W poniedziałkowym ataku w Kuźnicy brało udział wielu migrantów świetnie mówiących po rosyjsku – pisze „Kurier Poranny”, powołując się m.in. na relacje polskich mundurowych. Wiadomo też, że już latem miejscowi wielokrotnie spotykali migrantów, którzy mówili po rosyjsku płynnie, ale niechętnie.
Na portalu białostockiej gazety „Kurier Poranny” opublikowano w środę artykuł poświęcony świetnej znajomości języka rosyjskiego u części migrantów, którzy wcześniej próbowali sforsować granicę z Polską.
„(…) wiadomo, że w poniedziałkowym ataku w Kuźnicy, brało udział wielu świetnie mówiących po rosyjsku. I nie jest to żadna nowość, ponieważ migrantów mówiących płynnie po rosyjsku, jeszcze od wakacji, mieszkańcy terenów przygranicznych spotykali wielokrotnie” – czytamy na stronach „Kuriera”.
Jak zaznaczono, już ponad dwa miesiące temu polskie służby ustaliły, że wśród napływających na białorusko-polską granicę migrantów są m.in. obywatele Iraku i Afganistanu, którzy wcześniej przez długi czas mieszkali na terytorium Federacji Rosyjskiej. To m.in. takie osoby znajdowały się w obozowisku w rejonie Usnarza Górnego. Według gazety, takich osób może być dużo więcej, przy czym zazwyczaj nie ujawniają się ze znajomością języka rosyjskiego, względnie robią to niechętnie.
Zwrócono jednak uwagę, że w sytuacjach, gdy nie są w stanie porozumieć się lub przekazać czegoś np. w języku arabskim, przechodzą na rosyjski. „Kurier Poranny” pisze, że „dość sporo” takich osób uczestniczyło w poniedziałkowym szturmie w rejonie Kuźnicy. Według ustaleń gazety, „mogli to być Rosjanie z byłych republik, gdzie dominuje Islam, albo ludzie, którzy wcześniej zamieszkiwali dłuższy czas na terytorium Rosji”.
W artykule zacytowano wypowiedź niewymienionego z nazwiska polskiego mundurowego, który uczestniczył w poniedziałkowej akcji. Jego zdaniem, migranci z którymi miał do czynienia, świetnie mówili po rosyjsku.
„Najpierw tłumaczyli nam i prosili, żeby ich tylko przepuścić, bo oni nie chcą wcale do Polski, tylko do Niemiec. Później już były krzyki i agresja i znów łagodniejszy ton. Wydaje mi się, że to mogli być Czeczeni, albo Gruzini. Mają ciemniejszą karnację, mówią też po arabsku, ale mówią przede wszystkim doskonale w języku rosyjskim” – powiedział funkcjonariusz.
Zaznaczono też, że na różnych nagraniach znad granicy można usłyszeć, jak niektórzy migranci zwracają się do polskich mundurowych po rosyjsku.
„Mówiący po rosyjsku ludzie, są i byli w mniejszych grupach migrantów, którzy usiłowali przedrzeć się do Polski. Na razie nie wiadomo jednak kim są, czy są Rosjanami, czy też migrantami, którzy przyjechali do Rosji wiele lat temu” – napisano.
Według gazety, potwierdzają to także relacje okolicznej ludności. Według nich, jeszcze przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego „dość często” można było spotkać w strefie przygranicznej migrantów mówiących po rosyjsku. Ponadto, miejscowa ludność twierdzi, że osoby te niechętnie przyznają się do znajomości tego języka.
„Do mnie na podwórku krzyczał jeden taki, trzech innych czekało dalej, a ten jeden podszedł i pokazywał coś palcami, coś krzyczał, ale nie rozumiałem. Zacząłem do niego mówić po angielsku, że nie rozumiem. (…) w końcu płynnie po rosyjsku powiedział, że prosi o naładowanie power banka. Chciał mi nawet za to zapłacić 100 dolarów” – powiedział cytowany w artykule mieszkaniec gminy Szudziałowo. „Zapytałem go, skąd zna rosyjski, ale mi nic nie odpowiedział, cały czas tylko powtarzał, że potrzebuje naładować power banka”.
Inna osoba, z gminy Krynki twierdzi, że już w sierpniu pojawiają się coraz więcej migrantów, po których widać było, że znają rosyjski, ale nie chcą się tym afiszować. „Trudno mi powiedzieć, czy to Rosjanie, czy ktoś inny, ale wyglądają jak reszta migrantów. Mają brody, ciemniejszą karnację, wyglądają na pierwszy rzut oka jak cała reszta. Wydaje mi się, że to mogą być jacyś Gruzini, albo może inna narodowość” – powiedziała ta osoba.
Czytaj także: Rzucanie jedzeniem, bicie kobiet – gazeta o zachowaniu części migrantów w podlaskich szpitalach
W czwartek w odległości 1,5 km na północ od koczowiska migrantów w Kuźnicy białoruscy żołnierze zgromadzili grupę około 200 migrantów, nie pozwalając im wrócić do obozu. Wieczorem „ponad 30-osobowa grupa złożona głównie z kobiet i dzieci miała być w tym miejscu siłą wepchnięta przez białoruskie wojsko na ogrodzenie z drutu kolczastego”. Nie doszło jednak do nielegalnego przekroczenia granicy. Według tych doniesień, cudzoziemcy spędzili całą noc przy ogrodzeniu. Informacje z piątku rano wskazują, że jest tam około 200 osób. Bliżej granicy z Litwą obrzucono kamieniami samochody policyjne i wojskowe. W jednym z pojazdów została rozbita szyba.
Przeczytaj: Białorusini próbowali oślepić polskich żołnierzy z wykorzystaniem lasera
Wcześniej polskie Ministerstwo Obrony podało informacje i nagranie białoruskich żołnierzy pozujących przy granicy z karabinami snajperskimi i granatnikami.
Od września trwa z terytorium Białorusi nacisk migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, głównie z Iraku, na granicę Polski. We wrześniu grupa imigrantów koczowała naprzeciw miejscowości Usnarz Górny. W ostatnich dniach wielkie koczowisko obejmujące około kilka tysięcy osób powstało niedaleko od Bruzg. Duże grupy migrantów stały się agresywne wobec polskich funkcjonariuszy i podejmują grupowe próby niszczenia granicznej zapory i wdarcia się na terytorium Polski.
Agresywne jest również zachowanie władz w Mińsku. Jak pisaliśmy, we wtorek Białoruś ostrzegła Polskę przed prowokacjami na granicy. „Chcemy z góry przestrzec stronę polską przed wykorzystywaniem jakichkolwiek prowokacji skierowanych przeciwko Republice Białorusi do usprawiedliwiania ewentualnych nielegalnych działań zbrojnych przeciwko pokrzywdzonym nieuzbrojonym ludziom, wśród których jest wiele nieletnich dzieci i kobiet” – oświadczyło we wtorek białoruskie MSZ.
Czytaj także: Białoruscy pogranicznicy poganiają migrantów strzałami z karabinu maszynowego [+VIDEO]
Migranci przybywają na Białoruś najczęściej z Bagdadu i Stambułu, choć w ostatnich tygodniach kolejny popularnym miejsce startu staje się Damaszek.
Jak pisaliśmy wcześniej, w czwartek odbyło się wspólne posiedzenie białoruskiego przywódcy, Aleksandra Łukaszenki z ministrami rządu. Podczas spotkania Łukaszenko m.in. straszył bronią w rękach migrantów, a także groził Polsce odcięciem od gazu i towarów. Białoruski przywódca powiedział też, że za pośrednictwem rosyjskiego prezydenta Władimira Putina zwrócił się do ministerstwa obrony Rosji, żeby Rosjanie zaangażowali się w służbę patrolową wzdłuż granic Białorusi oraz Państwa Związkowego Rosji i Białorusi.
poranny.pl / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!