Lech Wałęsa jako były prezydent Polski, adresujący do Niemców jakieś apele traktujące Polskę jako podmiot zewnętrzny udowadnia, ze nie ma nic wspólnego z polska racją stanu. Wałęsa utrwala swój wizerunek symbolu polskiej targowicy i służenia obcym interesom – mówi Kresom.pl Robert Winnicki.

Jak informowaliśmy wcześniej, Lech Wałęsa był gościem specjalnym podczas tegorocznej uroczystości wręczenia nagród POLONICUS w Akwizgranie w Niemczech. Podczas swojego przemówienia, były prezydent nazwał Niemcy „największą potęgą w Europie” i zaapelował:

– Niemcy powinny skończyć z kompleksami i przejąć odpowiedzialność za Europę.

Wałęsa wzywał również Niemcy, by powołali „nową” Unię Europejską, jeśli takie kraje jak Węgry czy Polska będą chciały ją rozbić:

– Jeśli Polska, Węgry czy ktokolwiek inny rozbije Unię, to wy, jako wiodąca siła, musicie mieć przygotowane w kieszeni rozwiązanie. I pięć minut po rozpadzie Unii zakładacie nową.

Przeczytaj: Wałęsa: Niemcy powinny skończyć z kompleksami i przejąć odpowiedzialność za Europę

– To co mówił Lech Wałęsa w Akwizgranie to nic nowego – to tylko powtórzenie wiernopoddańczego hołdu Radosława Sikorskiego z 2011 roku. Więc jest to jakby linia PO prosząca Niemców o to, by rządzili i panowali w Europie. T.W. Bolek wpisuje się w tę linię – mówi Kresom.pl poseł Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego.

– Jest to w jakimś sensie szokujące, chociaż nie dzieje się to po raz pierwszy. Natomiast jest to po prostu typ mentalności, którą określam jako mentalność targowicką. To typ mentalności i wypowiedzi zwyczajnie zdradzieckich – zaznacza poseł.

– Po drugie, Lech Wałęsa jako były prezydent Polski mówiący o Polsce jak o jakimś podmiocie zewnętrznym, adresujący do Niemców jakieś apele, traktujące Polskę jako trzeci, zewnętrzny wobec niego podmiot jednoznacznie udowadnia, ze nie ma nic wspólnego z polska racją stanu i polskim interesem narodowym – uważa Winnicki. – Lech Wałęsa utrwala swój wizerunek symbolu polskiej targowicy i służenia obcym interesom – podkreśla.

Szef Ruchu Narodowego odniósł się w tym kontekście także do wyników wyborów we Francji. Ich zwycięzca, demoliberał Emmanuel Macron uważany jest za bardzo spolegliwego względem Berlina.

Przeczytaj: Merkel zapowiada pomoc dla Francji

– We Francji constans – komentuje Winnicki. – Elity globalistyczne, masońskie cały czas dominują i ich władza w wyniku zwycięstwa Macrona będzie trwała przez kolejne lata. Należało się tego niestety spodziewać.

PRZECZYTAJ: Francja: Macrona wybrał elektorat negatywny [+GRAFIKA]

Przypomina, że przed wyborami we Francji zwracał uwagę, że gdyby Marine Le Pen zwyciężyła, to byłby to zdumiewający sukces, a wynik powyżej 40 proc. byłby sukcesem samym w sobie. – Wynik poniżej 35 proc. jest rozczarowujący. Prawdopodobnie wynika ze słabego końca jej kampanii. Zwłaszcza słabej debaty – uważa Winnicki.

Poseł nie ma wątpliwości, że polityka Macrona będzie ukierunkowana z jednej strony na współpracę z Niemcami, a z drugiej na wspieranie Brukseli, szczególnie eurofederalizmu:

Należy się niestety spodziewać, że Macron będzie absolutnie grał w tym zespole eurobiurokratrycznym, eurofederalistycznym, który w Brukseli dominuje. Będzie raczej blisko współpracował z kanclerz Merkel. Nie są to dobre wiadomości dla Europy, dla jakiś pozytywnych zmian w Europie. Natomiast pytanie, czy dociśnięcie gazu w tych procesach eurointegracyjnych ze strony tzw. twardego jadra UE nie przyspieszy tak naprawdę rozpadu Unii. Jest przeciwko temu bardzo duży opór w społeczeństwach europejskich i tutaj sytuacja nie jest do końca zdefiniowana. Nie wiem, czy jeszcze jest nadzieja dla Francji, dla zachodniej Europy, ale paradoksalnie może się okazać, że ten bardzo silny nacisk eurofederalistyczny, którego impulsów możemy się teraz spodziewać również z Paryża, przyniesie odwrotne skutki.

Przeczytaj: Niemiecki politolog: polityka niemiecka jest dzisiaj zmuszona przejąć przywódczą rolę w Europie

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply