Prokuratura prowadzi śledztwo na ogromną skalę w sprawie masowego oddawania gruntów lasów państwowych Ukraińcom i Łemkom, w ramach tzw. reprywatyzacji – podaje WP. Państwo straciło już wielomilionowy majątek, a roszczenia sięgają miliardów złotych – podkreśla medium, pisząc o “piątym rozbiorze Polski”.

Wirtualna Polska przypomina w poniedziałkowym materiale, że 9 września 1944 r. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego zawarł układ z rządem Ukraińskiej SRR w sprawie przesiedlenia – obywateli polskich z terenów ukraińskich oraz ludności ukraińskiej z terenu Polski. Do ZSRR trafiło w ten sposób, według różnych szacunków, niemal pół miliona osób narodowości ukraińskiej.

Na własność polskiego państwa na mocy dekretu z 5 września 1947 r. przeszło ok. 840 tys. hektarów. Na przejętych przez państwo terenach sadzono lasy.

W latach 50. XX wieku Polska wypłaciła Związkowi Radzieckiemu ustaloną sumę tytułem rozliczenia za pozostawione w Polsce mienie. W umowie podkreślono, że “wszelkie roszczenia stron umowy zostały całkowicie rozliczone”. ZSRR powinien przekazać pieniądze przesiedlonym z ziem polskich Ukraińcom. Następnie WP przypomina Akcję Wisła.

Przeczytaj: IPN umorzył śledztwo w sprawie decyzji o akcji „Wisła”

Wysiedleni otrzymywali zazwyczaj w zamian mienie na Ziemiach Odzyskanych.

Wraz ze zmianą ustroju w Polsce Ukraińcy i Łemkowie mogli ubiegać się o odszkodowanie z tego tytułu. “Do 2009 r. było kilka, może kilkanaście spraw. Od 2009 r. rozpoczęła się lawina. Wniosek za wnioskiem. Pojawiły się całe kancelarie prawne wyspecjalizowane w zagadnieniu lasów łemkowskich” – WP cytuje jednego z leśników z Małopolski.

“Standardowa praktyka. Gdy ktoś przetarł szlaki, inni postanowili skorzystać z tej ścieżki. I tak jak na początku często o zwroty ubiegają się osoby prawdziwie poszkodowane, tak później, w tej lawinie, już nikt nie kontroluje tego, komu się cokolwiek należy, a komu nie” – sprawę komentuje prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i była rzeczniczka praw obywatelskich.

WP podkreśla, że jedna z kancelarii prawnych założyła nawet blog – zwrotlasu.pl. Jego twórcy informowali w 2022 roku, że udało im się odzyskać ok. 460 hektarów nieruchomości leśnych i 1,2 mln zł odszkodowań. Jak czytamy, wspomniana kancelaria prowadził ok. 1000 spraw. “A mówimy przecież o jednej kancelarii z niespełna 30-tys. Gorlic” – zwraca uwagę medium.

W części przypadków nie można oddać nieruchomości, np. gdy znajduje się na jej terenie szkoła czy droga, ale w takiej sytuacji polskie państwo wypłaca odszkodowanie.

“W sprawie lasów łemkowskich działa standardowy mechanizm reprywatyzacyjny. Pojawia się cały biznes prawniczy skupiony wokół reprywatyzacji. Ten biznes wie, jak należy działać i jakie są słabości systemu. A tych słabości jest przecież bez liku. Tak było przy reprywatyzacji warszawskiej, tak jest przy lasach łemkowskich” – dodaje Łętowska. “Kłopot w tym, że każda okazja transformacyjna może być użyta do przekrętu. W tym przypadku tak to właśnie wygląda. Znamy to już przecież ze sprawy reprywatyzacji warszawskiej” – przypomina.

“Typowy mechanizm sprawy reprywatyzacyjnej wyglądał następująco: uprawniony występował ze swoim żądaniem do wojewody. On jest bowiem organem pierwszej instancji w tego typu sprawach. Wojewoda oceniał, czy należy utrzymać w mocy decyzję Prezydium Powiatowej Rady Narodowej sprzed kilkudziesięciu lat. Jeśli tak – nie ma mowy o oddaniu kawałka państwowego lasu. Jeżeli nie – droga do uzyskania zwrotu jest otwarta, bo unieważniona została decyzja o przejęciu nieruchomości. Jeśli komuś nie podoba się decyzja wojewody, drugą instancją jest właściwy minister, tutaj Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Od decyzji ministra przysługuje odwołanie do sądu administracyjnego. Gdy uda się komuś doprowadzić do stwierdzenia nieważności decyzji wywłaszczeniowej, trzeba jeszcze przejąć nieruchomość i zmienić treść księgi wieczystej. To kolejna procedura, ale już bardziej formalna niżeli merytoryczna” – opisuje Wirtualna Polska.

Większość opisywanych spraw prowadzono w województwie małopolskim. “W Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim od co najmniej 2009 r. funkcjonować zaczęła bardzo korzystna dla ubiegających się o zwroty interpretacja. W zasadzie masowo, szybko i bezproblemowo z punktu widzenia uprawnionych stwierdzano nieważność orzeczeń nacjonalizacyjnych. A to otwierało drogę do przekazywania państwowych lasów osobom prywatnym. Zazwyczaj nie tym, których wysiedlono przed kilkudziesięcioma laty, tylko ich dzieciom, wnukom, a niekiedy dalszym krewnym” – informuje medium.

Wojewoda małopolski orzekł bowiem, że w decyzjach prezydiów powiatowych rad narodowych określano tylko ogólną powierzchnię przejmowanych gruntów w danej miejscowości, bez opisu konkretnych działek. Stwierdził więc, że wywłaszczeń dokonano w sposób niezgodny z przepisami, bo przecież nie określano dokładnie przedmiotu przejęcia od danej osoby.

Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi często sprzeciwiał się decyzji wojewody. Podkreślał, że w orzeczeniach rad narodowych wskazywano przecież imiona i nazwiska osób, których decyzje dotyczyły, co umożliwiało identyfikację nieruchomości. “Jeśli zaś wojewoda uważał, że się nie da, na jakiej niby podstawie uznawał domagającego się stwierdzenia nieważności decyzji za uprawnionego? Na tej zasadzie, w ocenie ministra, można by przecież wydać nieruchomość przypadkowej osobie” – zwraca uwagę WP.

Minister podkreślał też, że “otrzymanie przez wywłaszczonych nieruchomości w nowym miejscu osiedlenia niwelowało negatywne skutki wynikające z ewentualnych naruszeń”, a państwo nie może po prostu zwracać nieruchomości przejętych kilkadziesiąt lat temu, nie biorąc pod uwagę tego, że to samo państwo dało ubiegającym się o zwrot (lub ich przodkom) inne nieruchomości.

“Przykładanie dzisiejszych wyśrubowanych standardów administracyjnych do działań polskiego państwa z lat 40. i 50. XX wieku zawsze skończy się stwierdzeniem błędów popełnionych przed laty. Pytanie brzmi, jak długo jeszcze Polska ma ponosić tego konsekwencje. I czy w ogóle powinna” – zwraca uwagę prof. Mariusz Bidziński, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS.

“To jedna z największych afer w ostatnich kilkudziesięciu latach. Ogromny majątek i nasze wspólne dobro: państwowe lasy. Kłopot w tym, że sprawa jest bardzo skomplikowana, więc media nie chciały jej nagłośnić. Nie zależy też na tym żadnemu obozowi politycznemu” – WP cytuje małopolskiego leśnika.

Prof. Ewa Łętowska zwraca uwagę, że w dużej mierze winne jest ustawodawstwo, a sprytni prawnicy dostrzegli niedoskonałości procedury. “Reprywatyzacja nieruchomości po akcji ‘Wisła’ to przede wszystkim procedura administracyjna. W niej, co do zasady, nie sprawdza się, czy ktoś otrzymał mienie zamienne, odszkodowanie, tylko “bada się” starą decyzję. Skutek jest taki, że badanie wychodziło niekorzystnie dla państwa, a wojewoda nie dostrzegał potrzeby ani obowiązku sprawdzenia, czy przypadkiem nie oddajemy jako państwo kilka razy za to samo” – wskazuje.

“Niestety dla przeciętnego odbiorcy temat jest niezrozumiały, odległy. A chodzi przecież o publiczny majątek. O to, że osoby zobowiązane do jego strzeżenia nie wywiązały się ze swojego obowiązku” – sprawę komentuje Barbara Bartuś, poseł Prawa i Sprawiedliwości, która od lat zajmuje się sprawą.

Jak czytamy, Wirtualna Polska dotarła do dokumentów Lasów Państwowych. “W jednym z pism, które leśnicy przekazywali najważniejszym urzędnikom w państwie, wskazano, że narodził się patologiczny mechanizm, w którym za jedno wywłaszczenie przyznawano aż trzy rekompensaty” – podkreśla medium.

Pierwszą rekompensatą było bowiem mienie zamienne na Ziemiach Odzyskanych, drugą – zwrot części gospodarstwa i ekwiwalent dla tych, którzy powrócili na swą ojcowiznę, trzecią – rekompensata w wyniku decyzji wojewody.

“To piąty rozbiór Polski” – wskazywały Lasy Państwowe.

Okazuje się, że na wysokim szczeblu urzędniczym powstała narracja, że trzeba nieruchomości oddawać i nie robić problemu Łemkom i Ukraińcom, ponieważ w 2014 r. Janusz Zaleski, wiceminister środowiska w piśmie do Adama Wasiaka, dyrektora generalnego Lasów Państwowych zniechęcał leśników do walki o grunty. Twierdził, że należy dążyć do zawierania ugód, bo w przeciwnym wypadku wygenerowane zostaną duże koszty. “Należy też nie wszczynać postępowań w trybach nadzwyczajnych Kodeksu postępowania administracyjnego i nie kierować skarg do wojewódzkich sądów administracyjnych” – pisze WP.

Minister twierdził, że zaskarżanie decyzji miało niewielką szansę na wygraną, co nie jest prawdą.

“Staliśmy się w zasadzie bezbronni, tym bardziej że kopia tego pisma została skierowana do organizacji Łemków” – mówi przedstawiciel Lasów Państwowych.

Dodatkowo “instrukcja” ministra była traktowana przez leśników jako nacisk.

Ponadto zwracane działki często znajdowały się pośrodku lasu. “Absurdem było w ogóle to, że zabierano kiedyś łąki, a zwraca się teraz lasy, w które inwestowano” – zwraca uwagę jeden z leśników.

Leśnicy zostali odcięci od jakichkolwiek informacji, bo wojewoda małopolski uznał, że nie są stroną postępowań. “Problem zaczął się ponad 20 lat temu. Z każdym kolejnym rokiem się pogłębiał. Jesteśmy w posiadaniu szeregu dokumentów, z których wynika, że w 2017 r. nieuznawanie właściwego terytorialnie nadleśnictwa za stronę było już normą” – pisze WP.

Leśnicy nie wiedzieli więc o trwających postępowaniach. Nie mogli też odwoływać się od niekorzystnych dla Skarbu Państwa decyzji.

W 2017 r. wojewodą małopolskim został Piotr Ćwik – obecnie szefa Kancelarii Prezydenta RP. Był nim do 2020 roku. Nie odpowiedział na pytania Wirtualnej Polski dotyczące sprawy.

Jedno z nadleśnictw wystąpiło do Ćwika z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej, ile spraw toczy się przed wojewodą oraz ile się zakończyło. “Celem wnioskodawcy jest uzyskanie informacji w jego prywatnej sprawie, służącej jego partykularnym, subiektywnym interesom, niemającym nic wspólnego ze sprawą publiczną” – stwierdził urząd wojewódzki w odpowiedzi.

Tymczasem chodziło o osoby, które się uwłaszczają na publicznym majątku.

Od początku kwietnia do końca maja 2020 r. Lasy Państwowe w samych tylko Gorlicach zostały wezwane do wydania ponad 3100 hektarów o szacunkowej wartości 190 mln zł. Chodziło o 254 sprawy, w tym 121 od obywateli ukraińskich. Lasy gruntów nie wydały, a sprawy toczą się w sądach.

Radca prawny Paweł Sokół chwalił się w 2019 roku na antenie łemkowskiego radia lem.fm, że “w ciągu ostatnich dwóch lat można zaobserwować duży wzrost zainteresowania ludności z Ukrainy, teraz już narodowości ukraińskiej, która podjęła działania, aby doprowadzić do zwrotu mienia bądź uzyskania jakiegoś odszkodowania”. “W tej chwili to już jest pewnie około kilkuset klientów, rodzin z Ukrainy, które ten trud podjęły” – stwierdził.

Wyliczał wówczas, że jego kancelaria ma już około 1000 spraw, z czego nawet 200 zakończyło się już pozytywnie. W efekcie 500-600 hektarów nieruchomości leśnych przekazano obywatelom Ukrainy.

Wyliczenia Lasów Państwowych wskazują, że wartość gruntów z powiatu gorlickiego, których dotyczy ryzyko zwrotów, przekracza 500 mln zł.

“Szybko zorientowałam się, że sprawa nie jest ‘czysta’. Moim zdaniem to dzika reprywatyzacja” – mówi poseł PiS Barbara Bartuś, która sprawą zwrotów nieruchomości leśnych mocniej zainteresowała się w 2020 r. “Gdy dowiedziałam się o procederze, zorganizowałam spotkanie z ówczesnym wojewodą małopolskim Piotrem Ćwikiem. On po pierwszych rozmowach, przedstawieniu materiałów, był zaskoczony, sprawy kompletnie nie znał. Przedstawiciele wojewody upierali się, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem i decyzje z lat 50. rażąco naruszały prawo i trzeba było je uchylić. Nie zastanawiali się nad skutkami” – dodaje.

Podkreśla, że szybko spotkały ją szykany ze strony Łemków. Grożono jej asystentce, ale też jej samej.

Czytaj również: Świadek Komisji Weryfikacyjnej: robotnicy z Ukrainy grozili, że „zrobią nam Wołyń” [+VIDEO]

Prokuratura wszczęła postępowanie wyjaśniające po jednym z jej pism. Później rozrosło się ono do monstrualnych rozmiarów. W Prokuraturze Krajowej powołano specjalny zespół prokuratorski ds. lasów łemkowskich, a zespół śledczych pracuje też w Prokuraturze Okręgowej w Sosnowcu.

Prokuratorzy badają 900 spraw administracyjnych i cywilnych. Zgłaszają swój udział w toczących się postępowaniach i wnoszą sprzeciwy od ostatecznych decyzji wojewody.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu analizuje możliwość postawienia komuś zarzutów karnych w tej sprawie. “Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu prowadzi śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy publicznych w zakresie postępowań związanych z rozpoznaniem w latach 2009-2020 w Krakowie, Nowym Sączu i Gorlicach wniosków dotyczących zwrotu nieruchomości ziemskich pozostałych po osobach przesiedlonych do ZSRR oraz na Ziemie Odzyskane” – poinformował rzecznik Prokuratury Krajowej.

“Analiza spraw administracyjnych wykazała m.in. nieprawidłowości na etapie postępowania w pierwszej instancji, mające charakter rażących naruszeń prawa, np. jako strona nie były uznawane jednostki zarządzające nieruchomościami stanowiącymi przedmiot prowadzonych postępowań” – dodaje.

Śledczy badają też wątki ewentualnej korupcji w sprawie.

Wspólne elementy pomiędzy reprywatyzacją warszawską a leśną w Małopolsce dostrzega Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości i przewodniczący komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. “W obu przypadkach skala roszczeń była gigantyczna. W wypadku Warszawy obnażono już szereg nieprawidłowości. W sprawie tzw. lasów łemkowskich wydaje się, że widać już, iż dochodziło do nieprawidłowości. Dlatego sprawa musi być do spodu wyjaśniona przez prokuraturę, a w razie ustalenia faktu popełniania przestępstw osoby odpowiedzialne za ten proceder winny podlegać odpowiedzialności karnej” – komentuje.

“Od września 2021 r. obowiązuje nowelizacja Kodeksu postępowania administracyjnego, która uniemożliwia stwierdzenie nieważności decyzji wydanej kilkadziesiąt lat temu” – podkreśla.

WP zadała pytania Zarządowi Zjednoczenia Łemków w Gorlicach. Jak czytamy, w imieniu Stefana Kłapyka, członka prezydium zarządu, odpowiedzi przysłał Paweł Sokół, radca prawny reprezentujący wielu Łemków w opisywanych sprawach. Stwierdził, że Łemkowie zostali “źle potraktowani i nadal są traktowani źle”, bo zarzuca im się udział w procederze “dzikiej reprywatyzacji”.

Zobacz: Afera reprywatyzacyjna w Krakowie – jeszcze większa niż w Warszawie?

Czytaj także: Rząd nie wie, ile Skarb Państwa stracił z tytułu wyłudzonych przez Ukraińców świadczeń socjalnych

wiadomosci.wp.pl / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jaro7
    jaro7 :

    I tak jesteśmy non stop dojeni dzięki polskojęzycznym władzom.I zwróćcie uwagę gdzie wylądował ten Ćwiek ? w kancelarii prezydenta Dudy,a jakże ,tak jest zgrupowanie “wybitnych sług narodu ukraińskiego”.Mam skromną nadzieję ze będzie pociągnięty do odpowiedzialności karnej.Chociaz nie zdziwi mnie umorzenie,bo sciga sie zajadle tylko polskich patriotów.