Zdaniem Tadeusza Płużańskiego, represje ukraińskich władz wobec polskich studentów, którzy odpalili race na Cmentarzu Orląt we Lwowie, są przesadzone, a reakcja zdecydowanie zbyt surowa.
Trzech młodych Polaków zostało zatrzymanych w czwartek przez ukraińskie służby za próbę upamiętnienia 100. rocznicy wyzwolenia Lwowa. Studentom grozi do 4 lat więzienia za odpalenie rac na Cmentarzu Orląt Lwowskich bez odpowiedniej zgody, co ukraińscy śledczy zakwalifikowali jako chuligaństwo. Wszyscy trzej to studenci Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej z Torunia, którzy chcieli nakręcił okolicznościowy film.
Tadeusz Płużański, historyk, publicysta, prezes fundacji Łączka oraz szef publicystyki w TVP Info w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl ocenił, że reakcja ukraińskich władz jest „zdecydowanie zbyt surowa”. Pytany o to, czy cmentarz jest odpowiednim miejscem do uczczenia czyjejś pamięci poprzez palenie raz przypomniał, że w ten sposób uhonorowano m.in. „Inkę” i „Zagończyka” w czasie ich pogrzebu:
– (…) pozwolę sobie wszystkim przypomnieć pogrzeb Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”, gdzie wśród władz państwowych, w obecności prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, rządu Rzeczypospolitej Polskiej, przedstawicieli Kościoła, znaleźli się ludzie, którzy odpalili race.
Płużański zaznacza, że wówczas „nikomu to nie przeszkadzało”. – To jest element polskiego świętowania – dodał. – Głównie przez młodych ludzi, kibiców, którzy w ten sposób wyrażają radość z Niepodległej. We Lwowie było zapewne podobnie.
Publicysta przyznał, że błędem studentów było niezgłoszenie przez nich swoich zamiarów odpowiednim władzom. – Jednak nie zmienia to faktu, że represje wobec tych polskich studentów są zdecydowanie przesadzone – podkreśla. – I trzeba robić wszystko, żeby doprowadzić do ich oswobodzenia. (…) Trzeba apelować od ukraińskich instytucji, by mogli powrócić do Polski, bo nic takiego nie zrobi.
Czytaj także: Płużański: Powinniśmy pomyśleć o odszkodowaniach za rzeź wołyńską
Jak pisaliśmy wcześniej, w czwartek około godziny 11 trzech polskich studentów zapaliło race na Cmentarzu Obrońców Lwowa. Zostali oni zatrzymani najpierw przez ochronę cmentarza, a później przez policję i Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. W związku z tym wydarzeniem wszczęto dochodzenie z artykułu kodeksu karnego dotyczącego „chuligaństwa”. Grozi za to do 5 lat ograniczenia wolności lub do 4 lat pozbawienia wolności.
„Odpaliliśmy dwie świece dymne. Rozwinęliśmy flagę, bez żadnych okrzyków. Nagrywaliśmy to kamerą. Chcieliśmy do celów naszych studenckich zmontować sobie różne filmiki pokazujące właśnie akcent polski we Lwowie – powiedział Radiu Gdańsk jeden z zatrzymanych, mieszkaniec Gdańska.
Przeczytaj: Polscy studenci przetrzymywani we Lwowie. Poseł apeluje do MSZ
W sprawie zabrał również głoś ks. Jarosław Wąsowicz, duszpasterz środowisk kibicowskich. Ksiądz obawia się, „że Ukraińcy zrobią im pokazówkę”. Zaznacza, że zna zatrzymanych kibiców i zapewnia, że nie są chuliganami:
„Nie wiedzieli o zakazie palenia rac na Ukrainie. Czy cmentarz jest miejscem na oddawanie w taki sposób czci bohaterom, to temat na inną dyskusję. Oni po prostu kręcili etiudę filmową na uczelnię – studiują dziennikarstwo. Jestem w stałym kontakcie z ich rodzicami”.
Zobacz także: Ukraińska sekcja Polskiego Radia nazwała polskich kibiców „prowokatorami”
Ukraińskie media a także wicemer Lwowa Andrij Moskałenko opisując akcję na Cmentarzu Orląt używają określenia „prowokacja”. Jak pisaliśmy, narrację tę udało się narzucić niektórym przedstawicielom mniejszości polskiej na Ukrainie.
DoRzeczy.pl / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!