O przerzucie uzbrojenia w okolice Chersonia powiadomił najpierw portal LifeNews, a teraz tę zaskakującą informację przytacza strona Swobodnaja Pressa. Cytuje również słowa znawcy spraw ukraińskich i białoruskich, pracownika moskiewskiego uniwersytetu MGU, Bogdana Bezpalki, który utrzymuje, że „destabilizacja sytuacji wokół Krymu będzie politycznie korzystna dla Kijowa”. O sprawie informuje Onet.pl.
Analizę Bezpalki potwierdza Swobodnej Pressie, Rościsław Iszczenko, analityk, szef Ośrodka Analiz Systemowych i Programowania. Zwraca uwagę, że zaaprobowana przez Radę Najwyższą mobilizacja sprawi, iż pod bronią stanie jeszcze ok. 50 tys. rekrutów. W ten sposób liczebność sił zbrojnych Ukrainy wzrośnie do 200 tys. żołnierzy. Dlatego należy się „liczyć z zamiarem Kijowa odzyskania Krymu”.
Jego zdaniem, już wcześniej Kijów „nie raz usiłował sprowokować otwartą konfrontację militarną z Moskwą”. A że próby te zostały zniweczone, to władzom pozostaje opcja „bezpośredniej napaści na Krym”. Kijów nie będzie musiał tłumaczyć się z inwazji, oświadczy jedynie, że „po prostu zmierza do odebrania bezprawnie zaanektowanych terenów”.
Iszczenko wyznaje pogląd, że chwilowo Kijów pragnie „zdusić” – jednak bez większych sukcesów – opór separatystów na południowym wschodzie. Gdyby mu się to jednak udało, to będzie mógł skierować wojska z tamtego obszaru w okolice Krymu, a wtedy „atak na półwysep stanie się nieuchronny”. Pytany o sens wszczynania przez „kiepską” armię ukraińską kampanii krymskiej, analityk odpowiada, że Kijowowi nie chodzi o zagarnięcie Krymu czy pogrom Rosjan, lecz głównie o „wciągnięcie Federacji Rosyjskiej do działań wojennych”.
Zdaniem Iszczenki USA zawsze poprą Ukrainę, tyle że nie wiadomo, czy wyjdą poza werbalne deklaracje. Bo może być i tak, że będą udzielać Kijowowi „pomocy wojskowo-technicznej i aktywnie popychać Unię Europejską do tego, by wprowadziła sankcje sektorowe wobec Rosji”.
Tymczasem Bogdan Bezpalko uważa, że w razie konfliktu, odpowiedź Moskwy będzie „twarda”. Kreml może „przeprowadzić operację na terytoriach graniczących z Krymem oraz w innych rejonach Ukrainy”. Ich rezultatem będzie nowy układ sił. Tak było po wojnie gruzińsko-rosyjskiej (2008), gdy Abchazja i Osetia Płd. oderwały się od Gruzji i podporządkowały Rosji.
Bezpalko dodaje, że konflikt, tak czy owak, zakończy się klęską Ukrainy i albo odbędzie się „defilada zwycięzców w Kijowie”, albo „tylko” zapewnione zostanie bezpieczeństwo Krymu i, jako nowe państwo „powstanie Noworosja”.
Dla Swobodnej Pressy wypowiedział się również ekspert do spraw wojskowości – Wiktor Miasnikow. W jego opinii, Ukraińcy podejmą próbę wtargnięcia na Krym tylko wtedy, gdy „tamtejszemu kierownictwu ostatecznie odbije”. Gdyby do tego doszło, Rosjanie odeprą atak i – tak jak było w przypadku Gruzji – zagarną część ukraińskiego uzbrojenia. Miasnikow ocenia, że jedyne na co może sobie pozwolić Kijów to „przerzut na Krym grup dywersantów”, albo „podpalenie Krymu z pomocą tamtejszych Tatarów”. Ale i to też jest mocno wątpliwe.
no to atak główny pójdzie stamtąd – do końca miesiąca będzie posprzątane – a zachód nic nie zrobi, jak Putler będzie tworzyć Noworosję – myślę, że w tym tygodniu wkroczą i nie będzie to tamto, że ludność cywilna…
Jak widać niektórych ponosi wyobraźnia.Wojna rosyjsko-ukraińska. Niedoczekacie się.Lepiej bawcie się dalej żołnierzykami.
Rosyjskie media sa jak ZWYKLE oderwane od prawdy..i plotą bajki z mchu i paproci…