Protestujący pojawili się pod zakładami „Wędlinka” w Dobrymdziale, w gminie Wieruszów już około godziny 6. Ponad setka rolników z Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych zablokowała we wtorek bramy wjazdowe do zakładu, który, jak twierdzą, nie skupuje od nich surowca, a jedynie przetwarza importowane z Zachodu tusze – informuje portal cenyrolnicze.pl.

Rolnicy nie wpuszczali transportów, co do których mieli podejrzenia, iż wiozą mięso czy półtusze spoza Polski – donosi portal Farmer.pl – Bez problemów wjeżdżały jednak ciężarówki rodzimych dostawców. Akcja nie powodowała zamknięcia drogi dla mieszkańców i tranzytu nie związanego z funkcjonowaniem zakładu.

Ten towar, który tu przyjeżdża nie może być dobrej jakości, nie może konkurować z naszym surowcem, z naszą wieprzowiną – mówi jeden z przedstawicieli protestujących na nagraniu wykonanym przez portal tugazeta.plNie ma innej możliwości jak słaba jakość, albo sztucznie zaniżone ceny. Policja była w tej chwili na zakładzie, właściciele za pół godziny wyjdą tutaj do nas porozmawiać, także bardzo dobrze. A my będziemy czekać na służby weterynaryjne, żeby zbadały zawartość tego samochodu, żeby wszyscy wiedzieli skąd ten towar jest i jakiej jakości. Będziemy tutaj stać i czekać. Sądzę, że nie będzie powtórki z Rawy Mazowieckiej, tam też zatrzymaliśmy auto, chcieliśmy żeby było sprawdzane. Musieliśmy czekać długo, bardzo długo. Musieliśmy przejść 10 km S8, utrudnić życie kierowcom, żeby przyjechali i zbadali. Mamy nadzieję, że służby wyciągnęły wnioski.

W ubiegły czwartek ci sami rolnicy blokowali trasę S8 na wysokości Rawy Mazowieckiej oraz znajdujące się w tej miejscowości zakłady mięsne.

Po kilku godzinach blokady i trwających około godziny negocjacjach, właściciele zakładu zgodzili się ujawnić skąd pochodzi rozbierane w “Wędlince” mięso.

W tej chwili proporcje dostaw rzeczywiście kształtują się niekorzystnie z punktu widzenia interesów polskiego rolnika – przyznał po rozmowach Jacek Piwowar, dyrektor zarządzający w „Wędlince” – Około 70 proc. trafiającego do nas mięsa pochodzi z importu, a jedynie 30 proc. od polskich dostawców. To jednak wynik wyłącznie warunków ekonomicznych i sytuacji panującej obecnie na rynku, na którą nie mamy wpływu.

Nie znaczy to jednak, byśmy jako firma polska i rodzinna byli z tej sytuacji zadowoleni – zastrzegał współwłaściciel firmy Piotr Gajewski – Chcielibyśmy i wolelibyśmy rozbierać mięso pochodzące z naszych świń, od polskich rolników. To byłby naturalny stan rzeczy.

Jak informuje portal Farmer.pl do protestujących przyjechał także poseł Paweł Rychlik (PiS) z Wielunia. Po rozmowie obiecał przekazać postulaty parlamentarzystom i szefom resortu rolnictwa. Wśród nich znalazły się żądania: natychmiastowego wstrzymania importu żywych świń i półtusz do Polski w cenach dumpingowych, wzmożenia kontroli jakości sprowadzanego do kraju mięsa i przetworów, wprowadzenia rozwiązań prawnych w celu ograniczenia tuczu nakładczego, aktywnej polityki państwa w celu ochrony polskiego rynku, budowy narodowego systemu gospodarki, uwzględniającego interes rodzimych producentów i konsumentów, a także postulaty związane ze zwalczeniem ASF – wypłaty odszkodowań poszkodowanym rolnikom i obiecywanej już redukcji populacji dzików.

– Rolnicy i przedstawiciele zakładu “Wędlinka”, którzy także tłumaczą się trudną sytuacją na rynku a zarazem dużą konkurencją i związanym z tym czynnikiem ekonomicznym zostali zaproszeni do przedstawienia swojego stanowiska ministrowi rolnictwa, Krzysztofowi Ardanowskiemu. Zrobią to osobiście podczas spotkania w piątek, które odbędzie się w Warszawie – zapowiadział poseł Paweł Rychlik.

Zobacz także: W ciągu trzech lat rząd PiS doprowadził do likwidacji 1/4 polskich gospodarstw chlewnych

Delegacja protestujących została wpuszczona na teren zakładu, gdzie odbywał się rozładunek. Nie przedstawiono zastrzeżeń co do jakości mięsa – dowiedział się portal tugazeta.pl. Ja informuje portal Farmer.pl mięso wieprzowe pochodziło z Holandii od świń ubitych 14-go grudnia.

Przypomnijmy, że rolnicy z ruchu AGROunia zablokowali w minioną środę autostradę A2 w Pruszkowie, w kierunku Warszawy. Domagali się m.in. skutecznej walki z ASF w Polsce, wypłaty odszkodowań za świnie wybite urzędowo w ramach walki z wirusem, czy odpowiedniego znakowania produktów rolno-spożywczych z zagranicy. Organizatorem protestu była AGROunia, ruch społeczno-polityczny rolników kierowany przez Michała Kołodziejczaka, działacza rolniczego i społecznego. Protest rolników zakończył się częściowym sukcesem – wstrzymaniem importu mięsa wieprzowego ze skażonych terenów na Litwie, oraz odwołaniem zastępcy Głównego Lekarza Weterynarii.

CenyRolnicze.pl/Farmer.pl/TuGazeta.pl/Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Gaetano
    Gaetano :

    Kolejna świetna akcja. Doprowadzenie do konsolidacji polskich rolników i stworzenie prężnie działającej i silnej grupy jest dla M. Kołodziejczaka nie lada wyzwaniem, a taka siła z pewnością byłaby już nie do zlekceważenia przez antypolską klikę. Kilka spotkań z jakimś dobrym specem od retoryki i wizerunku też by nie zaszkodziło.

    • Pol_AK
      Pol_AK :

      @Gaetano Ale co ma być dobrze? Ja mam 1,25ha dotacji żadnych nie biorę bo nie chcę, a chyba 1000+ się należy rocznie 🙂 Myślę jak zrobić coś co dobrze i EKONOMICZNIE będzie działać. W przyszłym roku postawię nowy budynek pod farmę królików jak się da z pełną komputeryzacją – samoróbka i wszystko bez dotacji za własne pieniądze i własnymi siłami…

      Rolnicy kasę biorą a wszystko popelina że… byle posiać i zebrać nie o plony chodzi. Ja w tym 1,25ha mam 0,3 ornego. Żeby uprosić kogoś aby to orał, siał, kombajnował to się proszę z flaszką oraz 1600zł mnie to kosztowało w tym roku.

      1 prawdziwego rolnika co znam to ma ok 100 byków, 80ha, z 3 nowe ciągniki, stary kombajn. Buduje za “bieżące wpływy” 4 domy dla swoich dzieci. Jak skończy budowy może w ciągu roku dwóch to sobie weźmie na kredyt z dofinansowaniem kombajn za 700tys.

      On się ze mną zgadza że dofinansowania muszą być zamknięte. Tylko on z innych pobudek… Oni nie potrafią się utrzymać z dofinansowaniem, a jak ono zniknie popadają a on będzie mógł skupować więcej ziemi – bo nie chcą sprzedawać ziemi nawet piasków. Zawsze 1000zł rocznie za nic.

      Czy tu nie powinno chodzić o ekonomiczny sukces? Bo nie łudźmy się to nie są rolnicy a przedsiębiorcy rolni, ale jacy z nich przedsiębiorcy jak się nie opłąca sprzedać?