Wójt Dorohuska, który rozwiązał protest polskich przewoźników, twierdząc, że ludzie tracą przez to pracę przyznał, że nie rzeczowych posiada danych na potwierdzenie tych twierdzeń. „Okazuje się, że wójt zwyczajnie kłamał” – komentuje Łukasz Warzecha.
Dwa tygodnie temu wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa podjął decyzję o rozwiązaniu protestu przewoźników przy granicy z Ukrainą. „Nie mogę dłużej pozwalać na to, żeby mieszkańcy gminy tracili pracę” – twierdził samorządowiec. Według niego, przez blokowanie granicy na terenie gminy Dorohusk znikają miejsca pracy.
PRZECZYTAJ: Przedstawiciel ukraińskiego biznesu interweniował u wójta Dorohuska przed rozwiązaniem protestu przewoźników
Z pytaniami w tej sprawie zwrócił się do urzędu gminy Dorohusk publicysta Łukasz Warzecha. Poprosił m.in. o wskazanie, w jakich sektorach protest przewoźników spowodował utratę zatrudnienia w gminie Dorohusk oraz ile osób od momentu rozpoczęcia protestu pracę z jego powodu straciło. Zapytał też, skąd urzędnicy gminy mieli informacje, że organizatorzy protestu rzekomo nie wywiązywali się z zobowiązań dotyczących przepuszczania transportów z pomocą humanitarną oraz ładunkami łatwo się psującymi i niebezpiecznymi i co w tej sprawie zrobiono.
Warzecha opublikował w środę odpowiedzi, jakich udzielił Wojciech Sawa, wójt gminy Dorohusk.
„Gmina nie posiada danych w jakich dokładnie sektorach nastąpiła utrata miejsc pracy i jaka to była liczba” – czytamy w odpowiedzi. W kwestii rzekomego nie wywiązywania się protestujących z warunków protestu i rzekomego nie przepuszczania transportów z pomocą humanitarną czy ładunkami niebezpiecznymi wójt oświadczył, że informacje te pochodziły od służb mundurowych.
„Nie dysponujemy liczbą transportów w konkretnych kategoriach, które nie zostały przepuszczane zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami” – podał Sawa.
„Ustalenia z organizatorami zgromadzeń, które odbywają się lub odbywały na terenie gminy Dorohusk, były podejmowane przez policję z protestującymi na spotkaniach, które odbywały się przed każdym zgromadzeniem” – dodał.
„Okazuje się, że wójt zwyczajnie kłamał – nie miał takich informacji” – skomentował Warzecha, odnosząc się do twierdzeń Wojciecha Sawy o znikaniu miejsc pracy w gminie z powodu protestu.
Pamiętają Państwo, jak przed Świętami wójt gminy Dorohusk rozwiązał protest przewoźników? Powoływał się wtedy https://t.co/Ggov9SKy4q. na to, że w gminie przez protest znikają miejsca pracy. Okazuje się, że wójt zwyczajnie kłamał – nie miał takich informacji.
Jakiś czas temu…— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) December 27, 2023
Przeczytaj: Były ukraiński minister: protest przewoźników to robota rosyjskiego wywiadu, co robią nasze służby?
Pierwszą rzeczą, którą należy zrobić, jest odblokowanie granicy. Sytuacja, w której nad przyjaznymi stosunkami ukraińsko-polskimi wisi cień zablokowanej granicy, jest niedopuszczalna i szkodliwa – oświadczył szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba podczas wizyty ministra Radosława Sikorskiego w Kijowie.
Według strony ukraińskiej, podczas rozmów polskich i ukraińskich wiceministrów w Kijowie uzgodniono plan działań na rzecz odblokowania granicy polsko-ukraińskiej, gdzie trwa protest polskich przewoźników i rolników. „Strony osiągnęły porozumienie w sprawie rozwiązań kompromisowych i ich wdrożenia” – informuje ukraińskie ministerstwo odbudowy.
Czytaj także: Ukraińskie media: Tusk obiecał, że jego rząd odblokuje granicę z Ukrainą
Polscy przedsiębiorcy skarżą się na brak równego dostępu do rynku Ukrainy w porównaniu do możliwości operowania przewoźników ze wschodu w Polsce. Chodzi o zniesienie pozwoleń na prowadzenie transportu dla podmiotów ukraińskich, podczas gdy obowiązują one polskie firmy na Ukrainie. W dodatku ukraińskie firmy nie muszą spełniać wszystkich regulacji narzucanych przez normy unijne. W poniedziałek do protestu dołączyli także słowaccy i węgierscy kierowcy.
Kresy.pl / X
Wójt skompromitował sie w czasie tego protestu tak samo jak milicja czyli bardzo mocno.
Jak ma być dobrze skoro w milicji służą ukraińcy szkoleni w Szczytnie – walą naszych tirowców aż miło i ręka im nie zadrży .