Wiceminister obrony narodowej twierdzi że ralne jest podniesienie stanu osobowego wojska do 150 tysięcy żołnierzy.

Nowy wiceminister obrony Bartosz Kownacki chce zwiększenia armii do 150 tysięcy żołnierzy. Argumentuje że Polska ma jeden z najniższych współczynników liczby żołnierzy w stosunku do liczby mieszkańców kraju. Armia jest po prostu zbyt mała by bronić Polski.

To, co dzisiaj można zrobić, to chociażby sięgnąć po żołnierzy służby kontraktowej, którzy ze względu na 12-letnią służbę odchodzili lub nie były przedłużone ich kontrakty. Można ich wykorzystać. To są ludzie świetnie wyszkoleni, przygotowani, często po misjach zagranicznych– powiedział Kownacki. Taka ma być recepta na niedobór kandydatów do służby. Zwiększanie Armii ma potrwać według wiceministra co najmniej kilka lat.

Rmf24.pl/KRESY.PL

7 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. zan
    zan :

    Ta armia będzie pacyfikować Polaków i jeździć na misje. W rządzie PIS są bankierzy, zupełnie jak w PO. To kraj spacyfikowany. Sam minister Waszczykowski mówi, że trzeba słuchać Unii Europejskiej w sprawach imigrantów. Pisizm to stan umysłu.

    • kojoto
      kojoto :

      Może w zamiarach PISu, ale większość żołnierzy i oficerów odmówi zapewne udziału w pacyfikacjach. Niech PIS przygotowuje armie – jak najbardziej. Będzie potrzebana kadra jak uda się Polske odwojować. Równocześnie trzeba by poprzeć akcje społeczne próbujące przeforsować w Polsce prawo do posiadania broni.

  2. syndrom2
    syndrom2 :

    MOJE ZDANIE.
    P. Kownacki (nie znam człowieka) ma rację w jednym. Armia jest za mała w stosunku do ilości mieszkańców kraju. FAKT.
    Lecz:
    – należy NAJPIERW sprawdzić przygotownie tych “żołnierzy” do wykonywania obowiązków. najpierw stan zdrowia, czyli kompleksowe badania (tak jak KIEDYŚ kandydat na żołnierza zawodowego w PRL-u);
    – żołnierz ma wykonywac obowiązki przez 24 godziny na dobę, a jeśli uznaje – jestem kurwa chory nie widzicie? – to jest “wolny jak sanki w maju”l (Dowódca kieruje na komisję a komisja do cywila na kopach);
    – wielu z tych “cyborgów”- na forach internetowych ich wielu PRAWIE RAMBO, chce byc w armii i czerpać korzyści (finansowe), czyli armia kasę płaci a ja i tak się opierdalam. W imie zasady: A CO MI ZROBIĄ?. PRZEZ MIESIĄC BEDZIE TRWAŁO POSTĘPOWANIE A JA KASĘ BRAŁ BĘDE.;
    – WYWALIĆ NA ZBITY PYSK, cywilnych pracowników (większość to znajomi i rodziny żołnierzy zawodowych), następnie zrobić rekrutację na stanowiska w instytucjach wojskowych. Szukamy przecieku wśród wojskowych zawodowych, a poszukajmy wśród cywilnych pracowników wojska!.
    -ZAINWESYUJMY WE WŁASNY PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY – Nie po to P. Kwiatkowski tworzył w II RP COP, abyśmy to marnowali!. (nawet za PRL-u kontynuowano proces P. KKwiatkowskiego)
    KONIEC!!!!!!!!

  3. jazmig
    jazmig :

    I co ona zamierza z nimi robić? Chce zaatakować Rosję, czy bronić sie przed nią? Jeżeli to pierwsze, to powinien trafić do czubków, a jeżeli to drugie, to do obrony wystarczy mniej ludzi, ale dobrze uzbrojonych, głównie z broń plot, antyrakietową i ppanc.

    • leszek1
      leszek1 :

      Ja bym wsadzil w kamasze trzy czwarte policji, wszystkie straze miejskie i rzesze przeroznych innych kontrolerow-darmozjadow, oraz ostro ich przeszkolil. Oprocz wojska, w Polsce wprost koniecznoscia jest stworzenie obrony terytorialnej. Spoleczenstwu, przywrocil bym prawo posiadania broni – wowczas policja bylaby prawie zbyteczna, a obywatele sami mogli by bronic sie o wiele skuteczniej przed bandytami.
      150-cio tysieczna armia do obrony ponad 38 milionow obywateli to jest jakis ponury zart.
      Dla porownania – Izrael liczy okolo szesciu milionow obywateli i posiada okolo 190 tys zolnierzy i okolo pol miliona rezerwistow, z ktorych kazdy przechowuje mundur i bron w swoim domu.

  4. mopveljerzyjj
    mopveljerzyjj :

    Bartosz Kownacki chce 150 tysięcznej armii… POWOLI,POWOLI GDZIE TO WAŚĆ TAK SIĘ ROZPĘDZIŁ ??? PROSZĘ SOBIE POCZYTAĆ I PRZESTAĆ ŚNIĆ !!!
    ===== W pierwszej połowie poprzedniej dekady Unią Europejską tak naprawdę kierowali dwaj względnie antyamerykańscy politycy: kanclerz Gerhard Schröder i prezydent Jacques Chirac. Wtedy można jeszcze było się łudzić, że Unia dąży do emancypacji spod władzy USA i przekształcenia się w konkurencyjne względem Stanów centrum polityczne.Obaj ci politycy alternatywę dla orientacji amerykańskiej dostrzegali nie w Unii Europejskiej samej w sobie, ale w jej związku z Rosją. W swoich państwach obydwaj związani byli z orientacją rosyjską.Antyamerykańscy Schröder i Chirac ustąpili miejsca tandemowi proamerykańskiemu – Angeli Merkel i Nicolasowi Sarkozy’emu. Kurs polityczny ich poprzedników szybko poszedł w odstawkę. W 2009 r., w pięćdziesiątą rocznicę zawiązania Paktu Północnoatlantyckiego, Francja z pompą powróciła do wojskowych struktur NATO, które opuściła za rządów gen. Charlesa de Gaulle’a. Bardziej, niż na polu polityki zagranicznej, podporządkowanie Unii Europejskiej hegemonii Stanów Zjednoczonych uwyraźnia się na polu polityki obronnej i bezpieczeństwa, prowadzonej w poszczególnych państwach członkowskich pod amerykański strychulec. Przeprowadza się w nich tak zwaną szumnie „modernizację” sił zbrojnych, czyli systematyczną redukcję liczebności armii i zmniejszanie jej budżetu, a w konsekwencji – stopniowe rozbrojenie państwa. „Modernizacja” ma prosty cel: obniżenie zdolności obronnych państw europejskich, uzależnienie ich w ten sposób od pomocy militarnej USA, a tym samym utrzymanie i wzmocnienie ich politycznej wasalności wobec Waszyngtonu. Jako punkt dojścia procesu „modernizacji” podaje się narzucany odgórnie przez amerykańskich planistów model „małej, sprawnej armii zawodowej”, czyli takiej, którą można w każdej chwili przerzucić szybko w najodleglejsze miejsca na ziemi, by tam mogła pełnić zadania sił pacyfikacyjnych, okupacyjnych i policyjnych w kolejnych neokolonialnych wojnach Stanów Zjednoczonych, jeśli zajdzie potrzeba. Taka „restrukturyzacja” armii odbywa się obecnie w Niemczech, państwie przywódczym Unii, gdzie pobór do wojska został zawieszony, jego budżet – poważnie zredukowany, a liczebność – na przeciągu minionych dwóch lat zmniejszona o ponad pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy, przy czym zapowiada się jej dalsze ograniczanie. Niedawne wprowadzenie w Bundeswehrze możliwości podjęcia służby przez obywateli innych państw jeszcze bardziej upodobnia ją do bezideowej armii najemnej. Analogiczny schemat (redukcje i cięcia przy jednoczesnym wstrzymaniu poboru) realizuje się w Polsce. Nawet w Szwecji, państwie tradycyjnie neutralnym i nie zrzeszonym w NATO (ale zrzeszonym w UE), zlikwidowano model armii narodowej (oparty na powszechnym obowiązku służby wojskowej) na rzecz komercyjno-kontraktowego modelu „małej, sprawnej armii zawodowej”. Poszczególne państwa członkowskie Unii Europejskiej posłusznie przebudowują swoje siły zbrojne tak, aby ich struktura była komplementarna z aktualnymi potrzebami USA. Narzucanej odgórnie „modernizacji” wojska stosunkowo najbardziej opiera się Francja. Nad Sekwaną wprawdzie też przeforsowano „uzawodowienie” armii (1996-2002), uzasadniając je, jak wszędzie, nowomową o „konieczności dostosowania się do nowych wyzwań”, i zniesiono pobór, niemniej francuska młodzież wciąż podlega obowiązkowemu przeszkoleniu obronnemu, a pomimo kolejnych redukcji siły zbrojne tego państwa wciąż liczą „aż” ok. 350 tysięcy ludzi (czyli mniej więcej tyle, ile przy swoim obecnym zaludnieniu powinna posiadać mniejsza od Francji Polska).Unia Europejska to nie żadne „imperium in statu nascendi”, lecz narzędzie USA do kontroli i dyscyplinowania państw Europy, sprawowanych ze współudziałem Niemiec.