Polska zmaga się z trudnymi warunkami energetycznymi, wynikającymi z bezwietrznej pogody i dużego zapotrzebowania na energię. System ratują elektrownie węglowe i gazowe.
W środę, 6 listopada, Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) ogłosiły tzw. „okres przywołania na rynku mocy” – procedurę mającą na celu zwiększenie rezerwy energetycznej, by zapewnić stabilność systemu od godz. 16:00 do 19:00. W tym czasie wytwórcy, w tym stare elektrownie węglowe oraz nowe bloki gazowe, otrzymali polecenie pracy z pełną mocą, aby sprostać zwiększonemu zapotrzebowaniu na prąd w kraju.
Brak wiatru wyłączył możliwość korzystania z energii wiatrowej, zmuszając operatora do uruchomienia rezerwowych źródeł energii, co wiąże się z dodatkowymi kosztami. Dla użytkowników taryf dynamicznych oznacza to wysokie wzrosty cen energii.
W środę między godz. 17:00 a 18:00 cena kilowatogodziny w ofercie dynamicznej wzrosła aż do 3,38 zł, czyli o 445% więcej niż cena zamrożona przez rząd (0,62 zł za kWh). Dla porównania, cena energii spadnie dopiero po godzinach szczytu, obniżając się do 81 groszy po godz. 21:00 i 68 groszy po godz. 22:00.
Podobne okresy przywołania na rynku mocy wprowadzane są przez PSE, gdy dostępna rezerwa mocy spada poniżej wymaganych 9%, co może być zagrożeniem dla stabilności systemu. Choć sytuacja ta nie ma wpływu na odbiorców indywidualnych korzystających ze standardowych taryf, użytkownicy taryf dynamicznych odczuli wyraźny wzrost kosztów.
Taryfa dynamiczna, mimo że umożliwia oszczędności w warunkach wysokiej produkcji z energii odnawialnej, może okazać się kosztowna w dni o dużym zapotrzebowaniu i małej produkcji z OZE.
W obecnych warunkach pogodowych – niskiej wietrzności i gęstych mgłach, przed którymi ostrzega IMGW – PSE zdecydowały o pełnym wykorzystaniu dostępnych zasobów energetycznych. Sytuację dodatkowo utrudniają planowane przeglądy w największych elektrowniach węglowych (Kozienice, Jaworzno, Opole) oraz dłuższa awaria elektrowni w Turowie.
Ceny energii w Polsce są najwyższe w Europie i prawdopodobnie najwyższe na świecie – podkreśla Business Insider. Powód to wysokie opodatkowanie energetyki węglowej, m.in. unijne opłaty za emisje.
Serwis Business Insider zwrócił uwagę niedawno, że „ceny energii w Polsce są 2,5-krotnie wyższe niż w Norwegii, a o jedną czwartą wyższe niż w Niemczech, Szwajcarii i Danii. Są najwyższe w Europie i prawdopodobnie najwyższe na świecie”. Drogi prąd to konsekwencja wysokiego opodatkowania energetyki węglowej.
„Nie jest to energia droga ze swojej natury, nawet przy obecnych cenach węgla. Wszak Chiny i Indie bazują na energii z węgla, a to kraje, które szukają najniższych cen surowców i najniższych cen energii, żeby utrzymać konkurencyjność cenową taką, że i koszt transportu na drugi koniec świata jej znacząco nie naruszy. Według danych Międzynarodowej Agencji Energii Chiny w lipcu br. 56 proc. prądu miały z węgla, a Indie 67 proc. W polskiej drożyźnie chodzi nie o węgiel, ale o podatki, a konkretnie poza VAT i akcyzą jeszcze o konieczność wykupu przez elektrownie praw do emisji CO2” – czytamy.
Tracą na tym firmy wykorzystujące ogromne ilości energii, m.in. cementownie, producenci nawozów, chemikaliów, stali aluminium czy nawet papieru. Uderza to w naszą konkurencyjność. Jak podkreśla BI, to problem także dla spółek energetycznych.
CZYTAJ TAKŻE: Ceny gazu będą jeszcze wyższe? Powodem zastrzeżenia KE i planowane przez rząd regulacje
Kresy.pl / wyborcza.biz
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!