Po przeliczeniu blisko 88 proc. głosów widać już, że partia Likud premiera Benjamina Netanjahu ponownie zajęła pierwsze miejsce w kolejnych już przedterminowych wyborach. Jego partii i głównym sojusznikom zapewne zabraknie jednak mandatów, żeby rządzić samodzielnie.

Jak podały w środę rano media izraelskie, częściowe wyniki wyborów parlamentarnych w Izraelu pokazują, że po przeliczeniu 87,5 proc. głosów najwięcej głosów padło na Likud urzędującego premiera, Benjamina Netanjahu.

Marcowe wybory do Knesetu są już czwartymi przedterminowymi wyborami w Izraelu w ciągu dwóch lat. Pierwsze odbyły się w kwietniu 2019 roku, kolejne we wrześniu tegoż roku, a trzecie w marcu 2020 roku. Za każdym razem nie udawało się stworzyć stabilnej większości parlamentarnej.

Serwis „Times of Israel” podaje, że po zliczeniu 87,5 proc. głosów i przeliczeniu ich na mandaty, Likud miałby 30 deputowanych. Drugie miejsce zajmuje centrolewicowa partia Jesz Atid (hebr. Jest Przyszłość) Jaira Lapida z 17 mandatami, a trzecie Sefardyjska Partia Strażników Tory (hebr. Szas), reprezentująca ortodoksyjnych Żydów sefardyjskich (9 mandatów). Niebiescy i Biali mogą liczyć na 8 mandatów.

Partii Jamina (hebr. Prawica) Naftalego Bennetta może liczyć na 7 mandatów, podobnie jak określany mianem świecko-nacjonalistycznego Israel Bejtenu (hebr. Izrael Nasz Dom), ortodoksyjny Zjednoczony Judaizm Tory (hebr. Jahadut Hatora) i socjaldemokratyczna Partia Pracy. Pozostałe ugrupowania, jak Tikwa Hadasza (hebr. Nowa Nadzieja) Gideona Saara, zjednoczeni syjoniści (Unia Narodowa, Otzma Yehudit, Noam) i tzw. lista wspólna partii arabskich mogą wprowadzić po 6 deputowanych do Knesetu, podczas gdy Merec i Ra’am – po 5.

Jednocześnie, według „Times of Israel” w przeliczeniu na mandaty Likud wraz ze swoimi sojusznikami miałby w Knesecie 59 deputowanych. Oznacza to, że blokowi koalicyjnemu na czele z Likudem zabraknie mandatów, by samodzielnie utworzyć koalicję rządzącą.

Wyniki wskazują też, że w okolicach progu wyborczego (wynosi on 3,25 proc.) balansuje partia Ra’am Arabów z Izraela Mansour Abbasa, określana jako frakcja islamistyczna. Sondaże exit poll dają jej wynik tuż poniżej progu wyborczego. Sam Abbas jest przekonany, że jego ugrupowanie znajdzie się w parlamencie, wprowadzając 4 lub 5 deputowanych. Kwestię potencjalnej współpracy z Netanjahu, który w czasie kampanii wyborczej starał się przyciągnąć wyborców arabskich, określił jako otwarta możliwość.

Przeczytaj: Netanjahu chce poparcia arabskich wyborców

Część izraelskich analityków i komentatorów spekuluje, że Ra’am może pomóc przy wspieraniu ewentualnego rządu z Netanjahu jako premierem. Ten wcześniej twierdził, że nie będzie w ramach koalicji godził się na to, żeby jej istnienie zależało od poparcia ze strony frakcji islamistycznej. Cześć polityków Likudu twierdzi jednak, że taka opcja raczej nie wchodzi w grę.

W mediach pojawiają się też komentarze, według których w zwycięstwie Likudu pomogła udana kampania szczepień przeciw Covid-19, a także seria porozumień pokojowych z krajami arabskimi. Netanjahu może zatem znów zostać premierem, pomimo toczącego się przeciwko niemu procesu w sprawie korupcji, defraudacji i nadużycia zaufania.

Według agencji AP, Likudowi i jego tradycyjnym sojusznikom z ortodoksyjnych partii Szas i Jahadut Hatora zabraknie mandatów, żeby samodzielnie stworzyć rząd. Netanjahu prawdopodobnie musiałby porozumieć się z partią Jamina. Jej lider, Bennett, przed wyborami nie określił się jednak, czy będzie chciał współpracować z Likudem, czy też opowie się za koalicją przeciwną obecnemu premierowi, szczególnie jeśli będzie mógł sam zostać szefem rządu.

Izraelska Krajowa Komisja Wyborcza obiecała, że ostateczne wyniki ogłosi w piątek. Następnie prezydent powierzy misję utworzenia nowego rządu na początku temu kandydatowi, który ma największe szanse na zbudowanie stabilnego gabinetu. Jeśli po tygodniach negocjacji nikomu nie uda się utworzyć 61-osobowej koalicji, kolejne wybory odbędą się jeszcze w tym roku.

Marcowe przedterminowe wybory parlamentarne w Izraelu odbyły się po tym, jak Kneset nie zdołał w terminie uchwalić budżetu na lata 2020-2021, a izraelski parlament uległ automatycznemu rozwiązaniu z powodu nieuchwalenia budżetu na 2020 rok w ustawowym terminie.

Przypomnijmy, że partie Likud i Niebiesko-Biali pomimo utworzenia w maju ub. roku koalicji rządowej pozostawały w ciągłym sporze, a stosunki między nimi osiągnęły najgorszy poziom w związku z uchwaleniem budżetu. Lider Niebiesko-Białych i minister obrony Beni Ganc oskarżył Netanjahu o odmowę uchwalenia budżetu na lata 2020 i 2021 za jednym zamachem, co było uzgodnione w umowie koalicyjnej. Działanie to miało uniemożliwić Gancowi przejęcie z rąk Netanjahu funkcji premiera w listopadzie 2021 r, co również było elementem umowy koalicyjnej. Nowe wybory oznaczają, że do takiej rotacji nie dojdzie.

Jeszcze przed głosowaniem Times of Israel pisał, że w przeciwieństwie do poprzednich trzech wyborów, w których głównym rywalem Likudu byli centrolewicowi Niebiesko-Biali, teraz zagrożenie dla partii premiera Netanjahu pojawiło się z prawej strony. Sondażowe notowania sojuszu, na czele którego stoi Ganc, znacznie spadły, a głównymi pretendentami do przejęcia władzy stały się Nowa Nadzieja założona przez byłego polityka Likudu Gideona Saara, a także radykalnie prawicowa Jamina Naftalego Bennetta.

timesofisrael.com / PAP / AP / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply