“W minionym roku w szpitalach przeprowadzono 1110 zabiegów przerwania ciąży, w zdecydowanej większości z powodu upośledzenia lub choroby płodu” – poinformowało Ministerstwo Zdrowia. 1074 zostało przeprowadzonych z powodu podejrzenia wad genetycznych u dziecka. Jedynie 33 z powodu zagrożenia życia lub zdrowia matki.

Dane resortu zdrowia pokazują, że w 2019 r. w szpitalach przeprowadzono 1110 zabiegów aborcji. Rok wcześniej, liczba wynosiła 1076 (ponadto pięć w szpitalach MSWiA). W ciągu roku 2019 jedynie 33 z nich było spowodowanych zagrożeniem zdrowia i życia kobiety – podaje Polska Agencja Prasowa (PAP). Zdecydowana większość – aż 1074 – było spowodowanych podejrzeniem wad genetycznych u dziecka.

Spośród 1110 aborcji, które zostały wykonane w 2019 roku, większość, aż 1074, przeprowadzono po tym, jak badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazywały na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia dziecka albo wystąpienie nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.

Czytamy, że najczęstszym rozpoznaniem, które powodowało wykonanie aborcji była trisomia 21 (zespół Downa): w 271 przypadkach bez współistniejących wad somatycznych, a w 164 przypadkach z wadami somatycznymi.

Kolejnym częstym rozpoznaniem (200 przypadków) były wady dwóch i więcej układów lub organów, uwidocznione w badaniu obrazowym. W 156 przypadkach rozpoznana została wada, która dotyczyła jednego układu lub organu.

W 88 przypadkach rozpoznanie było związane z trisomią 13 lub trisomią 18 przy współistniejących wadach somatycznych, zaś w 60 przypadkach z trisomią 13 lub trisomią 18 bez wad współistniejących. Reszta rozpoznań to m.in. zespoły genetyczne z obrzękiem płodu i zespół Turnera ze współistniejącymi wadami somatycznymi.

Aborcja została przeprowadzona w 33 przypadkach z powodu zagrożenia zdrowia lub życia kobiety. W trzech przypadkach aborcję przeprowadzono, ponieważ zachodziło uzasadnione podejrzenie, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego (m.in. gwałt lub kazirodztwo).

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Zobacz także: Według WHO aborcja ma być kluczowa w walce ze skutkami rozprzestrzeniania się koronawirusa

Najwięcej aborcji przeprowadzonych zostało w województwach: mazowieckim (265), śląskim (128), pomorskim (124) i w małopolskim (108). Na Podkarpaciu nie wykonano żadnego zabiegu już drugi rok z rzędu. W woj. lubelskim (12), warmińsko-mazurskim (17) i w lubuskim (19) wykonano w 2019 roku mniej niż 20 aborcji.

pap / fakty.interia.pl / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. 1000_szabel
    1000_szabel :

    Nie, żebym był jakimś przeciwnikiem lub zwolennikiem aborcji. Ale bardzo często tematyka, która podgrzewa i tak już rozgrzane nastroje jest często manipulacyjna i służy, jako swoisty temat zastępczy.
    Co do samych danych, w istocie dane są coraz bardziej zatrważające, jeśli chodzi o zespół Downa. Oczywiście mówię o tej chorobie bez współistniejących wad somatycznych (czyli w zasadzie istotnych dolegliwości). Jest bowiem wiele osób z zespołem Downa, które mimo tej choroby potrafią sobie radzić w życiu codziennym, w dodatku często są to osoby bardzo uzdolnione lub inteligentne. Taka statystyka (najwięcej przypadków) wynika chyba jednak z mentalności, czy raczej postrzegania dzisiejszego świata przez współczesnego człowieka. W artykułach dla pań oraz w necie jest tyle słodkich foci szczęśliwych matek z idealnie zdrowym dzieckiem, że która z kobiet by chciała mieć dziecko z choćby niewielkim defektem genetycznym. “Skoro tam na fotce w <> jest takie śliczne dziecko, to ja też muszę takie mieć. Dlaczego miałabym mieć gorsze?” A już ideałem byłoby, gdyby każda dziewczynka wyglądała, jak Jessica Alba, a chłopczyk, jak Marlon Brando w wersji mikro. Zapomina się jednak o gatunku ludzkim, jako takim, o miłości i tej szczególnej więzi łączącej rodzica z dzieckiem i vice versa oraz o tym prostym fakcie, że nie ma rzeczy czy istot idealnych na Ziemi. Tak na marginesie, jestem ciekaw, ile byłoby statystycznie rok rocznie zabiegów usunięcia płodu lub operacji plastycznych, gdyby były w cenie wizyty w studiu tatuażu lub książki z Empiku. Znak czasów?.. Czy może deprecjacja wartości i efekt swoistej dekadencji dzisiejszych pokoleń?
    Druga sprawa, to zabrakło w artykule choćby minimum informacji o wymienionych pozostałych chorobach. Poczytajcie choćby o zespole Edwardsa – wypadałoby wspomnieć o objawach tej choroby i odsetku śmiertelności. Bo akurat w tym wypadku jestem w stanie zrozumieć takie, a nie inne decyzje matek.
    Inną sprawą jest też to, że dziennikarze chętnie biorą ze statystyk wszystko, co tam znajdą i podpinają to pod de facto bardzo szeroki termin, jakim jest aborcja. I tak np. łyżeczkowanie powszechnie kojarzy się z usuwaniem żywego płodu z macicy, najlepiej jeszcze na dziko w jakimś ciemnym, brudnym i niehigienicznym pomieszczeniu. Tymczasem zabieg ten, którego nazwa wzięła się i od narzędzi i od techniki wykonywania jest stosowany w wielu różnorakich sytuacjach. Nie tylko w celu aborcji, ale też leczenia różnych schorzeń, a także w celach diagnostycznych (choćby po to, by pobrać próbkę tkanki do badań hist-pat przy podejrzeniach chorób nowotworowych). Ale do czego zmierzam… Wspominając o trisomii 13, to wielka szkoda, że autor nie napisał nieco szerzej o zespole Patau, gdzie w zdecydowanej większości płód umiera jeszcze w macicy, a nie zawsze organizm zdoła wydalić martwy płód, mimo stosowania leków poronnych. Poza tym jest wiele przypadków, kiedy nawet po poronieniu często okazuje się, że w narządach rozrodczych pozostają fragmenty obumarłego płodu i siłą rzeczy trzeba dokonać aborcji i właśnie metodą w/w łyżeczkowania, tak by martwa i rozkładająca się tkanka nie zagroziła życiu pacjentki w postaci rozległego zakażenia lub sepsy. Tak więc na przyszłość niech szanowny Pan redaktor weźmie pod uwagę to, że taki zabieg jest również wliczany w statystykę p/n “łyżeczkowanie” (bo w istocie jest to ta sama technika zabiegu, jak przy usuwaniu żywych płodów w niektórych prywatnych klinikach na Zachodzie).
    Ostatnia sprawa, to stan zdrowotny już nie tylko matek, ale nas wszystkich. Cywilizacja, system, w jakim żyjemy, jedzenie, jakie spozywamy, tryb życia, jaki prowadzimy, a także codzienny stres mają również niebagatelny wpływ na stan naszych organizmów. Z pokolenia na pokolenia nasze organizmy są coraz słabsze, mniej odporne, podatne na mutacje genetyczne, jakie zachodzą właśnie wskutek coraz mniejszej odporności, czynników zewnętrznych, etc. Jeżeli wydaje się komuś, że człowiek ujarzmił przyrodę, bo potrafi postawić domy odporne na trzęsienia ziemi, uszyć ubranie termoaktywne, czy zbudować wielki akcelerator cząstek, to jest w wielkim błędzie. Na otaczające nas środowisko jesteśmy podatni, jak każda inna istota, żyjąca na Ziemi, bez różnicy, czy to roślina, czy zwierzę. Będziemy mieć coraz więcej przypadków defektów genetycznych, urodzeń (albo poronień) dzieci śmiertelnie chorych. I sądząc po tzw. duchu czasu, pewnie i aborcji.