Azerbejdżan przy pomocy dronów testuje model działań bojowych, który w perspektywie może całkowicie zmienić obraz boju lądowego we wszystkich wojnach przyszłości. Na naszych oczach tworzy się obraz wojny przyszłości – czytamy w rosyjskiej analizie konfliktu w Górskim Karabachu.

Przed tygodniem rosyjska gazeta „Wzgljad”, vz.ru, zamieściła analizę konfliktu w Górskim Karabachu z perspektywy rosyjskich analityków wojskowych. Już na wstępie autor artykułu, Wiktor Sokirko zwraca uwagę, że konflikt ten znacząco różni się od wcześniejszych starć w tamtym regionie, przede wszystkim z uwagi na masowe wykorzystanie dronów uderzeniowych.

„Azerbejdżan przy pomocy dronów testuje przeciwko Górskiemu Karabachowi model działań bojowych, który w perspektywie może całkowicie zmienić obraz boju lądowego we wszystkich wojnach przyszłości” – czytamy w tekście. „Na naszych oczach tworzy się jakiś obraz wojny przyszłości, kiedy w bój idą zdalnie sterowane z odległości maszyny”.

Zaznaczono, że Azerowie codziennie donosili o zniszczeniu licznych armeńskich systemów artyleryjskich, przeciwlotniczych czy pojazdów opancerzonych, w tym szczególnie czołgów. W tym względzie szczególne miejsce zajmują systemy bezzałogowe, które pokazały w Górskim Karabachu efektywność swojego działania. Strona azerbejdżańska szeroko rozpowszechniała nagrania, na których drony, głównie produkcji tureckiej i izraelskiej, atakowały armeńskie czołgi.

Wcześniej pisaliśmy, że nagrania publikowane przez Ministerstwo Obrony Azerbejdżanu wskazują, że strona azerska intensywnie wykorzystuje bezzałogowce do zwalczania armeńskich pojazdów opancerzonych i systemów przeciwlotniczych w Górskim Karabachu. Ma to też wywoływać wyraźny efekt psychologicznych u armeńskich żołnierzy. Nagrania wskazują na powszechne wykorzystywanie przez armię Azerbejdżanu bezzałogowców do niszczenia armeńskiego sprzętu wojskowego, głównie pojazdów opancerzonych, systemów przeciwlotniczych oraz zapasów amunicji dla artylerii. Dotyczy to dronów produkcji izraelskiej, w typie amunicji krążącej (Heron, Harop, Orbiter-1K, Skystriker), jak również produkowanych przez Turcję dronów zwiadowczo-uderzeniowych Bayraktar TB2.

Zobacz: Azerbejdżan prezentuje skuteczność ataków na armeńskie cele przy użyciu amunicji krążącej [+VIDEO]

Zobacz także: Górski Karabach: Przy pomocy dronów uderzeniowych zniszczono kilka przeciwlotniczych systemów Osa [+VIDEO/+FOTO]

Rosyjska gazeta dodaje, że Armenia również aktywnie korzysta z dronów, z czego 90 proc. to maszyny własnej produkcji, głównie lekkie bezzałogowe rozpoznawcze, ale również uderzeniowe, jak Krunk-25-1. Nie posiadają one jednak dużej siły uderzeniowej (ładunek bojowy o sile do 15-20 kg trotylu) czy prędkości (do 140 km/godz.). Armenia dysponuje kilkudziesięcioma takimi dronami, teoretycznie zdolnymi do niszczenia pojazdów opancerzonych przeciwnika, ale uwagę zwraca, że Ormianie raczej nie chwali się udanymi atakami takich pojazdów, przypuszczalnie dlatego, że nie ma ich zbyt wiele na koncie.

Przeczytaj: Siły Górskiego Karabachu zniszczyły kolejne azerbejdżańskie samoloty i czołgi

Zobacz też: Górski Karabach: Armenia informuje o zestrzeleniu kilkudziesięciu azerskich dronów [+VIDEO]

Należy dodać, że resort obrony Armenii opublikował szereg nagrań, przedstawiających ataki na ciężki sprzęt wojskowy Azerbejdżanu. Ofiarami armeńskiej artylerii i przeciwpancernych pocisków kierowanych są zarówno czołgi podstawowe, bojowe wozy rozpoznawcze, jak i wozy zabezpieczenia technicznego. zwiadowczo-uderzeniowych Bayraktar TB2.

Rosyjscy eksperci zaznaczają, że Armenia pod względem dronów jest daleko w tyle za Azerbejdżanem, zarówno pod względem ich liczby, jak i jakości. Ponadto, Ormianie bazują głównie na lekkich maszynach rodzimej produkcji, podczas gdy Azerowie w większości używa izraelskich typu Aerostar, Hermes, Heron, Harop / Orbiter 2M oraz tureckich Bayraktar TB2. Ich zasięg działania ogranicza się do 250 km, a siła przenoszonego ładunku wynosi około 50 km, co w praktyce przekłada się na dwie rakiety przeciwpancerne lub głowicę bojową w wariancie drona-kamikadze, co jednak daje gwarancję zniszczenia jednego czołgu przeciwnika.

Koszt drona uderzeniowego Hermes to około 20 mln dolarów, a rozpoznawczego Orbiter 2M kilka lat temu szacowano na co najmniej 600 tys. dolarów. Zaznaczono, że azerbejdżańska armia często używa tych drugich, ale zarazem regularnie je traci. Wiadomo jednak, że w ostatnich latach Azerbejdżan tylko na systemy bezzałogowe przeznaczył 36 mln dolarów. Dla porównania stosunku koszt-efekt, używany zarówno przez Armenia jak i Azerbejdżan rosyjski czołg T-90 kosztuje około 4,5 mln dolarów, stąd bardziej opłacalne jest atakowanie ich rakietami, znacznie tańszymi od tych czołgów. Rosjanie zwracają uwagę, że tu opłacalne jest wykorzystywanie amunicji krążącej, czyli tzw. dronów-samobójców, których koszt jednostkowy to około 100 tys. dolarów, czyli kilkadziesiąt razy mniej niż czołgu, który mogą zniszczyć.

W tekście podkreśla się, że konflikt w Górskim Karabachu pokazał efektywność wykorzystania systemów bezzałogowych i świadczy o zmianie taktyki walki jako takiej. Ekspert wojskowy Aleksiej Chłopotow zaznacza, że „niebo jest całkowicie zdominowane przez bezzałogowce”, które determinują skalę możliwości użycia broni pancernej. „Ona jest przed nimi całkowicie bezbronna, nawet z wykorzystaniem systemów obrony aktywnej” – mówi Chłopotow, wskazując na wysokie ryzyku rzucania do walki pojazdów opancerzonych bez odpowiedniej ochrony.

Ekspert dodaje, że czołgi w znanej nam formule zaczynają odchodzić w przeszłość, a ich konstruktorzy powinni wyciągnąć poważne wnioski. Pojawia się zatem pytanie, po co w takim razie takie ciężkie opancerzenie dla załogi i maszyny, które można zniszczyć punktowym uderzeniem z powietrza, bez realnej możliwości przeciwdziałania? Drony atakują bowiem z góry w najsłabiej chronione strefy pojazdów opancerzonych, czyli przedział silnika i strop wieży. Ponadto, do pewnego stopnia potrafią one już samodzielnie wykryć cel i manewrować tak, żeby zagwarantować jego zniszczenie przy trafieniu.

Aleksiej Leonkow, ekspert wojskowy i redaktor magazyny „Arsenał Ojczyzny” zaznacza, że wszelkie bezzałogowce są skuteczne przeciwko czołgów wtedy, gdy nie ma żadnych środków obrony powietrznej, chroniącej sprzęt lądowy przed atakiem z powietrza.

„Sam bezzałogowiec jest dość wrażliwy na środki obrony przeciwlotniczej z uwagi na swoją niewielką prędkość i ograniczoną manewrowość. Można go łatwo zestrzelić przy pomocy przenośnych zestawów przeciwlotniczych, a nawet z wielkokalibrowego karabinu maszynowego czołgu. Wystarczy, że dron pojawi się w zasięgu wzroku strzelca, który odpowiednio przeszkolony może go zniszczyć. Inna sprawa, jeśli latający bezzałogowiec atakuje z większej odległości, jak to robi turecki Bayraktar, to wciąż można użyć przeciwko niemu środków walki radioelektronicznej lub systemy przeciwdronowe” – twierdzi Leonkow. Zaznacza, że żadna ze stron konfliktu w Górskim Karabachu nie dysponuje tego rodzaju sprzętem.

Ekspert uważa, że dlatego bezzałogowce „gubią się tylko przy kontakcie wzrokowym i, najwyraźniej, w dość dużej liczbie, chociaż rzeczywiste cyfry, jak można przypuszczać, są niższe”. Jego zdaniem, faktyczna efektywność dronów w zwalczaniu pojazdów opancerzonych jest przesadzona.

W tym kontekście Rosjanie zwracają uwagę na sytuację z Syrii, gdzie żołnierze rosyjscy często skutecznie odpierali ataki dronów na swoją bazę powietrzną w Chmejmim, wykorzystując do tego zarówno środki ogniowe i anty-dronowe, w szczególności systemy Pancyr-S1, oraz systemy walki radioelektronicznej. Jako najbardziej efektywne środki drugiego rodzaju do zwalczania małych dronów wymienia się systemy Repellent, Sapsan-Bekas, Kupoł, Rubież-Awtomatika, Łucz czy Piszczal.

Zwrócono też uwagę na najnowszy, przenośny mobilny kompleks do zwalczania dronów „Rat’”, opancerzony na podwoziu KamAZa i zdolny do wykrywania bezzałogowców z odległości 3-5 km, lecących z prędkością do 200 km/godz. System może eliminować drony środkami walki radioelektroczninej z odległości do 2,5 km lub laserem na dystansie do około 1 km.

Leonkow zaznacza też, że duże drony mogą być bardzo efektywnie wykorzystywane do działań rozpoznawczych i kierowania ogniem, przy czym w niektórych przypadkach, jak atak na kolumnę pancerną, nawet bardziej niż do bezpośredniego ataku.

Gazeta zaznacza, że użycie dronów w Syrii, Libii i Górskim Karabachu pokazuje, że systemy bezzałogowe mają przed sobą wielką przyszłość. „W Górskim Karabachu obecnie trwa, można powiedzieć, testowanie bezzałogowców i efektywność ich wykorzystania wciąż ustępuje sile ognia wieloprowadnicowych systemów rakietowych. Jednocześnie, trzeba wyciągnąć wnioski z ich wykorzystania, w tym w Rosji i zapewnić rozszerzanie możliwości obrony przed dronami” – napisano. Zaznaczono, że najważniejszą zaletą dronów nad systemami załogowymi jest to, że są relatywnie tańsze i bardziej masowe. Konflikt w Górskim Karabachu podkreśla potrzebę posiadania niedrogich, bezzałogowych systemów uderzeniowych, w liczbie setek maszyn. To wiąże się jednak również z wyszkoleniem ich operatorów.

Można z całą pewnością stwierdzić, że rosyjski Sztab Generalny z wielką uwagą bada konflikt w [Górskim] Karabachu. A przede wszystkim – z punktu widzenia pojawienia się nowych metod prowadzenia wojny z wykorzystaniem bezzałogowców” – czytamy w podsumowaniu.

Przypomnijmy, że tydzień temu zamieściliśmy omówienie kolejnych analiz dotyczących konfliktu armeńsko-azerbejdżańskiego w Górskim Karabachu, publikowanych przez ukraiński serwis „Defense Express”. Ukraińcy zwracają uwagę m.in. na wykorzystanie systemów bezzałogowych oraz amunicji krążącej i ich wysoką skuteczność, dzięki czemu Azerowie zdołali przerwać linie obrony Ormian.

Czytaj więcej: Ukraiński portal analizuje konflikt w Górskim Karabachu: „pierwsze skrzypce gra broń precyzyjna” [+VIDEO]

vz.ru / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply