Polska dziennikarka ze Lwowa, Maria Pyż, zwróciła się do władz miasta o informacje ws. budowy nowej szkoły muzycznej, od której powstania uzależniony jest zwrot miejscowym katolikom, w tym Polakom, domu parafialnego przy kościele św. Antoniego, o co starają się już ponad 20 lat. Władze Lwowa udzieliły wymijających odpowiedzi.

Przy ulicy Łyczakowskiej 105 we Lwowie wielki bander informuje, że powstaje w tym miejscu szkoła muzyczna. Przy czym, jak się okazuje, jak na razie nie ma ani projektu budynku, ani pomysłu na finansowanie. Sprawa ma jednak znaczenie dla Polaków ze Lwowa, ponieważ od realizacji tej inwestycji, według władz miasta, uzależniony jest zwrot społeczności polskiej Domu Parafialnego przy kościele św. Antoniego. Szczegóły opisuje Maria Pyż, polska dziennikarka ze Lwowa.

O sprawie domu parafialnego przy ulicy Łyczakowskiej we Lwowie informowaliśmy już wielokrotnie. Chodzi o budynek, należący obecnie do lwowskiej rady miejskiej i użytkowany przez miejscową państwową szkołę muzyczną nr 4. W przeszłości nieruchomość należała do parafii pod wezwaniem św. Antoniego we Lwowie. Duszpasterzami są tam franciszkanie konwentualni prowincji krakowskiej.

 

Jak przypomina Maria Pyż, działka przy ul. Łyczakowskiej 105 we Lwowie, o powierzchni 1 ha, należała do Ministerstwa Obrony Ukrainy. Gdy parafia św. Antoniego zwracała się do urzędów, sądów oraz władz ws. zwrotu swojego Domu Parafialnego, ważnego dla miejscowych Polaków, w którym w pewnym momencie umieszczono szkołę muzyczną, ustalono, że nim władze miasta oddadzą budynek, należy wybudować nowy dla szkoły. Ustalono, że nowy budynek szkoły muzycznej powstanie przy ul. Łyczakowskiej 105. Władze Lwowa przekazały jednak działkę pod zarząd miastu Winniki, które po pewnym czasie ją „oddały”.

„I jeszcze jeden „ciekawy” fakt” – pisze lwowska dziennikarka. „Gdy, ustalano gdzie dokładnie może powstać potencjalna szkoła muzyczna, miasto wybrało ziemię należącą do Ministerstwa Obrony Ukrainy. Prawie jak z Domem Polskim, tylko zakres działania niższy w randze państwowej, choć przykład jest skąd brać [przekazany Polakom na Dom Polski stary budynek, kiedyś należał do wojska – red.]”.

Przeczytaj: Otwarcie Domu Polskiego we Lwowie dopiero za dwa lata

Maria Pyż przypomina, że w 2017 roku w budżecie miasta Lwowa zaplanowano kwotę 250 tys. hrywien na przygotowanie projektu i kosztorysu budowy nowej muzycznej szkoły. Pieniądze te wykorzystano jednak nie na ten cel, lecz, jak się teraz okazuje, na inne, „bliżej nieokreślone, cele wydziału kultury miasta”.

Władze Lwowa nie udzieliły odpowiedzi na pytanie, „jaki jest przewidziany procentowy udział pieniędzy budżetowych w budowie nowej szkoły”. Poinformowano jedynie, że „ogłoszono pierwszy ogólnoukraiński konkurs na projekt budowy”, którego wyniki mają zostać ogłoszone jesienią.

„W takim tempie w ciągu kolejnych dziesięcioleci może i powstanie szkoła, a przy braku inwestora jeszcze trochę da się odciągnąć. To jest naprawdę ta decyzja, której oczekiwali parafianie kościoła św. Antoniego” – komentuje dziennikarka.

W odpowiedzi na pytania, władze Lwowa poinformowały, że rozpatrywanie i rozwiązanie problemu zwrotu „pomieszczenia byłego budynku parafialnego parafii św. Antoniego” będzie możliwe dopiero po zakończeniu budowy i wprowadzeniu do eksploatacji nowego obiektu.

„Po pierwsze – nie ma byłego budynku, bo jak komuś coś odebrać to nie staje się z automatu byłym właścicielem, tylko poszkodowanym” – zaznacza Maria Pyż, przypominają, że Polacy i życzliwi im Ukraińcy zrobili bardzo dużo, żeby odzyskać swoją własność. Zwraca też uwagę, skąd wziął się „nowy adres” Domu Parafialnego, czyli Łyczakowska 53. W przeszłości zawsze adresem była ul. Łyczakowska 49 i pod nim obiekt figurował w rejestrze zabytków. W pewnym momencie, administracja rejonu łyczakowskiego (czyli dzielnicy) zmieniła numer na 53, przez co formalnie obiekt „znikł” z rejestru.

W czasach radzieckich, jak przypomina, kościół św. Antoniego przy ul. Łyczakowskiej był jednym z dwóch działających we Lwowie. Dom Parafialny otoczony jest murem, łączącym go z kościołem w jeden zespół. Polacy przychodzili tam modlić się, a także rozmawiać w ojczystym języku. Maria Pyż podkreśla, że „rugowanie polskości we Lwowie nie powiodło się tylko i wyłącznie z powodu pracy księży – Polaków w kościele (…)”.

Dziennikarka zaznacza, że obecnie we Lwowie jest „multum mszy w języku państwowym”, czyli ukraińskim. Odniosła się też do słów metropolity lwowskiego abp Mieczysława Mokrzyckiego, który według niej miał powiedzieć: „powinniśmy złożyć ofiarę z własnego języka”. Podkreśliła, że nie zamierza składać żadnej ofiary z języka ojczystego. „Wiele ludzi zapłaciło za ten język najwyższą cenę. Obecna demokratyczna władza kolejnego z rzędu państwa od czasów II Wojny Światowej na ziemi lwowskiej, utrzymuje tradycję panowania z czasów powojennych”.

Jej zdaniem, decydentom obecna sytuacja odpowiada. Przypomina, że w tej sprawie organizowano konferencje prasowe, ruch społeczny, a także zebrano tysiące podpisów do najwyższych władz państwowych Ukrainy, a do władz Polski, w tym do prezydenta, wysłano listy.

Przeczytaj: Rzymscy katolicy ze Lwowa proszą Prezydenta RP o pomoc w sprawie zwrotu domu parafialnego zabranego przez władze sowieckie

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

„I co? I nic Ino festiwale partnerstwa i dobrosąsiedzkiej współpracy najlepiej nam się układają. A sprawy Polaków za których przejechała granica? Po co komu? Nie na topie. Lwów jest modny – dla tańszych knajp wg turystów i ładniejszych selfie wg rządzących” – pisze Maria Pyż. Zaznacza, że Polakom Dom Parafialny jest potrzebny np. jako miejsce do nauki dla ich dzieci, „które dorastają w innym państwie, ale rozmawiają w języku przodków”.

„Rozumiem, Ukraina ma do restytucji daleko. Ale czy rząd polski nie potrafi załatwić ani jednej kwestii?” – pyta. „Przy spotkaniach dwustronnych (między przedstawicielami Polski i Ukrainy) odbywają się konferencje i bankiety, bez konkretnych podsumowań ani wniosków. Ładne wieńce są składane na cmentarzu Łyczakowskim i piękne lampiony są przywożone w listopadzie. Jedzenie na bankietach dobre i konferencje bez możliwości zadawania interesujących Polaków tu zamieszkałych pytań”.

„Władza otaczająca się murem nieznanej dotąd „niewiedzy”, zrodzi w końcu rzeszę nastroszonych obywateli, a władczy poziom własnego ego, przerośnie wszelaką wartość pojmowania potrzeby sprawowania władzy przez wyżej wymienione nonsensowne jednostki. Nie ważne po której stronie granicy” – podsumowuje Maria Pyż.

Przypomnijmy, że po wielokrotnych nieudanych próbach polubownego uregulowania sprawy odzyskania własności, parafia św. Antoniego wystąpiła na drogę sądową, skarżąc miasto o nielegalne posiadanie jej nieruchomości. Sprawę przegrano w pierwszej instancji, a wygrano po odwołaniu. Nie godząc się z wyrokiem sądu drugiej instancji Rada Lwowska wniosła skargę kasacyjną do trzeciej instancji, która utrzymała w mocy pierwsze postanowienie. Wskutek tego dawny budynek parafialny (klasztor-plebania) nadal jest własnością lwowskiej rady miejskiej i użytkowany przez szkołę muzyczną nr 4.

Jak pisaliśmy, parafianie zwracają uwagę, że w pobliżu kościoła znajdują się nie użytkowane już od kilku lat budynki dwóch szkół. Tymczasem władze miasta żądają od katolików łacińskich wybudowania i wyposażenia nowej szkoły muzycznej, dla której przez długi czas nie wyznaczyły nawet działki.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

Dom parafialny powstał na początku XVIII w. Pierwotnie zbudowano go jako klasztor franciszkanów. 3 października 1784 r., na podstawie dekretu cesarskiego franciszkanie musieli opuścić kościół i swój klasztor pw. św. Antoniego, przenosząc się do kościoła i klasztoru kapucynów, których zakon został skasowany. W rok później kościół stał się parafialnym, a sam klasztor władze przekazały na mieszkania dla proboszcza i wikariuszy. W 1946 władze sowieckie zabrały większą część budynku parafialnego i umieściły w nim biura, a w 1950 przejęto cały budynek parafialny pod siedzibę instytutu naukowo-doświadczalnego przemysłu poligraficznego. Od lat siedemdziesiątych dawny budynek parafialny zajmuje szkoła muzyczna.

1 września 1991 franciszkanie ponownie objęli kościół, a 12 sierpnia 1993 prowincjał potwierdził oficjalnie obecność zakonu we Lwowie. Dekretem z 11 kwietnia 1995 metropolita lwowski przekazał parafię franciszkanom. W latach dziewięćdziesiątych rozpoczęto starania o zwrot domu parafialnego, ale władze ukraińskie utrzymały sowiecki sposób traktowania parafii co do zwrotu jej mienia.

polmedia.pl / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Wolyn1943
    Wolyn1943 :

    Czy zwrot Domu Narodnego w Przemyślu również miał takie obwarowania? Czy Ukraińcy w Przemyślu też musieli czekać na wybudowanie jakiegoś budynku użyteczności publicznej, zanim otrzymali z powrotem swój gmach? Kolejne łajdactwo obecnej ukraińskiej administracji Lwowa!

  2. jaro7
    jaro7 :

    “Rząd polski” nie interesuje się Polakami na Kresach bo chce je DEPOLONIZOWAĆ,dla Karczewskiego “Polacy na litwie czują się ….litwinami”(to powiedział “polski’ marszałek Senatu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!),na ukrainie jeszcze gorzej,walka o ekshumacje jest tylko zagrywką pod publiczkę.Co do szkoły muzycznej,pewnie ukraińcy czekają że mądrzy inaczej Polacy im to sfinansują to może wtedy łaskawie oddadzą.Dobrze powiedział Winnicki ,po co my nadstawiamy karku dla takiego państwa które nie zna słowa przepraszam,dziękuję,wdzięczność.