USA utrzymają swoje siły wojskowe w Syrii

Żołnierze amerykańscy znajdują się we wschodniej Syrii na terenach kontrolowanych przez lokalnych Kurdów oraz pogranicznym mieście at-Tanf. Administracja Bidena chce ich tam pozostawić.

Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA John Kirby powiedział w niedzielę, że prezydent Biden jest zdecydowany utrzymać wojska amerykańskie w Syrii, nawet w obliczu ataków Irańczyków, bądź frakcji powiązanych z Iranem. „Zawsze będziemy działać w celu obrony naszych żołnierzy i naszych obiektów” – Kirby powiedział w programie CBS „Face the Nation”, co przytoczył w niedzielę portal The State.

Kirby dodał, że Biden jest „absolutnie” zaangażowany w utrzymanie wojsk amerykańskich w Syrii, gdzie stacjonują, by walczyć z członkami Państwa Islamskiego”. Jak dodał – „Oto, co się nie zmieni… misja w sprawie ISIS się nie zmieni” bowiem „mamy w Syrii mniej niż tysiąc żołnierzy, którzy ścigają tę sieć, która jest, choć znacznie pomniejszona, wciąż żywotna i nadal krytycznie ważna”.

Amerykanie przyznali, że wspierana przez Iran grupa przeprowadziła w zeszły czwartek atak dronami na amerykańską bazę w północno-wschodniej Syrii, w wyniku czego zginął jeden amerykański kotraktor, a pięciu amerykańskich żołnierzy i inny kontraktor zostali ranni. Biden polecił siłom USA odpowiedzieć tego samego dnia precyzyjnymi nalotami. Kirby w niedzielę powiedział, że Biden działał „szybko i odważnie”, mówiąc, że nie wykluczono dodatkowych działań USA.

Atak proirańskiego ugrupowania nastąpił po wcześniejszym, marcowym uderzeniu na budynek w syryjskiej prowincji Dajr az-Zaur wykorzystywany przez Irańczyków operujących w Syrii.  Pod koniec stycznia dowódca powiązanej z Irańczykami milicji zginął w serii ataków dronów. Najpierw zaatakowano kolumnę jej bojowników, a następnie zaatakowano przywódcę, który wraz z obstawą udał się na miejsce pierwszego ataku. Także wówczas nikt publicznie nie wziął odpowiedzialności za to uderzenie.

Amerykanie zawarli porozumienie z Autonomiczną Administracją Syrii Północno-Wschodniej. To nieuznawane międzynarodowo struktury administracyjne stworzone przez kurdyjską Partię Zjednoczenia Demokratycznego (PYD) i jej Ludowe Oddziały Obrony (YPG). Przy wsparciu amerykańskiej armii, oddziały te od 2014 r. zdołały odepchnąć „Państwo Islamskie” od obszarów zamieszkanych przez mniejszość kurdyjską przy granicy z Turcją, a następnie zajęły znaczne obszary Syrii zamieszkane przez ludność arabską, gdzie ustanowiły swoją administrację. Kurdowie zezwolili też na ulokowanie tam baz amerykańskich.

Choć amerykańskie oddziały zostały z części syryjskich obszarów wycofane jesienią 2019 r. kiedy to Waszyngton poświęcił interesy swoich kurdyjskich sojuszników akceptując interwencję Turcji przeciw nim, jednak pozostały one na obszarze prowincji Dajr az-Zaur na lewym brzegu Eufratu, który wcześniej zajęli Kurdowie. Znajduje się tam większość syryjskich zasobów ropy nafotwej. I właśnie część z nich okupują amerykańscy żołnierze. Amerykanie korzystają z tej ropy.

Iran zaangażował się we wsparcie prezydenta Syrii Baszara al-Asada już na samym początku wojny jaka wybuchła w tym państwie. W 2013 r. Teheran zmobilizował do uczestnictwa w konflikcie po stronie legalnych władz związany ze sobą libański Hezbollah, który wysłał do Syrii tysiące swoich bojowników, przyczyniając się do przetrwania władzy al-Asada w czasach, gdy była ona najbardziej zagrożona upadkiem.

thestate.com/kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Roman1
    Roman1 :

    Jakoś nie widziałem w “polskich mediach” ile to dni trwa już agresja USA na Syrię, zaś ile dni agresja państw NATO, w tym Polski, na Irak. Czego się pismacy wstydzą, chyba że nie potrafią liczyć dni w tysiącach.