Chiny zwiększają swoją aktywność wojskową w pobliżu Tajwanu i otwarcie grożą jego władzom, że „niepodległość oznacza wojnę”. Waszyngton wzywa Pekin do zaprzestania nacisków na Tajwan.

Władze Tajwanu poinformowały, że w miniony weekend liczne chińskie myśliwce i bombowce wleciały w południowo-zachodnią część strefy identyfikacji tajwańskiej obrony powietrznej. Zbiegło się to w czasie z wpłynięciem amerykańskiej grupy lotniskowca USS Theodore Roosevelt na Morze Południowochińskie. Chińczycy szybko odpowiedzieli, zapowiadając w tym rejonie manewry wojskowe w dniach 27-30 stycznia br.

Według tajwańskiego ministerstwa obrony, w czwartek sześć chińskich samolotów bojowych, w tym cztery myśliwce J-10, wleciały w strefę obrony powietrznej Tajwanu niedaleko kontrolowanych przez ten kraj Wysp Pratas, na północnym skraju Morza Południowochińskiego.

Chiny, które uważają Tajwan za swoje własne terytorium, w ostatnich miesiącach niemal codziennie wykonywały loty nad wodami między południową częścią Tajwanu, a kontrolowanymi przez Tajwan wyspami Pratas na Morzu Południowochińskim.

Rzecznik chińskiego resortu Wu Qian pytany o niedawną aktywność lotnictwa Chin w kontekście Tajwanu oświadczył, że wyspa ta jest nierozdzielną częścią Chin. Powiedział, że działania militarne podejmowane przez chińską armię w Cieśninie Tajwańskiej są konieczne w związku z obecną sytuacją bezpieczeństwa w tym regionie i mają za zadanie „zabezpieczyć narodową suwerenność i bezpieczeństwo”.

Przeczytaj: Chiński lotniskowiec przepłynął przez Cieśninę Tajwańską. Siły zbrojne Tajwanu w gotowości

Wu dodał, że działania Chin są „poważną odpowiedzią na zewnętrzne ingerencje i prowokacje ze strony ‘niezależnych tajwańskich’ sił”. Powiedział też, że jedynie „garstka” mieszkańców Tajwanu dąży do pełnej niepodległości wyspy od Chin.

– Ostrzegamy te „tajwańskie elementy niepodległościowe” – ci, którzy bawią się ogniem poparzą się, a „tajwańska niepodległość” oznacza wojnę – powiedział rzecznik ministerstwa obrony Chin.

Agencja Reuters podaje, że władze w Pekinie uważają, że obecny rząd Tajwanu prowadzi go do ogłoszenia formalnej niepodległości, choć prezydent Tsai Ing-wen wielokrotnie mówiła, że Republika Chin to niezależne państwo. Zwraca też uwagę, że choć Chiny nigdy nie wyrzekły się opcji użycia siły, żeby utrzymać Tajwan w swojej strefie kontroli, to tak otwarte, werbalne grożenie konfliktem zbrojnym są dla Pekinu czymś nietypowym.

Rzecznik Pentagonu, John Kirby, pytany o tę sprawę odpowiedział, że nie ma żadnego powodu, by napięcia chińsko-tajwańskie miały doprowadzić do jakiejś konfrontacji. Potwierdził też amerykańskie wsparcie wojskowe dla samoobrony Tajwanu. Wypowiedzi Wu określił mianem „niefortunnych”.

W poniedziałek Chiny skrytykowały Waszyngton za wysyłanie samolotów i okrętów wojennych na Morze Południowochińskie. Oskarżyły Stany Zjednoczone o „prężenie muskułów” w regionie. Chińskie władze uważają, że wspomniane działania szkodzą pokojowi i stabilności.

Władze Tajwanu uważają, że Chiny powinny sprawę starannie przemyśleć i nie lekceważyć determinacji mieszkańców wyspy do obrony swojej suwerenności oraz podtrzymywania wolności i demokracji. Odrzucają groźby Chin. Prezydent Tsai obiecała broni wolności Tajwanu i nie dać się zastraszyć.

Zobacz też: Prezydent Tajwanu: Prowokacje Chin są zagrożeniem dla całego regionu

Za kadencji Donalda Trumpa, Stany Zjednoczone zwiększyły wsparcie dla Tajwanu pod względem sprzedaży broni wartej miliardy dolarów, a także poprzez wizyty wysokich rangą urzędników państwowych w tajwańskiej stolicy, Tajpej. Również administracja nowego prezydenta Joe Bidena zapewnia o trwałym poparciu dla Tajwanu.

Relacje pomiędzy Chinami i Tajwanem są bardzo napięte. Tajwan nie wykazywał zainteresowania zjednoczeniem się z ChRL. Potępił powtarzające się ćwiczenia wojskowe Chin w pobliżu wyspy i odrzucił chińską ofertę modelu „jednego kraju, dwóch systemów”. ChRL uznaje Tajwan za zbuntowaną prowincję.

Dodajmy, że przed swoim odejściem administracja Trumpa jeszcze bardziej zaostrzyła relacje z Chinami. Na początku roku ówczesny sekretarz stanu Mike Pompeo zniósł wszelkie ograniczenia w kontaktach między amerykańską dyplomacją a nieuznawanymi władzami na Tajwanie. W reakcji na to rzeczniczka chińskiego MSZ Hua Chunying zapowiedziała, że Chiny nałożą sankcje na amerykańskich urzędników, którzy są odpowiedzialni za „szkodliwe działania” związane z Tajwanem. Z kolei według przedstawicielstwa ChRL przy ONZ, USA łamią zasadę „jednych Chin”, co nie doprowadzi Amerykanów do niczego dobrego.

Uznawana przez małą część państw Republika Chińska na Tajwanie jest dziedzictwem chińskiej wojny domowej. Gdy nacjonalistyczny przywódca Chin Czang Kaj-szek przegrał walkę z komunistami Mao Zedonga, którzy 1 października 1949 proklamowali powstanie Chińskiej Republiki Ludowej, w grudniu tegoż roku roku resztki sił nacjonalistycznych ewakuowały się na Tajwan, gdzie korzystając z osłony USA funkcjonowały dalej jako Republika Chińska, początkowo ciesząca się międzynarodowym uznaniem.

W 1971 ChRL zajęła jej miejsce w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Od tego czasu większość państw świata uznaje ją za jedyne państwo chińskie. Nawet wspierające tajwańskie struktury Stany Zjednoczone uznają formalną jedność państwowości chińskiej. Jednak sekretarz stanu w administracji Trumpa, Mike Pompeo, uważany za polityka szczególnie antypekińskiego, w listopadowym wywiadzie dla jeden z rozgłośni radiowych stwierdził, że „Tajwan nie był częścią Chin”.

Reuters / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply