Szef MSZ Jacek Czaputowicz komentując apel o nieodwoływanie Jana Piekły z Ambasady RP w Kijowie, podpisany m.in. przez Agnieszkę Romaszewską, Marię Przełomiec i Marcina Reya powiedział, że nie ma takiej możliwości, a decyzja w tej sprawie zapadła „wiele miesięcy temu”.

W rozmowie z PAP szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicza pytany o zmianę na stanowisku Ambasadora RP na Ukrainie pozytywnie ocenił pracę odchodzącego ambasadora w Kijowie Jana Piekły. Zaznaczył jednak, że „z drugiej strony chyba potrzeba jakiegoś nowego spojrzenia na stosunki polsko-ukraińskie i umocnienia też naszej reprezentacji w Kijowie”. W opinii szefa MSZ w obecnym kontekście, w związku z nadchodzącymi na Ukrainie wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, to dobry moment na zmianę polityczną.

Przypomnijmy, że prezydent Andrzej Duda potwierdził, że na nowego Ambasadora RP na Ukrainie, zaproponowano wiceszefa MSZ Bartosza Cichockiego. Duda przychylił się do argumentacji resortu dyplomacji, że w Kijowie „potrzebna jest większa dynamika w działaniu”.

 

O odwołanie Piekły wnioskował szef MSZ. Teraz Czaputowicz tłumaczył, że wysłanie na Ukrainę Cichockiego będzie podkreśleniem wzajemnych stosunków. Jak mówił, Cichocki to „profesjonalista, który nadzorował Departament Wschodni MSZ i zna świetnie sprawy ukraińskie”. Potwierdził też, że Ukraińcy wiedzą o tej zmianie „od jakiegoś czasu”.

Tydzień temu na łamach radia Wnet opublikowano apel skierowany do prezydenta Andrzeja Dudy. Jak informowaliśmy, podpisani pod nim „polscy naukowcy i eksperci, przedsiębiorcy, dziennikarze, działacze polskich środowisk na Ukrainie” apelowali o nieodwoływanie Jana Piekły ze stanowiska ambasadora. Chcieli, żeby pozostał na stanowisku „do końca okresu urzędowania, lub chociażby do końca kampanii wyborczej przed wyborami do Rady Najwyższej Ukrainy”. Wśród osób podpisanych pod apelem znaleźli się m.in. Piotr Zaremba, Maria Przełomiec, Marcin Rey i Agnieszka Romaszewska, szefowa TV Biełsat.

Szef MSZ odnosząc się do tego apelu powiedział, że raczej nie ma możliwości pozostawiania Piekły na na stanowisku, bo data zakończenia jego urzędowania jest określona. Dodał, że „odwołanie ambasadora Piekły zostało ustalone wiele miesięcy temu”.

Zdaniem Czaputowicza, zmiany na stanowisku ambasadora nie należy interpretować jako niechętnego gestu wobec Ukrainy. Twierdził, że intencją jest poprawa wzajemnych stosunków z Ukrainą i, jak podaje PAP, „poszukanie możliwości dyplomatycznego rozwiązania problemów, takich jak ekshumacje czy ‘pewne kwestie historyczne’”.

– Minister Cichocki ma też swój zdecydowany styl działania, jasno, otwarcie mówi o pewnych problemach; a przecież nie o to chodzi, żeby udawać, że ich nie ma, bo te problemy są. Trzeba je w sposób dyplomatyczny artykułować i rozwiązywać – ocenił szef MSZ. Dodał też, że w MSZ Cichocki współtworzył polską politykę względem Ukrainy.

Przeczytaj: Giedroycizm nie wystarczył – wiceminister Cichocki nie dogodził Ukraińcom

Czytaj także: „Bardzo się cieszymy” – wiceminister spraw zagranicznych o imigracji zarobkowej z Ukrainy

Jak już informowaliśmy, prezydent Andrzej Duda z dniem 31 stycznia odwołał ze stanowiska Ambasadora RP w Kijowie Jana Piekło, znanego m.in. z ostrej krytyki polskiej pamięci o ludobójstwie na Wołyniu, które nazwał „epizodem bratobójczej walki między Ukraińcami a Polakami”, i wybielania OUN-UPA. Szef gabinetu prezydenta, Krzysztof Szczerski powiedział, że „planowane jest podwyższenie rangi reprezentacji Polski w Kijowie”.

W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Włodzimierz Osadczy, historyk i dyrektor Centrum Ucrainicum KUL komentując tę sprawę zauważa, że w kontekście odwołania Piekły „jedna jaskółka wiosny nie czyni”. Jego zdaniem, nie należy do tego zbyt entuzjastycznie podchodzić, choć zaznacza, że powinno to się stać już dawno temu.

– Takie zmiany personalne (…) bez zmiany polityki i dyplomacji w ogóle, nic nie wnoszą. Będziemy mogli mówić o pewnych różnicach kosmetycznych, np. stylu, natomiast trudno byłoby mówić o różnicach konceptualnych. Więc w świetle informacji, że jako następca szykowany jest wiceminister Bartosz Cichocki odnoszę wrażenie, że jest to właśnie polityka „wypuszczania pary” i łagodzenia pewnych relacji wewnątrzpolitycznych – uważa prof. Osadczy, dodając, że „pan Cichocki mało czym się od Piekły różni”.

– Widzimy więc, że nie ma co się oszukiwać. (…) linia polityczna nie zmieni się dopóty, dopóki dyplomacja polska będzie sterowana z ośrodków poza granicami państwa polskiego – zaznacza historyk.

PAP / RIRM/ Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply