięciu parafii, część parafian napisała list otwarty ( po polsku i po ukraińsku) i zaczęła zbierać pod nim podpisy. Wyrażali w nim swoje oburzenie i zarzucali kurii lwowskiej, że zignorowała ich wcześniejsze doniesienia o nadużyciach, których miał wobec nich dopuszczać się ks. Bajcar.

„Uważamy, że prowokacyjna działalność proboszcza na terenie wsi, podburzanie ludzi, skłócenie spowodowała poróżnienie oraz nienawiść międzysąsiedzką” – napisano w liście. Zarzucano w nim proboszczowi także łamanie Kodeksu Prawa Kanonicznego, „wielokrotne sianie zgorszenia i zbudzanie konfliktów międzywyznaniowych” poprzez wypowiedzi skierowane „przeciw Kościołowi greckokatolickiemu i prawosławnemu”. Ks. Bajcar, według autorów listu, miał też publicznie wypowiadać się przeciwko władzy arcybiskupa lwowskiego i duchowieństwa archidiecezji lwowskiej. Proszono kurię o ponowne rozpatrzenie sprawy, grożąc, że „w razie braku czynności ze strony kurii będziemy zmuszeni udać się o pomoc w nagłośnieniu tej sytuacji w telewizji, na łamach stron internetowych oraz w instytucjach państwowych”.

Marek Ostapko dziwi się tym zarzutom i zaznacza w tym kontekście, że ks. Bajcar twardo stoi na stanowisku, że jest jedna prawdziwa wiara katolicka i nie ma Zbawienia poza Kościołem. – Dążenia niektórych do dziwnie pojmowanego ekumenizmu to chyba nie jest to, o co w tym chodzi – mówi Ostapko. Podkreśla też, że ksiądz, pochodzący z ziemi tarnopolskiej, jest polskim patriotą i ma zdecydowanie krytyczny stosunek do banderyzmu. – Głośno mówił o Wołyniu czy o tym, jaki stosunek do prawdy o tym mają księża greckokatoliccy. Ksiądz, jak go znam, zawsze mówił prawdę w temacie relacji polsko-ukraińskich, że jeżeli Ukraina nie oprze się na prawdzie, to będzie cierpieć dalej. Być może stąd te zarzuty. Moim zdaniem to próba szukania kolejnych argumentów, by podnieść rangę tego listu.

Przeczytaj rozmowy z ks. Bajcarem:

Ukraińcy wykorzystują dobre intencje Polski i Polaków

Sprawiedliwość po ukraińsku

Czytaj również: Czy w Komarnie zwrócą kościół katolikom?

Z listem, według Marka Ostapko, wiążą się kontrowersje dotyczące zbierania podpisów. Jego zdaniem, część z nich wykonała jedna osoba, podpisując się za członków rodziny. – Podpisy zbierano, jak mówiono, „żeby pomóc księdzu”. Część ludzi nie wiedziała, pod czym się faktycznie podpisuje – mówi Ostapko. Niektórzy mieli potem wycofać swoje podpisy, co nie zostało uwzględnione w informacjach przesyłanych mediom. Inicjatorzy akcji zaprzeczają temu, twierdząc, że to manipulacje ks. Bajcara i osób z jego otoczenia.

Później wystosowano kolejny list otwarty, tym razem w obronie ks. Bajcara, w którym napisano, że „w wyniku kampanii oszczerstw uruchomionej przez część parafian z miejscowości Strzałkowice (…), jak również szeregu patologicznych zachowań tychże osób (kierowanie inwektyw w stronę kapłana, obrażanie, barykadowanie bramy wjazdowej do parafii, włamywanie się do salki katechetycznej podczas wyjazdu księdza do Polski i wiele innych), ksiądz Michał zmuszony został do opuszczenia parafii”.

„Od dłuższego czasu ks. dr Michał Bajcar poddawany był szykanom ze strony części parafian, którzy nie mogli pogodzić się z faktem, iż Kościół jest Domem Bożym, a nie klubem rozrywkowym, Msza Święta jest Najwyższą Ofiarą, a nie bankietem, a obiekty parafialne mają służyć celom religijnym, oświatowym i kulturalnym, a nie stawać się miejscem schadzek, salonem gier komputerowych, czy wreszcie miejscem innych nadużyć – bo i takie sytuacje miały miejsce” – napisano. W liście zaapelowano też o wsparcie dla księdza i modlitwę zarówno za niego, jak i za parafian. Pod petycją podpisało się ponad 200 osób, głównie z Polski oraz z Ukrainy (często z Gródka Jagiellońskiego, poprzedniej parafii ks. Bajcara).

Stanowisko kurii

Portal Kresy.pl przed tygodniem zwrócił się do Kurii Metropolitalnej we Lwowie z pytaniami ws. sytuacji w parafii w Strzałkowicach. Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

W środę 22 sierpnia kuria opublikowała komunikat w tej sprawie.

„Na skutek konfliktowej sytuacji, jaka z winy części parafian wytworzyła się w parafii pw. Wszystkich Świętych w Strzałkowicach oraz tym samym niemożliwością prowadzenia dalszej pracy duszpasterskiej, J. E. Ksiądz Arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, Metropolita Lwowski przychylił się do prośby ks. Michała Bajcara o zwolnienie go z obowiązków proboszcza w/w parafii. Niestety sytuacja personalna w Archidiecezji Lwowskiej nie pozwala na mianowanie w najbliższym czasie nowego duszpasterza do Strzałkowic. Dlatego też opieka duszpasterska nad wiernymi została powierzona ks. Andrzejowi Kurkowi, dziekanowi Dekanatu Sambor. Wszystkie szczegóły dotyczące wspomnianego konfliktu w parafii w Strzałkowicach są wewnętrzną sprawą Archidiecezji i żadne komentarze w tej sprawie nie będą udzielane” – głosi komunikat Lwowskiej Kurii Metropolitalnej .

Przeczytaj także: Za Sowietów w Strzałkowicach

[AKTUALIZACJA, 31 VIII 2018 r.]

W oświadczeniu przesłanym redakcji portalu Kresy.pl po publikacji artykułu, parafianie ze Strzałkowic oświadczyli, że nie jest prawdą, iż konflikt o salkę ma kilkuletnie podłoże, lecz faktycznie wybuchł po tym, jak ks. Bajcar wymienił główne drzwi do domu parafialnego, przenosząc w inne miejsce sprzęt kupiony za środki ofiarodawców i uniemożliwił parafianom korzystanie z salki. Zaznaczono też, że oświadczenie ws. własności domu parafialnego oparto o zapisy ustawy o wolności wyznania religijnego na Ukrainie, a na wykonanie osobnego wejścia zgodziła się większość parafian. Zaprzeczają też, jakoby na kilku parafian nałożono kary kościelne (według nich, 5 osób otrzymało list od abpa Mokrzyckiego z wezwaniem do przywrócenia domu parafialnego do poprzedniego stanu, zaś sam ksiądz wcześniej miał otrzymać parę upomnień kanonicznych w innej sprawie), jak również temu, ze ks. Bajcar był już czwartym proboszczem w ciągu ostatnich trzech lat. Zdaniem przedstawicieli strzałkowickich parafian, ocena Kurii Lwowskiej ws. całej sytuacji jest jednostronna (kuria uznała, że wytworzyła się ona z winy części parafian) i to głównie były proboszcz wywołał konflikt w parafii, zaś jego zachowanie w ramach tego konfliktu było niewłaściwe i nieraz gorszące. Ponownie zaprzeczają też, jakoby jacyś parafianie wycofywali swoje podpisy pod listem otwartym. „Prawo kanoniczne Kościoła Katolickiego jasno zachęca do bycia świadomymi katolikami i chrześcijanami, zatem nawet spory można załatwić pomyślnie, jeśli uwzględnia się obydwie strony” – podsumowano w oświadczeniu.

Od Redakcji:

Portal Kresy.pl nie opowiada się w tej przykrej sytuacji po żadnej ze stron. Mamy nadzieję, że zostanie ona ostatecznie pomyślnie rozwiązana i wszystko zakończy się pozytywnie, czego życzymy przede wszystkim księdzu Bajcarowi i parafianom ze Strzałkowic – czyli Polakom z Kresów, po stronie których, jak i polskości na Kresach, zawsze stoi portal Kresy.pl.

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. AdamKowalski
    AdamKowalski :

    wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/po-tym-zabojstwie-przestalem-wierzyc-w-boga-czy-to-ksieza-zabili-roberta-wojtowicza/z882hme

    Od pół roku mówią, że prowadzone jest wznowione śledztwo. Mniej więcej ze skutkiem takim, że zalinkowany artykuł przestał być widoczny w wyszukiwarce google i tyle. Zanosi się, że jak od 23 lat sprawa będzie tak czy inaczej wykolejona i zamieciona.