Prezydent Joe Biden twierdzi, że wsparcie dla Ukrainy nie jest dawaniem „czeków in blanko”, jak uważa część republikanów. „Jest wiele rzeczy, które Ukraina chce, a których nie zrobiliśmy”.

Jak pisaliśmy wcześniej, w środę podczas konferencji prasowej prezydent USA Joe Biden pytany był przez dziennikarzy o różne kwestie dotyczące Ukrainy, w tym o udzielane jej wsparcie wojskowe. Prezydent wyraził nadzieję, że po wyborach pomoc będzie udzielana Ukrainie tak, jak do tej pory. Odnosząc się do zarzutów ze strony części prominentnych polityków Partii Republikańskiej, że USA „dają Ukrainie czeki in blanko” oświadczył, że tak nie jest i „jest wiele rzeczy, które Ukraina chce, a których nie zrobiliśmy”.

Przeczytaj: WSJ: w Kongresie USA rośnie liczba przeciwników wspierania Ukrainy

Czytaj także: Pod rządami republikanów Ukraina nie dostanie już ani centa – twierdzi republikańska kongresmenka

– Na przykład, byłem bardzo pytany, czy dostarczylibyśmy amerykańskie samoloty, żeby zagwarantować obronę przestrzeni powietrznej nad Ukrainą. Powiedziałem: „Nie, nie zamierzamy tego robić. Nie chcemy wpakować się w trzecią wojnę światową, biorąc się za rosyjskie samoloty i angażować bezpośrednio w walkę”. Ale czy dostarczylibyśmy im całej, racjonalnej zdolności do samodzielnej obrony? Tak – powiedział Biden.

Nawiązał też do systemów HIMARS, które USA wysłały na Ukrainę. – Mówiąc w uproszczeniu, są dwa rodzaje rakiet, którymi można z nich strzelać: takie, które lecą na ponad 600 mil (960 km) i takie, które lecą około 160 mil (250 km). Nie daliśmy im żadnych, które mają zasięg 600 mil (960 km), bo nie oczekuję od nich, że zaczną bombardować rosyjskie terytorium – powiedział. Dodał, że chodzi tylko o to, żeby Ukraińcy mieli zdolność do obrony. Należy zaznaczyć, że oficjalnie Amerykanie podają, iż dostarczyli ukraińskiej armii tylko pociski rakietowe o zasięgu około 70 km.

Niewykluczone, że Joe Biden mówił o nowej wersją pocisku precyzyjnego rażenia PrSM-ER (Precision Strike Missile, Extended Range) o zasięgu wydłużonym do 1000 km dla systemów artylerii rakietowej HIMARS oraz MLRS. Jak informowaliśmy, pracom tym nadano priorytet.

Wiadomo, że Ukraińcy oficjalnie domagali się od Amerykanów, by dostarczyli im taktyczne pociski rakietowe ATACMS, o zasięgu 300 km. Waszyngton konsekwentnie odmawia jednak wysłania takiej broni ukraińskiej armii.

Jak pisaliśmy, Bidena poproszono też o skomentowanie deklaracji strony rosyjskiej o podjęciu decyzji o wycofaniu się z Chersonia na lewy, wschodni brzeg Dniepru i czy może to być pretekstem do rozpoczęcia negocjacji rosyjsko-ukraińskich. Jego zdaniem, niezależnie od tego, czy Rosjanie faktycznie się wycofają, czy też nie, da to przynajmniej „wszystkim czas na przekalibrowanie swoich pozycji w czasie zimy”. – I dopiero się okaże, czy nastąpi osąd sytuacji co do tego, czy Ukraina jest przygotowana na kompromis z Rosją, czy nie – powiedział prezydent USA.

Później Biden został dopytany o tę wypowiedź, gdyż do tej pory mówił, że Rosjanie mają całkowicie wycofać się z ukraińskiego terytorium. Poproszono go o doprecyzowanie, czy sugeruje w ten sposób, że teraz jest pole dla terytorialnych kompromisów. – Nie, nie mówię… To zależy od Ukraińców. Nic o Ukrainie bez Ukrainy – oświadczył.

Zapytano go, jaki zatem kompromis ma na myśli. – Nie miałem żadnego na myśli. Zadano mi pytanie, co by się stało, gdyby… [Rosjanie – red.] wycofali się… z Chersonia i przeszli na wschodni brzeg rzeki. I powiedziałem, (…) że obie strony będą lizać rany, decydować co będą robić przez zimę i czy idą na kompromis, czy nie – powiedział Biden. – Ja nie wiem, co oni zamierzają zrobić. Ale wiem jedno – my nie będziemy im mówić, co mają robić – dodał.

W ostatnim czasie w mediach zachodnich pojawiają się kolejne doniesienia, według których Ukraina może przystąpić do negocjacji z Rosją, jeśli wycofa ona swoje wojska na wschodni brzeg Dniepru. Pisano też, że nieoficjalnie przedstawiciele USA naciskają na władze w Kijowie, by szykowały się do rozmów z Moskwą, a rzekomo przynajmniej wyraźnie sugerują prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu, żeby był na taką ewentualność przygotowany. Twierdzeniom tym zaprzeczają media ukraińskie.

Zobacz też: Politico: Zełenski łagodzi warunki negocjacji z Rosją pod naciskiem USA

Przypomnijmy, w środę 9 listopada minister obrony Rosji, Siergiej Szojgu, publicznie zgodził się z poglądem dowodzącego „specjalną operacją wojskową” na Ukrainie gen. Siergieja Surowikina o konieczności wycofania wszystkich jej oddziałów na lewy brzeg Dniepru.

Chersoń jest jedynym ukraińskim miastem obwodowym zdobytym przez Rosjan po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę 24 lutego br. Opanowali oni większość jego terenu w ciągu kilku dni po rozpoczęciu ataku. Niedawno tereny te zostały oficjalnie anektowane przez Moskwę.

Od końca sierpnia siły ukraińskie odbiły część okupowanych przez Rosjan obszarów i niszczyły, dzięki zachodnim wyrzutniom rakietowym, przeprawy przez Dniepr chcąc odciąć rosyjskie oddziały od zaopatrzenia z lewego brzegu rzeki.

Rosjanie przeprowadzili ewakuację ludności cywilnej z prawego brzegu Dniepru, na którym znajduje się front i miasto. W zeszłym tygodniu potwierdzili, że ewakuują również ludność pasa na lewym brzegu rzeki.

Czytaj także: Stoltenberg: NATO nie może potwierdzić wycofania się rosyjskich wojsk

Whitehouse.gov / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply