Ponad 30 promoskiewskich separatystów zginęło podczas walk z ukraińską armią o Słowiańsk – podsumował minister spraw wewnętrznych Ukrainy Arsen Awakow.

Taką samą liczbę zabitych wymienia sztab prorosyjskiej samoobrony Słowiańska. – Według naszych ocen, po stronie terrorystów zabito ponad 30 osób. Rannych są dziesiątki – poinformował Awakow. Minister oświadczył, że po stronie sił MSW i armii Ukrainy, które uczestniczą w operacji, czterech żołnierzy zginęło, zaś 20 odniosło rany. Szef MSW przekazał, że wśród separatystów jest wielu ludzi z Krymu, zdarzają się i etniczni Rosjanie. – Dziś byli i Czeczeni – podkreślił Awakow.

Wczorajszego ranka sytuacja w Słowiańsku i jego okolicach była spokojna, a ukraińskie siły skoncentrowane były we wsi Semeniwka, 27 kilometrów na południe od miasta. Do najbardziej gorących walk między separatystami a siłami MSW i wojskami Ukrainy doszło w poniedziałek w godzinach porannych. Wówczas ukraiński resort obrony przekazał, że podczas akcji siły rządowe straciły śmigłowiec. Maszyna została zestrzelona „z broni maszynowej dużego kalibru”. Pilot zdołał się uratować. Wcześniej w Słowiańsku separatyści zestrzelili z użyciem przenośnych zestawów rakietowych dwa śmigłowce ukraińskiej armii. Minister Awakow oświadczył, że operacja antyterrorystyczna na wschodzie Ukrainy jest utrudniona ze względu na konieczność unikania ofiar wśród ludności cywilnej. – Nie strzelamy do cywilów – zapewnił.

Tymczasem minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powiedział, że Moskwa dopuszcza możliwość nowych rozmów w sprawie Ukrainy, lecz że bez udziału południa i wschodu Ukrainy i bez wdrożenia wcześniejszych ustaleń nie mają one sensu. Ławrow oświadczył też, że czymś „niezwykłym” byłoby przeprowadzenie wyborów na Ukrainie, gdy wojsko jest wykorzystywane przeciw cywilom.

Według najnowszych ustaleń, ponad 3 mln wyborców może wziąć udział w zaplanowanym na niedzielę referendum niepodległościowym w obwodzie donieckim. Takie dane przedstawił przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Roman Lagin. Powstanie tej republiki prorosyjscy separatyści ogłosili przed miesiącem. – Mamy 3,2 mln wyborców, tyle mniej więcej wydrukowano kart do głosowania. Obecnie są 2224 obwody wyborcze, ale będziemy je komasować i najpewniej zostanie 1200 – powiedział Lagin.

30 kwietnia wiceprzewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej Ukrainy Andrij Mahera poinformował o zablokowaniu dostępu do bazy danych państwowego rejestru wyborców w 14 oddziałach – po siedem w obwodach donieckim i ługańskim. Mahera podkreślił, że nie może być mowy o żad-nym legalnym referendum w tzw. Donieckiej Republice, a referendum może być jedynie ogólnokrajowe lub lokalne.

Władze centralne zadecydowały też o zawieszeniu wszystkich przylotów i odlotów z lotniska w Doniecku. Dodano, że odwołano wszystkie loty międzynarodowe, ale czasowo odprawiano jeszcze rejsy do Kijowa. Nie wiadomo, kiedy loty zostaną wznowione. Media na Ukrainie, powołując się na przedstawicieli rządu, podają, że decyzję taką podjęto „do czasu ustabilizowania sytuacji”.

Odwołana defilada

Rząd Ukrainy obawia się moskiewskich prowokacji również w innych miastach, w tym w stolicy kraju. W związku z tym zadecydowano, że nie odbędzie się w Kijowie defilada z okazji obchodzonego na Ukrainie 9 maja Dnia Zwycięstwa. – Mamy informacje, że potrzebny jest obrazek dla rosyjskich stacji telewizyjnych, na którym weterani są bici i napadani – wyjaśnił jednej z ukraińskich telewizji szef kijowskich władz miejskich Wołodymyr Bondarenko. W centrum stolicy obchody Dnia Zwycięstwa będą ograniczone do składania kwiatów pod pomnikami oraz do koncertów. Przed prowokacjami w dniach 8-9 maja ostrzegł także sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Parubij. – Robimy wszystko, by do nich nie dopuścić ani w Kijowie, ani w regionach – powiedział. W ocenie Parubija, prowokacje zaplanowano w Doniecku, Ługańsku, Zaporożu, Charkowie, Chersoniu, Mikołajowie i Odessie.

Z kolei na anektowanym przez Rosję Krymie coraz większe szykany spotykają tamtejszych Tatarów, którzy nie uznali przyłączenia półwyspu do Federacji Rosyjskiej. Jeden z liderów tej społeczności, przewodniczący Medżlisu (parlamentu) Refat Czubarow powiadomił, że nowe rosyjskie władze Krymu zagroziły, iż pociągną do odpowiedzialności sądowej za ekstremizm aktywistów lokalnej społeczności muzułmańskiej. Czubarow powiedział, że przybyła w niedzielę do Medżlisu prokurator Krymu Natalia Pokłonskaja przeczytała mu dokument zatytułowany „Ostrzeżenie o niedopuszczalności działań ekstremistycznych”. Przy czym – jak zaznaczył przewodniczący Medżlisu – kopii dokumentu mu nie udostępniono. Ostrzeżenie nastąpiło dzień po przepychankach, do jakich doszło w sobotę między siłami policji a ponad 2000 Tatarów, którzy przybyli na granicę okupowanego Krymu, by powitać swego legendarnego przywódcę, długoletniego więźnia sowieckich łagrów Mustafę Dżemilewa. Dżemilew przeszedł kontrolę w ukraińskim punkcie granicznym, jednak po stronie rosyjskiej usłyszał, że nie może wjechać do swojej ojczyzny. Władze rosyjskie wyjaśniają, że przywódca Tatarów ma pięcioletni zakaz wjazdu na terytorium Federacji Rosyjskiej.

Zagrożona Tymoszenko

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowała sztab wyborczy Julii Tymoszenko, że życiu kandydatki partii Batkiwszczyna na prezydenta kraju zagraża niebezpieczeństwo. – SBU przekazała dziś Zarządowi Ochrony Państwowej (odpowiednik BOR), który zapewnia ochronę Julii Tymoszenko jako kandydatce na prezydenta, wiadomość o zagrożeniu dla jej życia – oświadczyła rzecznik byłej premier Maryna Soroka. Tymoszenko, która w czasach prezydentury obalonego w lutym Wiktora Janukowycza spędziła 2,5 roku w więzieniu, skazana za nadużycia przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku, wyszła na wolność po ucieczce byłego szefa państwa z kraju. 53-letnia Tymoszenko nie cieszy się przed zaplanowanymi 25 maja wyborami zbyt wielkim poparciem Ukraińców. Według kwietniowych sondaży, na Tymoszenko zagłosowałoby jedynie 14 proc. wyborców zdecydowanych pójść do urn.

Do prowokacji ukraińscy deputowani do Rady Najwyższej zaliczyli także wczorajsze wystąpienie Petra Symonenki, przywódcy Partii Komunistycznej. W zgodnej ocenie większości ukraińskich parlamentarzystów przemowa Symonenki w ukraińskim parlamencie była „przesycona separatyzmem”. W związku z tym zadecydowano o wykluczeniu komunistów z dalszej części obrad. Żadne inne szczegóły nie są znane, gdyż wczorajsze poranne posiedzenie parlamentu było zamknięte dla prasy. Deputowani spotkali się na nim z ministrami resortów siłowych, którzy raportowali o przebiegu operacji antyterrorystycznej we wschodnich obwodach Ukrainy. Jak poinformowano, parlament nie poparł rządowej inicjatywy przeprowadzenia 25 maja, w dniu wyborów prezydenckich, referendum w sprawie jedności państwa i decentralizacji władzy. Większość deputowanych uznała, że referendum „nie może odbywać się pod lufami karabinów”.

Łukasz Sianożęcki

„Nasz Dziennik”

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jazmig
    jazmig :

    Postawmy sprawę na nogach, a nie na głowie. Nie ulega wątpliwości, że kijowska klika to banderowcy. Agresja na wschodnie regony Ukrainy, zamiast rozmów o przyszłości kraju, dowodzi, że oni są gotowy wymordować wszystkich, którzy nie zgadzają się na ich władzę.

    Jest to typowa banderowska logika myślenia. Nie jestem fanem Rosji, pamiętam o zbrodniach na Polsce i Polakach, ale w tym akurat przypadku, rację ma niestety Rosja.