Izrael: rząd wypłaci odszkodowania za zaginione dzieci jemeńskich Żydów, ale nie przeprasza za aferę

Izraelski rząd wyraża ubolewanie względem rodzin żydowskich imigrantów pochodzących z Jemenu, których 1000 dzieci 70 lat temu, po przyjeździe do Izraela, zniknęło. Władze chcą wypłacić odszkodowania, ale nie wszystkim. Nie ma też oficjalnych przeprosin.

W poniedziałek izraelski rząd zatwierdził wart 162 mln szekli (prawie 50 mlon dolarów) plan odszkodowań dla rodzin imigrantów, którzy przybyli do Izraela w latach 50. XX wieku, w okresie tworzenia tego państwa, a których małe dzieci i młodsze rodzeństwo zostały im po przyjeździe odebrane i po których ślad zaginął.

Sprawa, znana jako „afera jemeńskich dzieci”, dotyczy ponad tysiąca rodzin, głównie żydowskich imigrantów z Jemenu, ale również z krajów bałkańskich, północnoafrykańskich i bliskowschodnich (tzw. Mizrachijczycy). Ich małe dzieci rzekomo miały być porywane z izraelskich szpitali i przekazywane do adopcji, w tym również za granicę. Władze oficjalnie twierdziły, że dzieci zmarły w szpitalach w związku z chorobami, ale wiele rodzin w to nie wierzyło, twierdząc, że ich dzieci zabrano i oddano na wychowanie bezdzietnym parom żydowskim pochodzącym z Europy. Sprawa ta jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych i delikatnych w izraelskim społeczeństwie.

Poszkodowane rodziny twierdzą, że dzieci zostały im odebrane przez izraelskie władze, które nigdy nie poinformowały ich o ich losie. Uważają, że incydenty te nie były zbiorem niepowiązanych ze sobą przypadków, ale odzwierciedlały ówczesną politykę. Zaznaczają też, że nie informowano ich o śmierci dzieli czy o tym, gdzie zostały pochowane.

Choć wcześniejsze dochodzenia odrzucały twierdzenie o masowych porwaniach, to podejrzenia pozostały. Przyczyniło się to też do długotrwałej niezgody pomiędzy Żydami pochodzącymi z Europy i tymi z Bliskiego Wschodu.

Przeczytaj: Czarni Żydzi czują się prześladowani

Czytaj także: Izrael nie chce Żydów z Ugandy

Przybywający do nowo powstałego państwa Izrael Mizrachijczycy, Żydzi głównie z arabskich krajów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, trafiali do obozów przejściowych, w postaci wielkich miast namiotowych. Panowały w nich bardzo złe warunki sanitarne, szerzyły się choroby, a sami imigranci byli w zdecydowanej większości ludźmi biednymi. Ponadto, przybysze byli zasadniczo lekceważeni przez żydowską Partię Pracy, a ich bolesne doświadczenia przyczyniły się do powszechnego popierania przez Żydów-Mizrachijczyków partii Likud, której obecnym liderem jest Benjamin Netanjahu.

Wśród tych imigrantów było ponad 50 tys. Żydów z Jemenu, często biednych i przybywających dużymi rodzinami. W chaosie, jaki wówczas panował, część małych dzieci zmarła, a inne odseparowano od rodziców. Oficjalnie, miało to zapewnić im lepsze warunku czy leczenie, a separacja miała zapobiec szerzeniu się chorób zakaźnych. Część dzieci zniknęła bez wieści. Ich bliscy twierdzą, że odgórnie zdecydowano o ich porwaniu i oddaniu do adopcji Żydom aszkenazyjskim, którzy mieliby zapewnić im lepszy byt. Po latach rodziny zgłaszały, że ich rzekomo zmarłe dzieci otrzymają np. wezwania do wojska.

Sprawą w ciągu kilkudziesięciu lat zajmowały się trzy oficjalne komisje, które stwierdziły, że większość dzieci zmarła w obozach dla imigrantów na skutek szerzących się tam chorób zakaźnych. Jednak ostatnia komisja, w 2001 roku przyznała, że istnieje możliwość, iż niektóre dzieci rzeczywiście oddano do adopcji. Miały być to jednak działania indywidualnych pracowników opieki społecznej, a nie „narodowy spisek”. Pogląd ten podziela część izraelskich historyków, Zeznania w tej sprawie zostały jednak utajnione na 70 lat, oficjalnie w związku z prawem do prywatności.

Premier Benjamin Netanjahu oświadczył w poniedziałek, że „nadszedł czas, by rodziny, których dzieci zostały im zabrane, otrzymały uznanie ze strony rządu izraelskiego, a także odszkodowanie”. Wezwał też resort edukacji, żeby afera została uwzględniona w podręcznikach do historii.

Państwo izraelskie co prawda wyraziło ubolewanie i zrozumienie dla cierpienia, jakie sprawiono rodzinom, ale nie było żadnych oficjalnych przeprosin. Zostało to skrytykowane przez tych, którzy pomagali poszkodowanym rodzinom. Przedmiotem krytyki są też warunki rządowego planu odszkodowań, które wielu wykluczają.

Plan zakłada, że rodziny otrzymają 150 tys. szekli (46 tys. dolarów) za każde dziecko, które zmarło i o którego zgonie wówczas poinformowano. W przypadku dziecka, którego los jest nieznany, odszkodowanie wyniesie 200 tys. szekli (61 tys.). Łącznie, na program przeznaczono 162 mln szekli (46,6 mln dol.). Jednak prawo do ubiegania się o pieniądze będą miały tylko te rodziny, których przypadki zostały przeanalizowane przez którą z trzech państwowych komisji, powołanych w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat celem zbadania sprawy. Ponadto, otrzymanie odszkodowania ma być uzależnione od złożenia pisemnego zobowiązania do niezgłaszania w przyszłości żadnych roszczeń prawnych w związku ze sprawą. Łącznie, uprawionych jest 150 żydowskich rodzin.

Sam program odszkodowań powstał po tym, jak kilka rodzin złożyło oficjalne pozwy. Państwo żydowskie uznało pozwy za nieważne z powodu przedawnienia, ale w sprawie miał się jeszcze wypowiedzieć sąd najwyższy.

Główna organizacja pożytku publicznego zajmująca się pomaganiem poszkodowanym w sprawie jemeńskich dzieci, Amram Association, uważa poniedziałkowe oświadczenie izraelskiego rządu za „pożądany gest” względem rodzin, choć niewystarczający. Podkreślono m.in. brak oficjalnych przeprosin oraz, że decyzje były podejmowane bez konsultacji z rodzinami czy organizacjami zajmującymi się tematem. Skrytykowano również odgórne wyłączenie niektórych rodzin z możliwości ubiegania się o zadośćuczynienie, wzywając rząd do wypracowania lepszego rozwiązania.

Poszkodowane rodziny zaznaczają, że wiele świadectw zgonu dzieci pełnych jest błędów, a w przypadku większości zaginionych po latach przychodziły dla nich oficjalne wezwania do wojska. Ponadto, zdarzały się przypadki, choć sporadyczne, że adoptowane dzieci po lataj, dzięki testom DNA były w stanie potwierdzić, że pochodzą z rodzin jemeńskich Żydów, którym z kolei powiedziano, że dziecko zmarło.

Raport komisji państwowej Cohen-Kedmi z 2001 roku głosi, że nie ma dowodów na to, że sprawa miała charakter zorganizowany czy że była wspierana przez władze. Stwierdzono jednak 69 przypadków dzieci, które zniknęły bez śladu np. z państwowych, izraelskich szpitali, których przedstawiciele później okłamali rodziny w sprawie losu dzieci.

PRZECZYTAJ: Jak Izrael ukrywa niewygodne dokumenty zawierające dowody ws. wypędzenia Arabów w 1948 r.

Haaretz / timesofisrael.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply