Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet na Ukrainie skrytykował protest przewoźników na granicy i jego organizatorów. Twierdzi, że nikt nie ma prawa blokować granicy Ukrainy oraz, że blokada stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Wzywa też polityków popierających protest przewoźników, żeby przyjechali na front tłumaczyć się ukraińskim żołnierzom.

W miniony piątek Paweł Bobołowicz, pochodzący z Polski dziennikarz mieszkający na stałe na Ukrainie i związany z Radiem Wnet, znany z radykalnie proukraińskich poglądów, zamieścił na portalu społecznościowym wpis, w którym zaatakował polskich przewoźników, prowadzących protest na granicy polsko-ukraińskiej. Według niego, protest jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski.

„Słucham wypowiedzi naszych polityków o blokadzie na granicy i naprawdę trafia mnie cholera. Czy jeszcze ktoś rozumie pojęcie racji stanu? Czy naprawdę dla doraźnej gry politycznej można poświęcać politykę zagraniczną, a przede wszystkim nasze bezpieczeństwo?” – zaczyna swój wywód Bobołowicz. Dalej pyta, czy „dla kilku głosów nacjonalistów warto ryzykować polskim interesem”, podkreślając zaraz po tym, że „polskim interesem bez wątpienia jest wygrana Ukrainy z Rosją”. Oświadcza zarazem, że „jak jeszcze tego ktoś nie rozumie to jest albo cynikiem, szaleńcem, albo ignorantem, albo ulega rosyjskim wpływom”.

Uważa też, choć postulaty protestujących Polaków „mogą być słuszne”, to „nikt nie ma prawa” w ramach protestu szkodzić interesom Ukrainy, które najwyraźniej utożsamia z interesem Polski.

„Nie rozmawiamy o żadnych postulatach transportowców, one mogą być i słuszne. Słuszne mogą być też postulaty pielęgniarek, nauczycieli, rolników, czy górników, ale nikt nie ma prawa blokować granic państwa walczącego o swoją niepodległość. Ani państwa przyfrontowego, którym bez wątpienia jesteśmy” – pisze korespondent Radia Wnet.

„Dlaczego udajemy idiotów opowiadając o przejeżdżających kolumnach humanitarnych i wojskowych? Kto dał prawo konfederacie Meklerowi do kontrolowania dokumentów przejeżdżających transportów? Kto pozwala poznawać im tajemnice handlowe, personalne i militarne? Co to znaczy, że jakiś komitet sobie stawia budowle przy granicy? Co to znaczy, że o bezpieczeństwie tej granicy zaczyna decydować wójt wydający decyzje o proteście? Serio to wszystko jest normalne?” – kontynuuje proukraiński dziennikarz.

Bobołowicz powołuje się też na rozmowy z żołnierzami ukraińskiego zwiadu lotniczego, którzy skarżą się, że przez protest na granicy nie docierają do nich kupowane na rynku komercyjnym, m.in. w Polsce, drony i części do nich. Sugeruje też wyraźnie, że współorganizator protestu i działacz Konfederacji, Rafał Mekler, rzekomo celowo wyszukuje takie transporty i przetrzymuje je na granicy:

„Pan Mekler i jego koledzy mogą bez problemu się dowiedzieć jaką ciężarówką taki sprzęt jedzie, jaki ma numer rejestracyjny. I potem pan Mekler się dziwi, że trafia na ukraińską czarną listę…”

Dalej Bobołowicz powtarza głosy krytyki pod adresem protestu polskich przewoźników ze strony ukraińskich żołnierzy. Wzywa też polskich polityków, którzy popierają protest i krytykują postawę władz Ukrainy, żeby pojechali na front i tłumaczyli się Ukraińcom: „A później kolejny polski polityk będzie mi opowiadać o niewdzięcznych Ukraińcach…to proszę tu przyjechać i wytłumaczyć dlaczego polscy transportowcy zablokowali granicę”.

Powołuje się też „dziennikarzy polskiego pochodzenia”, m.in. ze Lwowa, którzy według niego skarżą się na wzrost cen gazu LPG i towarów w sklepach.

„Ale Polacy ze Lwowa nie są interesujący dla Warszawy jeśli nie krzyczą antyukraińskich haseł…” – komentuje dziennikarz. Zapowiedział też opublikowanie „wypowiedzi ukraińskich żołnierzy polskiego pochodzenia” i tego, „co oni sądzą o stratach polskich firm transportowych i wybranej przez nie formie protestu”. Na koniec pisze, że Ukraińcy będą lepiej pamiętać blokadę na granicy, niż to, że Polska jako pierwsza uznała niepodległość Ukrainy w 1991 roku.

Dodajmy, że wpis Bobołowicza opublikował portal jagiellonia.org, finansowany ze środków publicznych, promujący idee radykalnie proukraińskie i ścisły sojusz polsko-ukraiński, włącznie z całkowitym zarzuceniem polskiego interesu narodowego. Serwis nadał komentarzowi następujący tytuł: „Paweł Bobołowicz: Pożyteczni idioci Putina wyrządzili poważne szkody bezpieczeństwu nie tylko Ukrainy, ale także RP”.

Według Gazety Lubuskiej, Paweł Bobołowicz był uczestnikiem blokady, zorganizowanej w kwietniu 2022 roku na autostradzie A2 przez proukraińskich aktywistów, domagających się embarga na handel z Rosją i Białorusią. Wśród nich była kontrowersyjna ukraińska aktywistka mieszkająca w Polsce Natalia Panczenko, a także ówczesna wicemarszałek Sejmu z PiS Małgorzata Gosiewska, która oświadczyła, że popiera blokadę. W 2019 roku wstawił się za zatrzymanym przez polskie służby na wniosek Rosji wiceszefem skrajnie nacjonalistycznej ukraińskiej UNA-UNSO, Ihorem Mazurem, który wcześniej czcił pamięć zbrodniarzy z OUN-UPA, w tym odpowiedzialnego za mordy na Polakach Romana Szuchewycza. Z kolei w 2017 roku Bobołowicz, wówczas m.in. korespondent TVP Info na Ukrainie, nazwał demontaż nielegalnego „pomnika UPA” w Hruszowicach „aktem barbarzyństwa”. Promował też tekst skrajnie proukraińskiego publicysty Mariusza Cysewskiego, który twierdzi m.in., że w Hruszowicach zniszczono ukraińskie groby, bo… tak twierdzą Ukraińcy, a osoby odpowiedzialne za rozbiórkę powinny trafić do więzienia.

Czytaj także: Odpowiedź na pomówienia Warszawskiego Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Ambasadorowie krajów bałtyckich w Warszawie wyrazili wobec polskiego rządu niezadowolenie, z powodu blokad ukraińskiego ruchu towarowego przez polskich przewoźników. To kolejne wystąpienie państw bałtyckich przeciwko stanowisku Polski w kwestii ukraińskich przewoźników. Polska, popierana przez Bułgarię, Słowację i Węgry domaga się na arenie Unii Europejskiej przywrócenia systemu specjalnych zezwoleń na wykonywanie transportu przez ukraińskich przewoźników. W tym celu Warszawa zawnioskowała o zwołanie wspólnego komitet ds. transportu Unii Europejskiej i Ukrainy, na co, jak podaliśmy we wtorek, Komisja Europejska odpowiedziała ultimatum, że posiedzenie zostanie zwołane pod warunkiem zniesienia blokad urządzanych przez polskich przewoźników przy granicy Ukrainy.

Jak się okazało polskiemu stanowisku sprzeciwili się przy tej okazji nie tylko eurokraci, ale też Niemcy, Holandia i właśnie państwa bałtyckie – Litwa, Łotwa i Estonia.

Protesty polskich przewoźników trwają przy granicy od 6 listopada. Polscy przedsiębiorcy skarżą się na brak równego dostępu do rynku Ukrainy w porównaniu do możliwości operowania przewoźników ze wschodu w Polsce. Chodzi o zniesienie pozwoleń na prowadzenie transportu dla podmiotów ukraińskich, podczas gdy obowiązują one polskie firmy na Ukrainie. W dodatku ukraińskie firmy nie muszą spełniać wszystkich regulacji narzucanych przez normy unijne. Protest realizowany jest przez blokowanie i spowalnianie ruchu ukraińskich ciężarówek, co jednak nie dotyczy tych wiozących wsparcie militarne i humanitarne.

Ukraina zdecydowanie krytykuje protest na granicy. Twierdzi, że poszkodowani są ukraińscy kierowcy, czekający w długich kolejkach oraz, że przez blokadę cierpi ukraińska gospodarka. Oskarża protestujących Polaków o blokowanie pomocy humanitarnej i wojskowej, co ci, a także osoby obserwujące sytuację na miejscu, stanowczo dementują. Na Ukrainie w przestrzeni publicznej otwarcie formułowane są zarzuty o działanie polskich przewoźników w interesie Rosji lub o ich rzekomej współpracy z rosyjskimi służbami. Dodajmy, że podobne twierdzenia pojawiają się też w Polsce, głównie wśród społeczności ukraińskiej oraz w radykalnych środowiskach proukraińskich, w tym u części dziennikarzy.

Przypomnijmy, że współorganizator protestu, Rafał Mekler, trafił na „czarną listę” organizacji Myrotworec, tropiącej „wrogów Ukrainy” i mającej nieoficjalne powiązania z ukraińskimi służbami.

 

Facebook / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jaro7
    jaro7 :

    Szkoda komentować jego wypociny,jakis pismak będzie nam mówił co nam wolno lub nie.I nikt nie ma zamiaru z niczego tłumaczyc się “hierojom”.Tyle,transportowcy nadal walczcie o swoje,na media i polityków nie liczcie,skundlenie osiąga szczyt.