Turecki wiceprezydent Fuat Oktay przekonywał w poniedziałek, że „stronnicze” oświadczenia przewodniczącej Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi dotyczące starć między Armenią a Azerbejdżanem „sabotują wysiłki dyplomatyczne” i są nie do przyjęcia.

Jak przekazała agencja prasowa Reuters, turecki wiceprezydent Fuat Oktay powiedział w poniedziałek, że „stronnicze” oświadczenia przewodniczącej Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi dotyczące starć między Armenią a Azerbejdżanem „sabotują wysiłki dyplomatyczne” i są nie do przyjęcia.

Oktay wezwał również Waszyngton do wyjaśnienia, czy oświadczenia Pelosi odzwierciedlają oficjalne stanowisko USA.

Wizyta Nancy Pelosi w Armenii została zaplanowana jeszcze przed najnowszym atakiem Azerbejdżanu, ale amerykańska polityk wykorzystała ją do słownego potępienia działań Baku.

„Zdecydowanie potępiamy – w imieniu Kongresu – te ataki, które zagrażają perspektywom tak bardzo potrzebnego porozumienia pokojowego” – przewodnicząca Izby Reprezentantów USA Nansy Pelosi powiedziała w trakcie konferencji prasowej w Erewaniu, co zacytował w niedzielę portal telewizji France24.

Jak oceniła Pelosi – „Armenia ma dla nas szczególne znaczenie ze względu na skupienie się na bezpieczeństwie po nielegalnym i morderczym ataku Azerbejdżanu na terytorium Armenii”. Przewodnicząca izby niżej amerykańskiego parlamentu uznała to za “atak na suwerenność” Armenii.

Erywańska wypowiedź jeszcze mocniej zasygnalizowała werbalne wsparcie dla Armenii, która na początku tygodnia znalazła się pod zmasowanym ostrzałem armii Azerbejdżanu, choć jeszcze w sobotę Pelosi wyraziła wsparcie dla Erywania swoimi wpisami na Twitterze.

Choć Armenia jest członkiem Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) i sojusznikiem Rosji, która przewodzi tej organizacji, ODKB nie podjęła żadnych praktycznych działań wobec ataku Azerbejdżanu, który nie jest jej członkiem. Wskazuje to na osłabienie wpływów Rosji całkowicie zaangażowanej w wojnę na Ukrainie.

 

Niektórzy komentatorzy wskazywali, że to raczej dyplomatyczne zaangażowanie państw zachodnich doprowadziło do czwartkowego zawieszenia broni, jakie przerwało ostatnie starcia. W niedzielę oficjalnie potwierdził to przewodniczący parlamentu Armenii Alen Simonian. „Jesteśmy wdzięczni Stanom Zjednoczonym za porozumienie w sprawie kruchego zawieszenia broni osiągnięte dzięki ich mediacji” – powiedział na konferencji prasowej stojąc obok Pelosi. Simonyan podziękował też Stanom Zjednoczonym za „ukierunkowaną ocenę działań wojennych Azerbejdżanu”.

W takiej sytuacji rząd Armenii, pod przewodnictwem pierwotnie dążącego do zdystansowania jej od Rosji Nikoła Paszyniana, przywiązuje dużą wagę do ruchów Waszyngtona. Pelosi przywitał w sobotę Erywań dość gęsto obwieszony flagami jej kraju.

Pelosi dokonuje w tym kontekście przesunięcia akcentów amerykańskiej dyplomacji, gdy do tej pory uważano państwa zachodnie za bliżej związane z Azerbejdżanem. Dotyczy to jednak raczej państw Unii Europejskiej, które chcą zapewnić sobie surowce naturalne z tego zasobnego w nie państwa kaukaskiego.

Wspomnieć trzeba jednak o kontekście wyborczym armeńskiej wyprawy i deklaracji Pelosi. W listopadzie w USA odbędą się wybory parlamentarne, a w państwie tym zamieszkuje duża, skonsolidowana diaspora Ormian zaangażowanych w większości w sprawy swojej narodowej ojczyzny.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

W nocy z poniedziałku na wtorek siły Azerbejdżanu rozpoczęły zmasowany ostrzał pogranicza Armenii na wysokości spornego regionu Górskiego Karabachu, o czym napisaliśmy na naszym portalu. W środę siły zbrojne Azerbejdżanu dokonały kolejnych ataków na terytorium Armenii, a po południu wznowiły intensywne ostrzały. W ciągu dwóch dni walk, według strony armeńskiej, zginęło 105 żołnierzy sił zbrojnych Armenii. Azerowie przyznawali się do 50 zabitych. Władze w Baku, oskarżające Ormian o sprowokowanie walk, zadeklarowały przekazanie ciał nawet 100 poległych armeńskich żołnierzy. Azerbejdżan miał w toku walk zająć około 10 km kwadratowych terytorium Armenii.

Stało się tak mimo, że premier Armenii Nikoł Paszynian prowadzi pojednawczą politykę wobec Baku, dąży również do normalizacji relacji z czołowym sprzymierzeńcem Azerbejdżanu – Turcją. Taka ugodowa polityka premiera Armenii wobec wieloletnich wrogów wywołała wiosną tego roku falę protestów społecznych. Także w środę wieczorem tłum Ormian zebrał się pod parlamentem w ErywaniuProtestują obywatele Armenii uważają, że premier Nikoł Paszynian nie potrafi oprzeć się agresji ze strony AzerbejdżanuW tym czasie pojawiły się też pogłoski, jakoby Paszynian miał oświadczyć, że gotów jest podpisać porozumienie w sprawie integralności terytorialnej Azerbejdżanu, tym samym całkowicie wycofać poparcie dla wywalczonej przez Ormian Republiki Arcachu, która od trzech dekad funkcjonuje w Górskim Karabachu, na terenie uznawanym międzynarodowo za część Azerbejdżanu. 

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

Ormianie i Azerbejdżanie są skonfliktowani od ponad wieku. Po walkach w czasie krótkotrwałej niepodległości ich państw w latach 1918-1920, konflikt rozgorzał na nowo o region Górskiego Karbachu – zamieszkany przez Ormian, ale przyporządkowany przez władze radzieckiego do Azerskiej SRR. Pod koniec lat 80 XX wieku Ormianie podjęli działania secesyjne. W latach 1990-1994 w krwawej wojnie Ormianie, przy wsparciu władz Armenii obronili swoją niezależność od Baku, jednak państwowość Republiki Górskiego Karabachu nie jest uznawana przez żadne państwo na świecie. Przez lata na granicy między obszarami kontrolowanymi przez tę republikę i władze w Baku trwał konflikt zbrojny niskiej intensywności.

Czytaj także: Etniczna mina pod Związkiem Radzieckim – źródła wojny w Górskim 

Górski Karabach utrzymuje ścisłe związki z Armenią, która wspiera go politycznie, militarnie i ekonomicznie. Były prezydent i premier Armenii Serż Sarkisjan wywodzi się Górskiego Karabachu, w czasie wojny o jego niezależność, w latach 1992-1993 był ministrem obrony nieuznawanej republiki. Podobną drogę przeszedł inny przywódca Górskiego Karabachu Robert Koczarjan, który był prezydentem Armenii przed Sarkisjanem, a obecnie jest jednym z liderów opozycji przeciwko Paszynianowi.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

27 września 2020 konflikt karabaski ponownie eskalował do postaci pełnowymiarowej wojny. Azerbejdżan rozbił w niej obronę Ormian. Interwencja Rosji sprawiła, że w nocy z 9 na 10 listopada 2020 roku Armenia przy mediacji zawarła porozumienie rozejmowe z Azerbejdżanem, które jest gwarantowane przez Moskwę. Zawiera ono decyzje niekorzystne dla Ormian w Górskim Karabachu. Wszystkie rejony wokół regionu, które Ormianie kontrolowali od początku lat 90 przeszły pod kontrolę Baku, tak jak i około jednej trzeciej nieuznawanej Republiki Górskiego Karabachu z miastem Szuszą. Pozostała w rękach Ormian część Górskiego Karabachu została przekazana pod kontrolę rosyjskich sił rozjemczych. Armenia zobowiązała się przy tym zapewnić Azerbejdżanowi niezakłóconą komunikację przez swoje terytorium z jego eksklawą – Nachiczewańską Republiką Autonomiczną, co Baku interpretuje jako prawo do posiadania eksterytorialnego korytarza przez południową prowincję Armenii – Sjunik.

Po zwycięskiej dla Baku wojnie w Górskim Karabachu 2020 r. azerbejdżańscy żołnierze zaczęli kwestionować także międzynarodowo uznane granice Armenii właściwiej. W 2021 r. dochodziło do wkraczania Azerbejdżan na jej terytorium i do lokalnych starć. 1 sierpnia doszło do kolejnych ataków wojsk Azerbejdżanu na stanowiska karabaskich Ormian.

Kresy.pl/Reuters

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply