Na uroczystości odsłonięcia w Odessie upamiętnienia osób poległych na Majdanie przez dwoma laty doszło do kłótni i przepychanek na tle użycia języka rosyjskiego przez jednego z mówców.
W czasie uroczystości głos zabrał przewodniczący rady obwodu odeskiego Anatolij Urbański rozpoczął przemowę w języku rosyjskim. Natychmiast z grupy uczestników uroczystości, dały się słyszeć okrzyki “po ukraińsku”. Bardzo szybko do Urbańskiego podbiegł człowiek z czerwono-czarną flaga OUN-UPA, który zaczął domagac się od neigo mówienia w “języku państwowym”. Polityk przyznał, że nie mówi po ukraińsku. “Oni umarli za język ukraiński” – krzyczał mężczyzna. Zebrani zaczęli skandować “państwowego, państowego” – domagając się używania tylko języka ukraińskiego. Do mikrofonu podszedł potem przewodniczący odeskiego oddziału partii Batkiwszczyna Grigorij Griszyn, który uznał, że “niebieska sotnia zginęła nie za język ukraiński, niebieska sotnia zginęła za niepodległość naszego kraju”. Wokół niego natychmiast wywiązała się przepychanka między zwolennikami i przeciwnikami takiej tezy. “Bądźcie wreszcie cywilizaowanymi ludźmi” uspokajał zgromadzonych jeden z duchownych.
hromadske.tv/kresy.pl
Odessa to rosyjskojęzyczne miasto. Ci “patrioci” to taki sam desant jak bojówkarze palący ludzi 2 maja 2014. Przy okazji wychodzi prymitywizm banderowców. Chęć zdominowania wrogiej populacji (wg. nauk Bandery) jest większa niż instynkt państwowy. Instynkt państwowy nakazywałby traktować rosysjkojęzyczną ludność jako rosyjskich Ukraińców i powoli ich ukrainizować. Oni ich niepotrzebnie poniżają, choć sami świecą gołym tyłkiem.
Jedni i drudzy to zwolennicy banderlandu, tylko dwujęzyczni. Teraz biorą się za łby, to dobrze. Najważniejsze, że w dużym mieście Odessie udało im się zgonić tylko garstkę wyznawców.