W poniedziałek podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ doszło do starcia słownego dyplomatów Rosji i USA.

Posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ zwołano na wniosek Stanów Zjednoczonych, żeby omówić sprawę koncentrowania przez Rosję wojsk w rejonie granic Ukrainy. Amerykanie twierdzą, że Rosjanie prowadzą największą od dziesięcioleci mobilizację sił w Europie, ci odpowiadają, że USA sieją histerię i wtrącają się w ich wewnętrzne sprawy. Rosja próbowała wcześniej zablokować jawność sesji, ale została przegłosowana 10 do 2. Rosjan poparli Chińczycy.

Stały przedstawiciel Rosji przy ONZ, Wasilij Niebienzja twierdził, że nie ma żadnego dowodu na planowanie przez Moskwę akcji militarnej przeciwko Ukrainie. Dodał, że wspomnianej koncentracji wojsk nie potwierdza ONZ, zaś Rosja często rozlokowuje swoich żołnierzy na własnym terytorium i to nie sprawa Waszyngtonu.

Niebienzja powiedział, że to administracja prezydenta USA, Joe Bidena, zwiększa napięcia i prowokuje eskalację. – To nie tylko nieakceptowalne wtrącanie się w wewnętrzne sprawy naszego państwa, to też próba wprowadzenia w błąd społeczności międzynarodowej na temat prawdziwej sytuacji w regionie i przyczyn obecnych globalnych napięć – powiedział rosyjski dyplomata.

Linda Thomas-Greenfield, amerykańska ambasador przy ONZ powiedziała, że Waszyngton wciąż wierzy w dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu, ale ostrzegła przy tym, że Stany Zjednoczone zadziałają zdecydowanie, jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę. Dodała, że dla Rosji konsekwencje takiego ataku będą „przerażające”.

– To największa mobilizacja wojsk w Europie od dekad – powiedziała. – Gdy rozmawiamy, Rosja wysyła jeszcze więcej żołnierzy i broni.

Zdaniem amerykańskiej dyplomatki, Moskwa planuje zwiększenie swojego kontyngentu na Białorusi, na północ od granic Ukrainy, do 30 tys. żołnierzy. Oświadczyła też, że Rosja próbowała „bez żadnych podstaw faktycznych przedstawić Ukrainę i kraje zachodnie jako agresorów, a także sprowokować pretekst do ataku”.

Rosyjski ambasador twierdził, że to Stany Zjednoczone „prowokują eskalację”, fałszywie oskarżając Moskwę o przygotowanie inwazji na Ukrainę.

– Czekasz, aż to się stanie tak, jakbyś chciała, aby twoje słowa stały się rzeczywistością – powiedział amerykańskiej ambasador. dyplomata do ambasador USA.

Głos zabrał też ambasador Ukrainy przy ONZ, Serhij Kyslyca, który podkreślał, że Rosja zgromadziła już około 130 tys. żołnierzy.

– Pytanie brzmi, dlaczego są tam te wszystkie rosyjskie siły. Zadaliśmy to pytanie na różnych forach, wysyłając jasne wiadomości – powiedział. Kyslyca dodał, że to „bezpośredni dowód na niechęć Rosji do deeskalacji i przygotowywanie się do usprawiedliwienia dalszej agresji”. Powiedział, że Ukraina popiera utrzymywanie otwartych kanałów dyplomatycznych, ale zarazem jest gotowa do obrony.

Przed wystąpieniem ukraińskiego dyplomaty Niebienzja opuścił salę posiedzeń Rady. Przeprosił i wyjaśnił, że musi spotkać się z Sekretarzem Generalnym.

Przeczytaj: Odpowiedź na odpowiedź – Rosja o stosunku USA do jej postulatów

Brytyjski premier Boris Johnson po spotkaniu z prezydentem Ukrainy w Kijowie powiedział, że jakakolwiek rosyjska inwazja byłaby „polityczną i humanitarną katastrofą”, a także „katastrofą militarną” dla Rosji i całego świata. Z kolei Wołodymyr Zełenski oświadczył, że „to nie będzie wojna Ukrainy i Rosji”, lecz „europejska wojna, na pełną skalę”.

Czytaj więcej: „To będzie europejska wojna, na pełną skalę”. Spotkanie Johnson-Zełenski w Kijowie

Zobacz: Johnson: Putin chce „nowej Jałty” i nowego podziału stref wpływów w Europie

Przypomnijmy, że we wtorek polska delegacja rządowa, na czele z premierem Mateuszem Morawiecki, przybyła do Kijowa. Szefowi rządu towarzyszyli m.in. szef KPRM Michał Dworczyk, rzecznik rządu Piotr Muller, sekretarz stanu i pełnomocnik Rządu do spraw Polonii i Polaków za Granicą Jan Dziedziczak. Szef rządu spotkał się z premierem Ukrainy, Denysem Szmyhalem, z którym wystąpił na wspólnej konferencji prasowej. Powiedział m.in., że dziś cały Zachód musi się zjednoczyć na rzecz Ukrainy. Poza Morawieckim i Johnsonem, do Kijowa przybył też premier Holandii.

W tym samym dniu wizytę w Moskwie złożył premier Węgier Viktor Orban, który spotkał się z Władimirem Putinem. Jak pisaliśmy, przyjechał z szeregiem propozycji współpracy dwustronnej i prawie wszystkie spotkały się z pozytywną odpowiedzią strony rosyjskiej. Rosja i Węgry zgodziły się na zwiększenie dostaw gazu o 1 mld metrów sześc. To o jedną szóstą więcej niż w minionym roku. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie na początku kwietnia na szczeblu gospodarczym. Osobno Putin wyróżnił współpracę między Moskwą a Budapesztem w sferze nuklearnej.

Na konferencji prasowej po rozmowach Władimir Putin powtórzył, że USA i NATO zignorowały kluczowe punkty rosyjskich propozycji nowego porządku bezpieczeństwa w Europie, ale Moskwa liczy na dalszy dialog i osiągnięcie porozumienia. Skarżył się, że Rosja została „porzucona, po prostu oszukana”, kiedy obiecano jej, że NATO nie będzie rozszerzać się na wschód. Zdaniem rosyjskiego prezydenta Ukraina będąc w przyszłości w NATO może próbować odbić Krym, wciągając w wojnę cały Sojusz. Nie wykluczył też, że USA mogą próbować wciągnąć Rosję w konflikt stymulując „jakichś banderowców do rozwiązania kwestii Donbasu czy Krymu środkami zbrojnymi”.

Premier Węgier, który swoją wizytę w Moskwie nazwał „działaniem na rzecz pokoju”, wyraził przekonanie, że można przezwyciężyć różnice w stanowiskach Federacji Rosyjskiej i Zachodu. Według Orbána możliwe jest zawarcie porozumień, które gwarantują pokój i bezpieczeństwo Rosji i które będą do zaakceptowania przez kraje członkowskie NATO. Podkreślił, że w Unii Europejskiej nie ma ani jednego przywódcy, który chciałby konfliktu z Rosją.

bbc.com / msn.com / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply