Bawarski dziennik Mittelbayerische Zeitung opisując historię mieszkającego w północnej Bawarii Izraela Hoffmana, zaznaczył, że jego starsza siostra została zamordowana przez nazistóww “polskim obozie zagłady” w Treblince.

Sprawą bawarskiej gazety zajął się już wicekonsul Robert Zadura, który zapewnił, że polska dyplomacja w Niemczech zna już sprawę, oraz że ma się nią zająć konsul.

Będziemy reagować, tak jak zawsze reagujemy. Najprawdopodobniej konsul Marcin Król, który pilotuje tę sprawę, skieruje odpowiednią notę (do redakcji “MZ”), jak tylko będzie miał możliwość – powiedział Zadura.

W rozmowie przypomniał także, że nie jest to odosobniony przypadek. Cały czas podkreślamy, że to są niemieckie obozy koncentracyjne i żądamy sprostowania. Błędy niestety pojawiają się w mediach, w przestrzeni publicznej tutaj w Niemczech – dodał polski dyplomata.

CZYTAJ TAKŻE:
„Polskie obozy śmierci” 636 razy w światowych mediach. Najczęściej w USA, Wielkiej Brytanii i Niemczech
Niemiecka telewizja publiczna ZDF nie chce przepraszać za „polskie obozy zagłady”

Nie jest to pierwsza w ostatnim czasie sprawa użycia przez niemieckie media określenia “polskie obozy zagłady”. Jeszcze w marcu pojawiło się ono portalu niemieckiej telewizji SWR w materiale o 75. rocznicy pierwszych deportacji Żydów z Moguncji. Po interwencji stacja poprawiła błąd i za niego przeprosiła. Także w marcu podobnego sformułowania na swojej stronie internetowej użyła stacja radiowa B5 Aktuell. W sprawie tej interweniował konsulat generalny, w wyniku czego radio usunęło określenie “polskie obozy zagłady” z artykułu o zagładzie Żydów w Generalnym Gubernatorstwie (tzw. Akcja Reinhardt) i zastąpiło je słowami “niemieckie narodowosocjalistyczne obozy zagłady (…) w okupowanej wówczas Polsce”.

kresy.pl / interia.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Antymajdan2
    Antymajdan2 :

    “Będziemy reagować, tak jak zawsze reagujemy. Najprawdopodobniej konsul Marcin Król, który pilotuje tę sprawę, skieruje odpowiednią notę (do redakcji „MZ”), jak tylko będzie miał możliwość – powiedział Zadura.”
    Oni powinni już jakieś gotowce mieć przygotowane, w drukarni zamówić parę ryz, niech sobie leżą, i jak konsul “będzie miał możliwość” to wyśle w proteście…No a jak nie będzie miał możliwości i nie wyśle, to przecież będzie jak znalazł na następny raz.

  2. jerzyjj
    jerzyjj :

    DLACZEGO TO POLACY PO ZAKOŃCZENIU WOJNY NIE SPALILI I NIE ZRÓWNALI Z ZIEMIĄ WYBUDOWANYCH PRZEZ HITLERAOBOZÓW???

    Raz na jakiś czas zagraniczne gazety nieświadomie określają nazistowskie obozy mianem „polskich obozów koncentracyjnych”. Za każdym razem wybucha burza w szklance wody, polska ambasada jest zbulwersowana, politycy w kraju również. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że polskie obozy koncentracyjne… naprawdę istniały. O dziwo, ten argument jeszcze nigdy nie przeniknął do publicznej debaty. O pewnych wstydliwych kartach historii łatwo w Polsce nie pamiętać.
    Polski obóz w Auschwitz
    Pisząc to nie mam bynajmniej na myśli znanego przypadku Berezy Kartuskiej. Chodzi mi o obozy znacznie brutalniejsze i w istocie niewiele ustępujące niemieckim Konzentrationslager. Wszyscy pamiętamy, że w styczniu 1945 roku rosyjskie wojska wyzwoliły Auschwitz. Później powstało tam muzeum, rzadko jednak przypomina się, że zaraz po wyswobodzeniu więźniów Rosjanie na nowo uruchomili Auschwitz. A dokładniej: Rosjanie i Polacy (NKWD i polskie Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego). Tyle tylko że teraz przebywali w nim Niemcy. Podobną praktykę stosowali wszyscy alianci. Amerykanie w Dachau trzymali byłych SS-manów, Brytyjczycy woleli wywozić Niemców na roboty przymusowe do swojego kraju. Część byłych żołnierzy (ale także cywili) zmuszali do pracy w obozach w Niemczech, np. w kopalniach. Innych wykorzystywali u siebie do odbudowy zniszczeń.
    Polskie łagry na Śląsku
    Część Niemców pracowała w zamkniętych obozach, niewiele różniących się od nazistowskich obozów pracy czy rosyjskich łagrów. W obozie w Świętoszowie (Neuhammer) na Śląsku śmiertelność wśród Niemców sięgała 15%. Oficjalnie zmarło ich tam 5400, liczba ta wydaje się jednak znacznie zaniżona. To rząd wielkości porównywalny z niektórymi obozami sowieckimi na Syberii. We wspomnianym już Auschwitz sytuacja była niewiele lepsza. Polskie władze umieszczały tam Niemców podejrzanych o członkostwo w NSDAP, Hitlerjugend i BDM, oraz niemieckich cywilów i Volksdeutschów. Oficjalnie od 1945 do 1946 zanotowano około 150 zgonów. Realna liczba jest nieznana.
    Polacy nie tylko wykorzystywali Niemców do pracy, ale też nie spieszyli się z odesłaniem ich do domów. Zachodni alianci program wykorzystywania jeńców do pracy przymusowej zakończyli do 1948 roku. W Polsce wtedy było wciąż około 40 000 niemieckich pracowników przymusowych. Ponad 5000 wykorzystywano nadal w latach 50.
    Oczywiście, o ile Polacy nie spieszyli się z uwolnieniem jeńców, o tyle bezwzględnie oczyszczali tak zwane ziemie wyzwolone z dotychczasowych mieszkańców. Ten drażliwy temat jest dobrze znany ze względu na ciągłe spory wokół niemieckiego Związku Wypędzonych. Dla bezstronnego historyka nie ulega wątpliwości, że przynajmniej przez kilka pierwszych miesięcy metody transportu Niemców niczym nie różniły się od tych stosowanych przez nazistów wobec Żydów.
    Niemców wywożono towarowymi wagonami w potwornym ścisku, bez jedzenia i ogrzewania, często długimi dniami. Byli okradani, nawet z ubrań, bici, poniżani i brutalnie przeszukiwani. Nie dość, że za wywóz do Niemiec żądano od nich opłaty, to następnie rekwirowano wszystkie posiadane pieniądze i kosztowności. Sposób traktowania był dla każdego taki sam – niezależnie od tego, czy chodziło o zagorzałego nazistę, czy zdecydowanego przeciwnika poprzedniego ustroju. Część, w liczbie niemożliwej do dokładnego ustalenia, nie przeżyła.
    Po co o tym pamiętać?
    Można argumentować, że po wszystkich niemieckich okrucieństwach Polacy i inni alianci mieli prawo do zemsty. Można mówić, że mieli prawo zakładać obozy koncentracyjne, planowo głodzić Niemców, wykorzystywać ich do ciężkiej pracy i wywozić z kraju niczym bydło. Można też przypomnieć, że w Polsce stały za tym posłuszne Moskwie władze komunistyczne. Tylko dlaczego te epizody powojennej historii całkowicie zniknęły z naszej pamięci? Dlaczego nie ma ich w książkach i filmach? I dlaczego nikt nie ma odwagi powiedzieć, że polskie obozy koncentracyjne naprawdę istniały ?