Na Białorusi ruszyła kampania wyborcza do niższej izby parlamentu – Izby Reprezentantów. Trwa zgłaszanie kandydatów do miejscowych komisji wyborczych. Prawo do kandydowania mają osoby powyżej 21 roku życia, które nie były dotąd karane sądownie.

Kandydat ma być wyłoniony poprzez zebranie 1000 podpisów w swoim okręgu wyborczym lub decyzją partii politycznej, która ma swoje struktury w danym okręgu wyborczym. Kandydata może również wysunąć tzw. kolektyw pracowniczy przedsiębiorstwa lub firmy, mającej siedzibę na terenie okręgu wyborczego, w którym pracuje conajmniej 300 osób. Okręgów wyborczych jest 110, są to okręgi jednomandatowe. Obowiązuje frekwencja 50% wyborców. Wybory mają się odbyć 28-go września beżącego roku.

Powyższe ustalenia nie wydają się być rygorystyczne, jednak trzeba wziąć pod uwagę realia białoruskie, w których zarejestrowane partie polityczne nie mają swoich struktur w większości okręgów, więc mogą liczyć tylko na duże miasta. Nie mają tych struktur nie z przyczyny braku zwolenników, lecz głównie z przyczyn technicznych (nie mają adresu prawnego etc.), którymi władza przebiegle operuje, by do takiej działalności partii politycznych nie dopuścić.

Barierą która okazała się dla opozycji nie do pokonania są komisje wyborcze. Utworzono 6,5 tys. komisji, do których powołano 70 tys. osób. W poprzednich wyborach władza nie dopuściła żadnego przedstawiciela opozycji do komisji wyborczych. Teraz są pojedyńcze przypadki, jak na przykład w całym Obwodzie Grodzieńskim dopuszczono jednego przedstawiciela opozycji do jednej komisji.

Generalnie opozycyjne ruchy i partie polityczne do dzisiaj nie wypowiedziały się jednoznacznie na temat tych wyborów. Zdania są podzielone. Część nawołuje do natychmiastowego zbojkotowania, jak na przykład Konserwatywno-Chrześcijańska Partia BNF Zenona Paźniaka która wyraża się o tej kampanii wyłącznie jako o “farsie wyborczej”. Także Inicjatywa Obywatelska “Europejska Białoruś” ustami swego lidera Andreja Sannikowa oświadczyła o bojkocie wyborów.

Większość sił politycznych, opozycyjnych wobec reżimu Łukaszenki, skłania się ku odwołaniu swoich kandydatów, mających wystartować w wyborach parlamentarnych. Warunkiem udziału w wyborach dla partii zrzeszonych w tzw. Zjednoczonych Siłach Demokratycznych (BNF – Lawona Barszczeuskiego, Zjednoczona Partia Obywatelska, Partia Komunistów Białoruska – Sergieja Kalakina) do niedawna było dopuszczenie ich przedstawicieli do komisji wyborczych. Teraz już wiemy, że przedstawicielstwo sił opozycyjnych w tych komisjach jest znikome.

Na razie co prawda nie widać zdecydowanych kroków ze strony tych partii. Czekają na dalszy rozwój wydarzeń, z tym, żeby ogłoszony przez nich bojkot był całkiem uzasadniony. Mimo wysokiego prawdopodobieństwa bojkotu, prowadzą jednak w początkowej fazie kampanię wyborczą, aby wyłonić swoich kandydatów – zbierają podpisy, roznoszą ulotki, spotykają się z ludźmi. Na pytanie, jaki jest sens tej pracy, zwykle odpowiadają następująco: Chcemy wykorzystać te chociaż ograniczone, ale legalne drogi dla dojścia do wyborców, z tym, żeby wytłumaczyć im przyczyny istniejącej sytuacji politycznej, a co do wyników tej kampanii – nie mamy złudzeń, będzie to proste liczenie głosów według tow. Józefa Stalina.

Partia BNF Wincuka Wiaczorki jescze nie podjęła ostatecznej decyzji o udziale lub bojkocie. Taką decyzję ma podjąć zjazd tej partii, który się odbędzie 10 sierpnia br. Wysoce prawdopodobnym wydaje się, że ta decyzja będzie wyznacznikiem dla reszty sił zebranych we wspomnianych wcześniej Zjednoczonych Siłach Demokratycznych.

Lecz nie mniej prawdopodobnym jest wariant, w którym na obecnym etapie partie opozycyjne podejmą decyzję o udziale w wyborach, aby tuż po rejestracji i przeprowadzeniu kampanii wyborczej wycofać swoich kandydatów.

Cóż, poczekamy, zostało nam nie dużo czasu. Jednak nic, jak na razie, nie wskazuje na to, że te wybory mają coś rzeczywiście w sytuacji białoruskiej zmienić. Przeważa to same rutynowe działanie, tak ze strony władz, jak i ze strony opozycji. Żadnych nowych pomysłów oraz prób ich realizacji, a z wobec tego brak nadziei na zmiany.

Jan Bury

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply