Wbrew szumnym deklaracjom ministra Waszczykowskiego o całkowitej restrukturyzacji Biełsatu i włączeniu go w skład innego programu, telewizja będzie najprawdopodobniej działać w niemienionej formie.

Sejmowa Komisja Finansów przegłosowała większością 24 głosów poprawkę do budżetu, która zakłada przekazanie 20 milionów złotych dla telewizji Biełsat. Oznacza to, że telewizja będzie prawdopodobnie działać w niezmienionej formie. Co prawda sama redakcja Biełsatu ocenia koszty swojego funkcjonowania na 27 mln zł. Można spodziewać się, że brakujące miliony wyłoży TVP, bowiem białoruska telewizja funkcjonuje w ramach struktur organizacyjnych telewizji publicznej i korzysta z jej infrastruktury.

Decyzja posłów idzie wbrew deklaracjom ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego. Jego resort zapowiedział w grudniu zeszłego roku znaczną redukcję budżetu białoruskiej telewizji, a potem sam minister sugerował, że Biełsat zostanie strukturalnie ograniczony do roli redakcji w ramach TVP Polonia. Wielu komentatorów łączyło postawę Waszczykowskiego z ogólną linią rządu PiS intensyfikującego w bieżącym roku normalizację stosunków z Białorusią. Telewizja Biełsat ostro krytykuje jej władze i jest przez nie rozpatrywana jako wroga.

Zarządzająca Biełsatem od początku jego istnienia dyrektorka Agnieszka Romaszewska twierdzi, że otrzymała środki finansowe dzięki wicepremierowi i ministrowi rozwoju, Mateuszowi Morawieckiemu.

 

Jak podliczył nasz portal, w 2015 roku do Biełsatu trafiła z budżetu Polski kwota pieniędzy o 24 razy większa niż ta przeznaczona, na polskie media na Białorusi. W tym roku Senat RP przeznaczy 75 mln zł na wszystkie projekty wszystkich polskich społeczności poza granicami kraju. Tymczasem jeszcze w maju tego roku minister Senatu, Stanisław Karczewski deklarował w wywiadzie dla Polskiego Radia – “Polacy za granicą oczekują pomocy. Do tego potrzebne są pieniądze. Senat operuje kwotą 75 mln na wsparcie Polonii. Bardzo bym chciał, żeby te pieniądze były większe. Obecnie wpłynęło dużo wniosków, by ta kwota była o 200 mln większa. Wiem, że jest ona potrzebna i rozmawiam o tym z panią premier i ministrem Morawieckim. Jeśli będzie taka możliwość, to z pewnością ją zwiększymy”.

Warto zaznaczyć, że pracownicy Biełsatu głoszą poglądy nasuwające wątpliwości co do ich zgodności z polskim interesem narodowym. „Ekspertem” w nadawanym przez Biełsat magazynie „Historia pod znakiem Pogoni” jest historyk-nacjonalista Alaksandr Kraucewicz, przedstawiający ludność kresową wyłącznie w kategorii spolonizowanych Białorusinów i oskarżający Armię Krajową o mordowanie białoruskiej ludności cywilnej. W magazynie tym zresztą polskość wyparowuje z historii ziem wschodnich, dawna szlachta, funkcjonująca przecież najpóźniej od XVII wieku w ramach kultury polskiej, staje się „szlachtą białoruską”, jak to ujął inny występujący w nim historyk Uładzimir Arłou.

Jednostronnie w kategoriach ludobójczych ukazywała powojennych „żołnierzy wyklętych” sztandarowa produkcja Biełsatu z zeszłego roku – film dokumentalny „Siaroża”. Już w 2008 roku pracę w Biełsacie znalazł Franak Wiaczorka, dziś nieco przygasła młoda gwiazda białoruskiej opozycji, przebywająca obecnie głównie w USA. Jeszcze w 2012 roku Wiaczorka ostro krytykował białoruskich działaczy opozycyjnych, którzy w Grodnie, z myślą o tamtejszych działaczach, kolportowali ulotki i plakaty z napisami w języku polskim i polską symboliką. Wiaczorka publikował też na swoim profilu mapę z Podlasiem wschodzącym w skład Białorusi, nie Polski, uznając ją za „ciekawą wersję”. Jedno i drugie wypominali mu polscy publicyści z Białorusi redagujący blog Polacy Grodzieńszczyzny.

Autorem materiałów dla Biełsatu był również wiceprzewodniczący białoruskiej organizacji nacjonalistycznej Młody Front Aleś Kirkiewicz, który zrównywał upamiętnianie żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi z upamiętnianiem UPA w Polsce. Sam Młody Front na swojej stronie internetowej zamieścił oficjalne stanowisko w sprawie Armii Krajowej, uznając, że zajmowała się ona głównie mordowaniem „białoruskich nauczycieli i dziewczyn” i unikała walki z niemieckim okupantem. Po tym skandalicznym tekście zareagowały polskie służby konsularne na Białorusi, w kwietniu 2014 roku odmawiając wydania w trybie specjalnym wiz działaczom Młodego Frontu. Warto zaznaczyć, że ten ruch wywołał wówczas oburzenie dyrektorki Biełsatu Agnieszki Romaszewskiej-Guzy, która broniła białoruskich nacjonalistów. W gorącej dyskusji jaką swoim stanowiskiem wywołała zresztą na Twitterze, Romaszewska-Guzy, z właściwą sobie dezynwolturą, stwierdziła, że polskie instytucje i generalnie Polacy „nie mają prawa niczego wymagać” od białoruskich opozycjonistów.

serwisy.gazetaprawna.pl/polskieradio.pl/kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply