Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przyjechał spotkać się z radykalnymi ukraińskim nacjonalistami z Korpusu Narodowego, którzy nielegalnie zajmują pozycje pod Zołotem w Donbasie. Podczas napiętej rozmowy nakazał im zabrać broń i przestać blokować wdrażanie porozumienia.

W sobotę ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski złożył niezapowiedzianą wizytę w miejscowości Zołote w Donbasie, w rejonie linii demarkacyjnej, w okolicy blokpostu Zołote-4. Jest to jedno z miejsc, w którym ma nastąpić kolejny etap obustronnego wycofania sił przez Kijów i prorosyjskich separatystów. Zełenski przybył do miejsca w którym stacjonują ochotnicy z tzw. ruchu azowskiego, powiązani z pułkiem Azow radykalni nacjonaliści z Korpusu Narodowego. Ukraiński prezydent chciał spotkać się z nimi i porozmawiać. Według niektórych źródeł, odbyło się to na prośbę wiceszefa ukraińskiej policji Wadyma Trojana, do niedawna wiceszefa MSW Ukrainy, wywodzącego się z pułku Azow.

„Zełenski przybył do ochotników w Zołote. Poważna rozmowa o wycofywaniu się i o froncie” – napisano na jednym z kanałów Korpusu Narodowego w serwisie Telegram. Jak widać na jednym z nagrań, prezydentowi Ukrainy zaproponowano herbatę i zaproszono do siebie.

Zełenski przyjął zaproszenie. Tłumaczył radykalnym ochotnikom, że ludzie chcą wycofania wojsk i że on sam nie chce żadnych strat, ale „powinniśmy zrobić wszystko, żeby zatrzymać wojnę”. Dodał, że najważniejsze są ukraińskie wojska i to one zajmują się bezpieczeństwem. Prezydentowi zwrócono uwagę, że Ukraina faktycznie zgadza się na rozejm z organizacjami terrorystycznymi, jak ochotnicy określali separatystów. – Nie obchodzi mnie, z kim to [porozumienie] podpiszemy. Musimy odzyskać [zabrane] terytoria i skończyć z mordowaniem – uciął Zełenski.

Relacje w ukraińskich mediach wskazują jednak, że później rozmowa zeszła na temat ostatnich protestów pod hasłem „Nie dla kapitulacji” przeciwko tzw. formule Steinmeiera dotyczącej uregulowania sytuacji w Donbasie, organizowanych głównie przez Korpus Narodowy. Prezydenta pytano, czy zamierza spotkać się z weteranami, żeby porozmawiać na ten temat.

– Ludzie domagają się spotkania, żeby nie było żadnej kapitulacji – mówił Zełenskiemu jeden z ochotników. – Przyszedłem powiedzieć wam, żebyście schowali broń. A wy zmieniacie temat. Po pierwsze, nie możecie stawiać mi żadnego ultimatum – odpowiadał mu coraz bardziej poirytowany prezydent. Ochotnik twierdził dalej, że ktoś miał wręczyć Zełenskiemu informacje o piątkowych protestach na Ukrainie i o tym, że demonstranci chcą się z nim spotkać. – Wczoraj na całej Ukrainie padał deszcz – to mi powiedziano – zbywał go ukraiński prezydent.

Ochotnik, który przedstawił się jako Denys wyjaśniał, że chodzi o list do prezydenta z żądaniem spotkania, jaki wręczono m.in. gubernatorowi Mikołajewa. Zełenski przyznał, że dostał takie pismo i je przeczyta.

– Posłuchajcie, ja jestem prezydentem tego kraju. Mam 42 lata. Nie jestem jakimś frajerem. Przyszedłem tu do was powiedzieć wam, żebyście oddali swoją broń. Więc nie przerzucajcie tego na wiece – mówił Zełenski. – Chciałbym zobaczyć zrozumienie w waszych oczach. Ale to co widzę, to facet, który myślał, że mówi do jakiegoś mięczaka, próbując zmieniać tematy – dodał ukraiński prezydent.

Źródła powiązane z ruchem azowskim opisując spotkanie podają, że było ono „emocjonalne” i że prezydent pytał ochotników o motywy ich działania. Oświadczył im, że miejscowi są za wycofaniem wojsk i nakazał ochotnikom z ruchu azowskiego, że mają usunąć broń stać bez niej. Ochotnicy zapowiedzieli, że nie zamierzają odejść i że nie pozwolą wojsku na wycofanie się z zajmowanych pozycji w rejonie Zołotego.

Jak się okazało, ochotnik który rozmawiał z Zełenskim to były żołnierz pułku Azow o pseudonimie „Jantar”. W komentarzu po spotkaniu z prezydentem oświadczył, że nie wie jakie są dalsze plany głowy państwa, ale on i jego towarzysze pozostaną na swoich stanowiskach „dopóki istnieje zagrożenie bezsensownego wycofania się i utraty ukraińskiego terytorium”. Jednocześnie zapewniał, że ochotnicy będą działać zgodnie z prawem.

Ukraińskie dowództwo w komunikacie poinformowało, że ochotnicy, z którym spotkał się prezydent, przebywają w rejonie linii demarkacyjnej nielegalnie. Zaznaczono, że nie są przedstawicielami żadnych służb ani ukraińskiej armii, a przebywając tam z bronią naruszają prawo.

1 października podczas rozmów Trójstronnej Grupy Kontaktowej ustalono m.in., że 7 października rozpocznie się obustronne wycofanie sił na obszarze obwodu Ługańskiego, m.in. spod Zołotego. Zostało ono jednak odłożone, według Ukraińców z powodu ciągłego ostrzału ze strony separatystów. Zołote jako jeden z rejonów, obok Stanicy Ługańskiej i Petriwskiego, w których miało dojść do rozdzielenia walczących stron, został wskazany w porozumieniu sprzed trzech lat. Nastąpiło później czasowe wycofanie sił, ale tylko na pewien czas. Teraz nowe władze w Kijowie chcą doprowadzić do zrealizowania tego postanowienia. Według szefa MSZ Ukrainy Wadyma Prystajko, do rozpoczęcia procesu wycofania sił wymagany jest co najmniej tygodniowe przestrzeganie zawieszenia broni.

Jak pisaliśmy, zapowiedź wycofania wojsk wywołała oburzenie radykałów z Korpusu Narodowego, którzy zagrozili, że zajmą miejsca opuszczone przez wojskowych. Swoją akcję nazwali „Ostatni posterunek”. Nacjonaliści, przedstawiani przez ukraińskie media jako „weterani i ochotnicy”, ponad dwa tygodnie temu usiłowali dostać się do miejscowości Zołote, z której w myśl porozumień z Mińska ukraińska armia powinna się wycofać. Na posterunku kontrolnym w mieście Kreminna położonym w obwodzie ługańskim doszło do próby sił pomiędzy nimi a ukraińską policją, która próbowała ich zatrzymać. Funkcjonariusze musieli oddać strzały w powietrze.

Sprawę skomentował też na Facebooku ukraiński politolog z Kanady, dr Iwan Kaczanowski, zaznaczają, że prezydent przybył na linię frontu, żeby „osobiście przekonać skrajnie prawicowych członków cywilnego skrzydła dowodzonego przez neonazistów pułku Azow, żeby przestali blokować wdrażanie porozumienia z Mińska o wycofaniu wojsk”.

„To pokazuje, że kilka tysięcy neonazistów nie tylko ma siłę, żeby zablokować bardzo ważne porozumienie na rzecz pokoju w Donbasie, ale też, że prezydent nie ma mocy i woli, żeby ich rozwiązać i aresztować i musi błagać ich osobiście” – napisał dr Kaczanowski. Jego zdaniem pokazuje to, jaką faktyczną siłę mają na Ukrainie nacjonalistyczni radykałowie i jak są traktowani. Politolog przypuszcza, że nowe ukraińskie władze mogą w związku z tym nie być skore do przyznania, iż ukraińskie środowiska nacjonalistyczne były zaangażowane w masakry na Majdanie i w Odessie oraz w rozpoczęcie konfliktu w Donbasie.

Unian/ facebook.com / 112.ua / Kresy.pl

 

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply