Papież Franciszek w piątek 27 marca udzielił specjalnego błogosławieństwa Urbi et Orbi – Miastu i Światu. Na placu św. Piotra papież modlił się o ustanie pandemii koronawirusa. Prezentujemy pełny tekst papieskich rozważań.
Papież modlił się przed obrazem Matki Bożeś Śnieżnej (Salus Populi Romani) oraz przed pochodzącym z XIV wieku krucyfiksem przyniesionym z rzymskiego kościoła San Marcello al Corso – właśnie tam Franciszek 15 marca prosił Boga o ustanie pandemii. W 1522 r. krucyfiks był niesiony podczas procesji pokutnej we wszystkich dzielnicach Rzymu, by uchronić miasto przed panującą wtedy epidemią dżumy.
Modlitwa na pustym placu i przed pustą bazyliką Świętego Piotra rozpoczęła się od odczytania fragmentu Ewangelii św. Marka o burzy na jeziorze, podczas której apostołowie obudzili śpiącego Jezusa, prosząc, by ocalił ich przed żywiołem.
“From all the evils that afflict humanity, save us, O Lord.”
— Blessing „urbi et orbi” and prayer for an end to the pandemic by #PopeFrancis #UrbietOrbi pic.twitter.com/VK0N7jA4cF— Marcus Ae (@MarcusAe1) March 28, 2020
Po modlitwach błagalnych i adoracji Najświętszego Sakramentu papież udzielił błogosławieństwa Urbi et Orbi – Miastu i Światu.
#PopeFrancis blesses the city and the world from the steps of St.Peter’s #coronavirus #UrbietOrbi pic.twitter.com/NK6biIDhxj
— Delia Gallagher (@deliacnn) March 27, 2020
Poniżej pełny tekst rozważań Ojca Świętego z tego dnia:
„Gdy zapadł wieczór”. Fragment Ewangelii, który właśnie usłyszeliśmy, zaczyna się właśnie w ten sposób. Od tygodni nad światem panuje wieczór. Gęsta ciemność zebrała się nad naszymi placami, naszymi ulicami i naszymi miastami; przejęła nasze życie, wypełniając wszystko ogłuszającą ciszą i niepokojącą pustką, która zatrzymuje wszystko co minie; czujemy to w powietrzu, zauważamy gestach ludzi, ich spojrzeniach. Czujemy się przestraszeni i zagubieni. Podobnie jak uczniów w Ewangelii zaskoczyła nas nieoczekiwana burza. Zrozumieliśmy, że jesteśmy na tej samej łodzi, wszyscy jesteśmy wątli i zdezorientowani, ale jednocześnie ważni i potrzebni, wszyscy wezwani do wspólnego wiosłowania, każdy z nas potrzebuje pocieszenia drugiego. Na tej łodzi… jesteśmy wszyscy. Podobnie jak ci uczniowie, którzy mówili z niepokojem jednym głosem: „Giniemy”, tak i my zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy dalej myśleć tylko o sobie, ale tylko razem możemy to przezwyciężyć.
W tej historii łatwo jest się rozpoznać. Trudniej jest zrozumieć postawę Jezusa. Podczas gdy jego uczniowie są w naturalny sposób zaniepokojeni i zrozpaczeni, stoi on na rufie, w części łodzi, która tonie pierwsza. A co on robi? Mimo burzy śpi spokojnie, ufając Ojcu; to jedyny raz, kiedy w Ewangeliach widzimy śpiącego Jezusa. Kiedy się budzi, po uspokojeniu wody i wiatru zwraca się do uczniów z wyrzutem: „Czemu się boicie? Nie macie wiary?”
Spróbujmy zrozumieć. Na czym polega brak wiary uczniów, tak kontrastujacy z ufnością Jezusa? Nie przestali w niego wierzyć; przecież go wezwali. Ale widzimy też, jak go wzywają: „Nauczycielu, nie obchodzi cię, czy zginiemy?”. „Czy cię to nie obchodzi”: myślą, że Jezus nie jest nimi zainteresowany, nie dba o nich. Jedną z rzeczy, która najbardziej rani nas i nasze rodziny, kiedy to słyszymy, jest: „Czy cię nie obchodzę?” Jest to fraza, która rani i wyzwala burze w naszych sercach. Wstrząsnęłaby również Jezusem. Ponieważ on, bardziej niż ktokolwiek inny, troszczy się o nas. Rzeczywiście, gdy go wzywają, ratuje swoich uczniów przed zniechęceniem.
Burza ujawnia naszą wrażliwość i odkrywa te fałszywe i zbędne pewności, wokół których opracowaliśmy nasze codzienne harmonogramy, nasze projekty, nasze nawyki i priorytety. Pokazuje nam, jak pozwoliliśmy się stępić i osłabić te rzeczy, które karmią, podtrzymują i wzmacniają nasze życie i nasze społeczności. Burza ujawnia wszystkie nasze paczkowane idee i zapomnienie o tym, co karmi dusze naszego ludu; wszystkie te rzeczy, które znieczulają nas pewnymi sposobami myślenia i działania, które rzekomo „ratują” nas, ale zamiast tego okazują się niezdolne do nawiązania kontaktu z naszymi korzeniami i zachowania przy życiu pamięci o tych, którzy przed nami przeszli. Pozbawiamy się przeciwciał, których potrzebujemy, aby stawić czoła przeciwnościom losu.
W czasie tej burzy fasada szablonów, którymi kamuflowaliśmy nasze ego, zawsze martwiąc się o nasz wizerunek, odpadła, odkrywając raz jeszcze (błogosławioną) wspólną przynależność, której nie możemy pozbawić: naszą przynależność jako braci i sióstr.
„Dlaczego się boisz? Nie masz wiary?” Panie, twoje słowo dzisiejszego wieczora uderza nas i odnosi się do nas wszystkich. W tym świecie, który kochasz bardziej niż my, posuwamy się naprzód z zawrotną prędkością, czując się potężnymi i zdolnymi do wszystkiego. Chciwi zysku, grzęźniemy w naszych sprawach i dajemy się zwabić w pośpiech. Nie zatrzymaliśmy się na twoich zarzutach, nie obudziły nas wojny ani niesprawiedliwość na całym świecie, ani nie słuchaliśmy wołania biednych lub naszej chorej planety. Kontynuowaliśmy mimo wszystko, myśląc, że będziemy zdrowi w świecie, który jest chory. Teraz, gdy jesteśmy na wzburzonym morzu, błagamy Cię: „Obudź się, Panie!”.
„Dlaczego się boisz? Nie masz wiary?” Panie, wołasz do nas, wzywając nas do wiary. Nie tylko, aby uwierzyć, że istniejesz, ale przyjść do Ciebie i Tobie zaufać. Ten post pilnie nas wzywa: „Nawróćcie się!”, „Powróćcie do mnie z całego serca”. Wzywasz nas do wykorzystania tego czasu próby jako „czasu wyboru”. To nie jest czas Twego, ale naszego sądu: czas na wybranie tego, co ważne, a co przemija, czas na oddzielenie tego, co konieczne, od tego, co takie nie jest. Nadszedł czas, aby przywrócić nasze życie w stosunku do Ciebie, Boga, i innych. Możemy patrzeć na tylu wzorowych towarzyszy w tej podróży, którzy, choć przerażeni, zareagowali poświęcając swoje życia. To jest siła Ducha wylana i ukształtowana w odważne i ofiarne samozaparcie. To życie w Duchu może odkupić, docenić i pokazać, jak nasze życia są połączone i podtrzymywane przez zwykłych ludzi – często zapomnianych – którzy nie pojawiają się w nagłówkach gazet i czasopism ani na wielkich wybiegach najnowszych programów, ale którzy bez wątpienia w dzisiejszych czasach tworzą decydujące wydarzenia naszych czasów: lekarzy, pielęgniarki, pracowników supermarketów, sprzątaczki, opiekunów, zapewniających transport, służby porządkowe, wolontariuszy, księży, religijnych mężczyzn i kobiety oraz wielu innych, którzy zrozumieli, że nikt sam nie osiągnie zbawienia. W obliczu tak wielkiego cierpienia, gdy ocenia się autentyczny rozwój naszych ludów, doświadczamy kapłańskiej modlitwy Jezusa: „niech wszyscy oni żyją w jedności”. Ile osób każdego dnia ćwiczy cierpliwość i daje nadzieję, starając się nie siać paniki, ale wspólną odpowiedzialność. Ilu ojców, matek, dziadków i nauczycieli pokazuje codziennymi gestami naszym małymi dzieciom, jak stawić czoła kryzysowi i poradzić sobie z nim, zmieniając swoje nawyki, podnosząc wzrok i wspierając modlitwą. Iluż modli się, ofiarowuje i wstawia się za dobrem wszystkich. Modlitwa i cicha służba: to nasza zwycięska broń.
„Dlaczego się boisz? Nie masz wiary?” Wiara zaczyna się, gdy zdamy sobie sprawę, że potrzebujemy zbawienia. Nie jesteśmy samowystarczalni; sami błądzimy: potrzebujemy Pana, tak jak starożytni nawigatorzy potrzebowali gwiazd. Zaprośmy Jezusa do łodzi naszego życia. Przekażmy Mu swoje obawy, aby mógł je pokonać. Podobnie jak uczniowie, doświadczymy, że z nim na pokładzie nie będzie katastrofy. Ponieważ to jest siła Boga: przemienia w dobro wszystko, co nam się przydarza, nawet złe rzeczy. On uspokaja nasze burze, ponieważ z Bogiem życie nigdy nie umiera.
Pan prosi nas, pośród naszej burzy zachęca nas, aby się przebudzić i wprowadzić w życie tę solidarność i nadzieję, które mogą dać siłę, wsparcie i znaczenie w tym czasie, kiedy wydaje się, że wszystko błądzi. Pan budzi się, aby obudzić i ożywić naszą wiarę wielkanocną. Mamy kotwicę: dzięki Jego krzyżowi zostaliśmy zbawieni. Mamy ster: przez Jego krzyż zostaliśmy odkupieni. Mamy nadzieję: przez Jego krzyż zostaliśmy uzdrowieni i objęci, aby nic i nikt nie mógł oddzielić nas od Jego odkupieńczej miłości. W izolacji, gdy cierpimy z powodu braku czułości i szans na spotkanie, i doświadczamy utraty tak wielu rzeczy, posłuchajmy jeszcze raz orędzia, które nas zbawia: Chrystus zmartwychwstał i żyje obok. Pan prosi nas z krzyża, abyśmy na nowo odkryli życie, które nas czeka, abyśmy spojrzeli na tych, którzy na nas patrzą, abyśmy wzmocnili, rozpoznali i pielęgnowali łaskę, która w nas żyje. Nie gaśmy chwiejnego płomienia, który nigdy nie ginie, i pozwólmy, aby nadzieja go roznieciła na nowo.
Objęcie krzyża oznacza znalezienie odwagi, by poradzić sobie z trudami współczesności, na chwilę porzucając naszą żądzę władzy i posiadłości, aby zrobić miejsce dla kreatywności, którą tylko Duch jest w stanie zainspirować. Oznacza to znalezienie odwagi, aby stworzyć przestrzeń, w której każdy może rozpoznać powołanie, i pozwolić na nowe formy gościnności, braterstwa i solidarności. Dzięki Jego krzyżowi zostaliśmy zbawieni, aby przyjąć nadzieję i pozwolić jej wzmocnić i podtrzymać wszelkie środki i wszelkie możliwe sposoby ochrony nas i innych. Obejmowanie Pana w celu przyjęcia nadziei: to siła wiary, która uwalnia nas od strachu i daje nadzieję.
„Dlaczego się boisz? Nie masz wiary?” Drodzy bracia i siostry, z tego miejsca, które świadczy o solidnej wierze Piotra, chciałbym dziś wieczorem powierzyć was wszystkich Panu, za wstawiennictwem Maryi, Zdrowia Ludu i Gwiazdy wzburzonego Morza. Z tej kolumnady obejmującej Rzym i cały świat, niech Boże błogosławieństwo zstąpi na was jako pocieszający uścisk. Panie, błogosław świat, daj zdrowie naszym ciałom i pociesz nasze serca. Prosisz nas, żebyśmy się nie bali. Jednak nasza wiara jest słaba i boimy się. Ale Ty, Panie, nie pozostawisz nas na łasce burzy. Powiedz nam jeszcze raz: „Nie lękajcie się”. A my, wraz z Piotrem, „zrzucamy na Ciebie wszystkie nasze troski, bo troszczysz się o nas”.
Kresy.pl / Vaticas News
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!