Renata Cytacka, wiceszefowa Związku Polaków na Litwie i Radna Miasta Wilna, która kandydowała do litewskiego parlamentu, ujawniła wykryte przez siebie poważne przypadki naruszenia procesu wyborczego, a wręcz oszustw wyborczych.

Kilka dni temu, w poniedziałek 19 października, Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-ZChR) zorganizowało konferencję prasową w litewskim parlamencie. Dotyczyła ona kolejnych, ujawnionych naruszeń procesu wyborczego podczas I tury wyborów parlamentarnych. W spotkaniu uczestniczyli poseł AWPL-ZChR i minister komunikacji Litwy, Jarosław Narkiewicz oraz Renata Cytacka, radna Wilna, która kandydowała do Sejmasu w jednomandatowym okręgu Ponary-Grzegorzewo.

Podczas konferencji prasowej Cytacka relacjonowała, że podczas przeliczania głosów z jej okręgu stwierdzono wyraźne naruszenia, najwięcej w Wace Trockiej. Podkreśliła, że niemal we wszystkich dzielnicach liczba oddanych głosów nie pokryła się z ogłoszonymi wynikami wyborów, przy czym okręg Ponary-Grzegorzewo wyróżnia się dużą liczbą nieważnych kart do głosowania.

 

„Naszej partii do przekroczenia progu wyborczego brakowało tak niewiele. Tymczasem fakt, że w moim okręgu pieczęci komisji wyborczej zabrakło aż na 13 proc. kart do głosowania i jeśli przyjąć, że podobne naruszenia miały miejsce w każdej dzielnicy na Litwie, wniosek nasuwa się sam” – powiedziała. Przyznała, że ma podejrzenia, iż w Wace Trockiej fałszowano dokumenty, gdyż znaleziono tam np. „11 kart do głosowania z głosami oddanymi na Ruch Liberalny wypełnionych przez tę samą osobę i tym samym długopisem”. Zaznaczyła też, że „w urnie znaleziono więcej kart do głosowania niż ich wydano wyborcom”, a różnica wynosiła ponad 280. Zdaniem wileńskiej radnej, z uwagi na cały szereg naruszeń należałoby anulować wyniki wyborów w jej okręgu i zarządzić nowe wybory.

Przypomnijmy, że polska partia na Litwie chce unieważnienia wyników wyborów parlamentarnych. Zdaniem polityków AWPL-ZChR, wyniki wyborów do litewskiego parlamentu w okręgach wielomandatowych powinny zostać unieważnione „z powodu rażącego naruszenia prawa”, co negatywnie wpłynęło na wynik polskiej partii. Uzyskała ona 4,82 proc. głosów – nie przekroczyła zatem 5-procentowego progu wyborczego i nie znalazła się w Sejmie. Wiadomo jednak, że będzie mieć co najmniej dwóch posłów, którzy wygrali w okręgach jednomandatowych, a dwie kolejne kandydatki będą walczyć o mandaty w II turze, która odbędzie się w ten weekend.

W sobotę portal dorzeczy.pl zamieścił artykuł Renaty Cytackiej, w którym opisała sytuacje, z jakimi miała do czynienia przy okazji wyborów. Zaznaczyła w nim, że w trakcie liczenia głosów zawsze sprawdza swoją pozycję na stronie litewskiej Głównej Komisji Wyborczej i dotąd, czyli do I tury tegorocznych wyborów, ufała w jej uczciwość.

Jak relacjonuje polska polityk z Wileńszczyzny, wszystko rozpoczęło się w noc powyborczą 11 października br., kiedy w sztabie wyborczym obserwowano wyniki spływające do Głównej Komisji Wyborczej. Szczególnie skoncentrowała się na swoim jednomandatowym okręgu Ponary-Grzegorzewo, w którym było łącznie 13 lokali wyborczych.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

„Pierwsze wyniki zaczęły się pojawiać między 22 a 23. Zgodnie z nimi byłam raz na drugim, promowanym drugą turą, raz na trzecim miejscu. Ale od północy kiedy już spłynęły wyniki z 6-ciu lokali, zajmowałam już tylko drugie miejsce i wraz z wynikami z kolejnych lokali moja przewaga się powiększała, aż do ok. godz. 2, kiedy to opublikowano wyniki z dwunastego lokalu i przewaga wzrosła do 190 głosów nad miejscem trzecim” – pisze Cytacka. Tym samym, była niemal pewna wejścia do II tury głosowania. Wciąż brakowało jednak wyników z jednego, ostatniego lokalu w Wace Trockiej. Gdy nie było ich do 4:00, nie czekała dalej i poszła spać. Gdy jednak obudziła się przed 8:00 rano, wyników wciąż nie było.

„Pomyślałam tylko “ile można liczyć 1500 głosów, przecież to już 12 godzin jak liczą”” – pisze Cytacka. Wyniki przyszły po godzinie 8:00, ale okazało się, że zamiast 190 głosów przewagi ma 50 głosów straty do II miejsca i nie przeszła do drugiej tury.

„Pomyślałam sobie: “trudno, czasem się wygrywa, a czasem trzeba umieć przegrać”” – przyznała. Jednak następnego dnia, we wtorek, zadzwoniłam do jednej z wytypowanej przez jej partię osób z komisji wyborczej w Wace Trockiej z pytaniem, ile głosów zdobyła.

„Niestety, pani nie umiała mi odpowiedzieć. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że nasz przedstawiciel na drugi dzień nie pamiętał jednej liczby. Ten fakt oraz dziwnie długi czas potrzebny do policzenia głosów w tym lokalu trochę mnie zaniepokoił” -pisze wileńska radna. Zdecydowała się napisać skargę wyborczą z prośbą o przeliczenie głosów.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

„Po czterodniowych przepychankach z GKW i kolejnych skargach w końcu udało mi się doprowadzić do przeliczenia głosów w niedzielę powyborczą. W trakcie przeliczania głosów wyszło na jaw wiele uchybień, żeby nie powiedzieć fałszerstw. Znaleziono wśród głosów ważnych głosy nieważne i na odwrót. Wśród głosów jednego z kandydatów były wmieszane głosy innego. Ale najlepsza okazała się “moja” Waka Trocka. W tym lokalu głosowało według GKW 1589 (dane ze strony GKW na 17.10. 2020r) wyborców, a w zaplombowanych, teoretycznie, w workach znaleziono 1742 karty do głosowania! Worki były zaplombowane teoretycznie, bo plomby ktoś założył tak, że można je było zdjąć i założyć ponownie, co oczywiście pokazałam wszystkim członkom GKW, ale nie zrobiło to na nich większego wrażenia. Zupełnie, jakby to była pewnego rodzaju norma” – relacjonuje Cytacka. Zaznaczyła, że po przeliczeniu głosów z Waki Trockiej zrozumiała, po co potrzebny był dodatkowy czas:

„Przecież te dodatkowe głosy nie znalazły się same w urnie i znak “X” też na nich trzeba było postawić w odpowiednim miejscu. Potem trzeba było podrasować w protokole ilość głosów, aby zeszła się z ilością głosujących, żeby ładnie wyglądało na stronie GKW i żeby nikt się nie czepiał. Wszystkim kandydatom zmniejszono ilość głosów po trochę, oprócz oczywiście jednego, bo po co najpierw dorysowywać, żeby potem zmniejszać”.

Cytacka uważa, że tym samym odkrywał oszustwo wyborcze, „bo jak inaczej nazwać większą ilość głosów w urnie niż głosujących w tym lokalu?”. Okazało się jednak, że choć „komisja w lokalu dopasowała ilość głosów w protokole do ilości głosujących”, to litewska Główna Komisja Wyborcza… „dopasowała ilość głosujących do ilości kart wyborczych”, po prostu zwiększając w swoim protokole liczbę osób głosujących z 1589 do 1742, tym samym podnosząc frekwencję z 48 proc. do 52 proc. Polska działaczka natychmiast złożyła protest i poprosiła o pokazanie spisu wyborców z lokalu w Wace Trockiej z podpisami potwierdzającymi odbiór kart do głosowania.

„Niestety, do dziś nikt mi ich nie chce pokazać” – zaznaczyła. „Wiadomo, trzeba dorobić odpowiednią ilość podpisów. Po dorobieniu wszystkich podpisów i podrasowaniu frekwencji do odpowiedniego poziomu wszystko się już zgadza”.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Cytacka nie ma wiary w skuteczność zaskarżenia wykrytych oszustw:

„Nawet nie ma sensu zaskarżać w sądzie tych oszustw, bo skarżyć będzie Polka, a przewodnicząca i przytłaczająca większość członków GKW to Litwini. W sądzie też większość Litwinów, to wiadomo jaki będzie wyrok. Ktoś może powiedzieć, a sądy europejskie, a OBWE? Problem w tym, kto w to uwierzy? Przecież wiadomo, że Litwa to kraj demokratyczny, nie jakaś tam Białoruś, poza tym teraz już jest wszystko tip top. Wszystko się zgadza i w dokumentach i w workach, to w czym problem? Kto będzie wzywał prawie 2 tys. ludzi i pytał, czy byli głosować? Tym bardziej, że będą wśród nich Litwini, którzy dla “dobra Litwy” potwierdzą, że byli, nawet w przypadku kiedy o głosowaniu nigdy nie myśleli. Przecież nie od dziś wiadomo “co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie””.

Przeczytaj: Renata Cytacka: obecne władze RP zapomniały o istnieniu i prawach Polaków z Litwy

Zobacz także: Wiceszefowa Związku Polaków na Litwie: domagamy się od Polski wsparcia politycznego

„Potwierdzeniem tego może być wypowiedź byłego marszałka sejmu Arunasa Valinskasa w mediach litewskich w czasie wyborów o Polakach i prezesie AWPL-ZChR: “Takich na ogół powinno się rozstrzeliwać po jednym na rok, zaczynając od niego”. W tym roku Waldemar Tomaszewski, w następnym zapewne ja. Jakby Polak tak powiedział o Litwinach i np. Landsbergisie już dawno miałby zarzuty o podżeganie do zabójstwa, ale “co wolno…”. Tak to sobie żyją na Litwie Polacy, w czasie najlepszych w historii stosunków między Polską a Litwą” – podsumowuje Renata Cytacka.

Czytaj także: Litwa: prezydent i premier potępili byłego polityka, który wzywał do rozstrzelania lidera polskiej partii

l24.lt / dorzeczy.pl / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Czeslaw
    Czeslaw :

    Taka sytuacja to rezultat naszej poddańczej polityki zagranicznej w stosunku do Litwy a także Ukrainy, w ogóle los Polaków na wschodzie jest władzom obojętny. Można tą politykę określić tak, parafrazując J.Piłsudskiego “Włażą w zadek Ukraińcom i Litwinom a tam jeszcze są obsrywani”

  2. jaro7
    jaro7 :

    Reakcji brak,przecież litwa to potężny sojusznik “strategiczny’,to z naszej strony będzie cisza,Doroszewska czeka na kolejny medal od Gabryśki.Beznadzieja ci nasi rzadzacy i to z PO,PiS czy Sld.