Hodowcy drobiu zablokowali w południe krajową „jedynkę” w Siewierzu. Protestują przeciwko masowemu importowi tańszego i gorszego jakościowo mięsa drobiowego spoza UE, m.in. z Ukrainy. Tłumaczą, że ceny w skupach tak bardzo przez to spadły, że ich praca staje się nieopłacalna.

W środę hodowcy drobiu przez półtorej godziny blokowali Drogę Krajową nr 1 w Siewierzu w woj. śląskim, protestując m.in. przeciwko spadkowi cen drobiu, spowodowanemu przez import spoza Unii Europejskiej. Wśród uczestników akcji są właściciele kurników, a także wylęgarni i wytwórni pasz.

W ramach protestu, który rozpoczął się w południe, ponad 100 osób chodziło po przejściu dla pieszych. Przyjechali z różnych regionów Polski. Protestujący co kilka minut przepuszczali kierowców, ale tworzyły się korki.

 

Jak mówią hodowcy drobiu, ich praca jest nieopłacalna, ponieważ ceny drobiu w skupie znacząco spadły przez import z krajów spoza UE, m.in. z Ukrainy. Tłumaczą, że importowane mięso jest tańsze, ale zarazem gorszej jakości i że nie spełnia norm unijnych. Drobiarze chcą, żeby konsumenci byli tego świadomi.

PRZECZYTAJ: Polska branża drobiarska przerażona zalewem taniego ukraińskiego mięsa

Czytaj również: Ukraina zalewa rynek tanim mięsem drobiowym, obchodząc unijne przepisy

Latem informowaliśmy, że od początku roku zza wschodniej granicy napłynęło do Unii Europejskiej łącznie 50 tys. ton mięsa drobiowego, czyli aż o 90 procent więcej niż rok wcześniej. Tym samym, Ukraina jest trzecim pod względem wielkości partnerem UE w tej dziedzinie, za Brazylią (blisko 111 tys. ton) oraz Tajlandią (około 124 tys. ton). Producenci z Ukrainy są dla Polaków głównymi konkurentami w segmencie rolnictwa i produkcji drobiu. Jedyną ukraińską firmą, która uzyskała zezwolenie na eksport drobiu do UE jest Myroniwskij Chliboprodukt (MHP) należący do multimilionera Jurija Kosiuka. Marka drobiarska MHP nosi nazwę „Nasza Riaba” i posiada własne zakłady właśnie na Słowacji i w Holandii, gdzie mięso z Ukrainy jest „przerabiane” na unijne.

Czytaj także: Ukraińska firma chce przejąć polskie zakłady przetwórstwa drobiu

„Protest jest wyrazem naszej bezsilności wobec sytuacji na rynku. Krzykiem do decydentów, żeby zaczęli odpracowywać swoje pensje i mandat wyborców. Czas gładkich słów i obietnic minął. Całe rolnictwo jest w zapaści i tylko ślepiec tego nie widzi.” – cytuje jeden z wpisów portal farmer.pl. Hodowcy drobiu krytykują też branżowe związki i organizacje, które ich zdaniem reprezentują wyłącznie interesy przetwórców.

Zdaniem drobiarzy, spadki cen drobiu w Polsce to, podobnie jak w przypadku trzody, efekt wzmożonego i niekontrolowanego importu mięsa drobiowego – zarówno z Ukrainy, jak i z Brazylii i Tajlandii. Hodowcy uważają, że Zachód broni się przed zalewem własnych rynków w ten sposób, że kieruje tańsze, a zarazem dużo gorszej jakości mięso do Polski. Z kolei polscy producenci, z uwagi na na obowiązujące normy i przepisy, nie są w stanie cenowo konkurować z krajami, w których takich obostrzeń nie ma. Dotyczą one np. przepisów weterynaryjnych i sanitarnych, a także zakazów stosowania mączek czy antybiotyków.

Zobacz: Polscy hodowcy drobiu: Ukraina wyrasta nam na poważnego konkurenta

Według portalu farmer.pl, na internetowych forach dyskusje o konieczności zaakcentowania problemów rodzimej branży drobiarskiej trwają od kilku miesięcy. Większość z nich uważa, że dotąd sytuacja nie była tak dramatyczna, jak obecnie. Ceny mięsa drobiowego w skupie spadły do poziomu sprzed 20 lat, podczas gdy koszty szacunkowo wzrosły nawet dziesięciokrotnie. Za kilogram tuszki z kurczaka można dziś uzyskać około 2,60 – 2,70 zł, podczas gdy koszty produkcji to minimum 3,15-3,20 zł.

Dziś o godz. 15 przedstawiciele branży drobiarskiej mają spotkać się z ministrem rolnictwa Janem K. Ardanowskim i przedstawić swoje problemy oraz postulaty. Protestujący na krajowej „jedynce” w Siewierzu mają stanowić dla nich moralne i medialne wsparcie. Wśród postulatów jest m.in. likwidacja funduszy promocji. Rolnicy uważają, że przeznaczane na to pieniądze w rzeczywistości służą raczej promocji niszczących polski rynek produktów importowanych.

W rozmowie z RMF FM hodowca drobiu z Opolszczyzny podkreśla, że w Polsce ceny spadają, bo „zaczął przyjeżdżać drób z krajów, które kompletnie nie spełniają warunków, które my musimy spełnić”. – W Polsce w żadnym wypadku nie wolno hodować brojlera w klatkach, a na Ukrainie wolno. Jesteśmy zalewani kurczakiem z Ukrainy – podkreśla.

W rozmowie z portalem Kresy.pl prezes ruchu społeczno-politycznego rolników AGROunia Michał Kołodziejczak powiedział, że rozumie postulaty drobiarzy i popiera ich protest. Przyznał też, że z częścią z nich rozmawiał podczas ostatnich spotkań. – Rozmawiamy z producentami drobiu, którzy jak widać już też protestują.

Odnosząc się szerzej do problemu Kołodziejczak wyjaśnia, że Traktat Akcesyjny do UE został podpisany w taki sposób, że „dziś jesteśmy zmieleni przez maszynę europejską, bo pozwoliliśmy się zmielić” i to jest przyczyna dzisiejszych problemów rolników i hodowców. Zapowiada, że jego ruch będzie precyzować stanowisko ws. członkostwa Polski w Unii Europejskiej.

– Widać, że w Europie musi funkcjonować niezależność gospodarcza, dziś jesteśmy karceni przez to, że zasady działania nie są sprawiedliwe – mówi szef AGROunii. Porównuje sytuację polskich rolników i hodowców to wyścigów Formuły 1:

– Bierzemy udział w wyścigu, w którym nasz bolid ma po prostu złe opony. Wiadomo, jakie w takich wyścigach mają znaczenie opony. My możemy wytrzymać jedno, dwa okrążenia, ale trzeciego już po prostu nie jesteśmy w stanie uciągnąć i dziś zaczynamy odstawać. Można powiedzieć, że wynegocjowaliśmy sobie za mało postojów na pit-stopie i teraz nie ma już ani co zrobić z oponami, ani jak dolać paliwa.

Kołodziejczak zwraca uwagę, że minister rolnictwa jeszcze przed rozpoczęciem dzisiejszego protest zaprosił drobiarzy na rozmowy. Jego zdaniem, to także pokłosie protestów AGROunii na A2. – Dodaliśmy odwagi ludziom w Polsce. U nich ta odwaga jest, ale wszystkim wydawało się, że nie można, że to nic nie daje. My pokazaliśmy, że może być inaczej.

Jak informowaliśmy, wczoraj protestujący pojawili się pod zakładami „Wędlinka” w Dobrymdziale, w gminie Wieruszów około godziny 6 rano. Ponad setka rolników z Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych zablokowała bramy wjazdowe do zakładu, który, jak twierdzą, nie skupuje od nich surowca, a jedynie przetwarza importowane z Zachodu tusze. W ubiegły czwartek ci sami rolnicy blokowali trasę S8 na wysokości Rawy Mazowieckiej oraz znajdujące się w tej miejscowości Zakłady Mięsne.

Zobacz także: W ciągu trzech lat rząd PiS doprowadził do likwidacji 1/4 polskich gospodarstw chlewnych

Przypomnijmy, że rolnicy z ruchu AGROunia zablokowali w minioną środę autostradę A2 w Pruszkowie, w kierunku Warszawy. Domagali się m.in. skutecznej walki z ASF w Polsce, wypłaty odszkodowań za świnie wybite urzędowo w ramach walki z wirusem, czy odpowiedniego znakowania produktów rolno-spożywczych z zagranicy. Organizatorem protestu była AGROunia, ruch społeczno-polityczny rolników kierowany przez Michała Kołodziejczaka, działacza rolniczego i społecznego. Protest rolników zakończył się częściowym sukcesem – wstrzymaniem importu mięsa wieprzowego ze skażonych terenów na Litwie, oraz odwołaniem zastępcy Głównego Lekarza Weterynarii.

Farmer.pl / RMF FM / Kresy.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. tagore
    tagore :

    Polska eksportuje rocznie ok. 1,5 mln ton mięsa drobiowego. Konkurencja jest ale niewielka. Problemem jest poza kontyngentowy import na Słowację elementów poza taryfowych i zboża . Towary te sprzedawane są dalej jako produkcja Słowacka.
    Przetwórcy nawet nie kupujący takiego towaru ze względu na jakość wykorzystują ten fakt jako straszak w negocjacjach. Producenci drobiu nie współpracują z sobą i są podatni na presję.

    • jwu
      jwu :

      @tagore Teraz jest jeszcze niewielki,ale wkrótce będzie większy ,większy ,aż do upadku polskich wylęgarni i firm drobiarskich.I wtedy już tak tanio nie będzie.Podobna jest sytuacja z hodowcami świń i bydła.A także plantatorami owoców i warzyw.Komuś wyraźnie zależy ,by położyć polskie rolnictwo? Nawet w dobie Pegeerów ,czyli tak zwanej “komuny “nie było tak źle w rolnictwie jak jest teraz.