Na Ukrainie domagają się nałożenia sankcji na protestujących polskich przewoźników

Autorzy petycji skierowanej do prezydenta Ukrainy domagają się objęcia sankcjami Polaków, w tym posła i polityków Konfederacji, którzy organizują lub wspierają protest polskich przewoźników przy granicy, m.in. Rafała Meklera, Witolda Tumanowicza i Tomasza Borkowskiego. Twierdzą, że działania protestujących zagrażają narodowym interesom Ukrainy.

W tym tygodniu na oficjalnej stornie prezydenta Ukrainy opublikowano petycję, której autorzy wzywają do „zastosowania sankcji wobec osób, zamieszanych w blokowanie ukraińskich przewoźników”. Chodzi tu o osoby, które uczestniczą na granicy polsko-ukraińskiej w proteście polskich przewoźników (w tekście jest mowa, że protestujący „sami siebie nazywają” w ten sposób).

Protestującym Polakom zarzucono, że „ze szczególnym cynizmem faktycznie wstrzymują obywateli Ukrainy, którzy każdego dnia dokładają maksymalnych wysiłków, by pokonać rosyjskiego okupanta”.

W petycji napisano, że „na wszystkich przejściach” granicznych zablokowano ciężarówki z różnymi, potrzebnymi dla Ukraińców towarami, w tym dla ukraińskiej armii. „Takie działania blokujących jednoznacznie nie odzwierciedlają stanowiska Polski, jako państwa przyjaznego, partnera i sojusznika”. Jednocześnie, wezwano do wyciągnięcia konsekwencji wobec konkretnych polskich obywateli:

„Na podstawie zebranych przez kierowców danych ustalono, że aktywnymi uczestnikami/organizatorami blokady są Rafał Mekler (…), Witold Tumanowicz, Tomasz Borkowski, Łukasz Bielasz. Należy zaznaczyć, że znaczna część środków transportów, biorących udział w blokadzie mają zakryte tablice rejestracyjne. Jesteśmy jednak przekonani, że kierowcom w tzw. blokadzie uda się ustalić dane także innych osób”.

W petycji czytamy, że blokowanie granicy „doprowadziło już do ogromnych strat dla ukraińskich przewoźników i przedsiębiorstw”, a także naraża dostawy towarów wojskowych i humanitarnych na zakłócenia. Autorzy twierdzą też, że blokada i licznie oczekujące po polskiej stornie ciężarówki mogą „doprowadzić do katastrofy humanitarnej na terytorium Polski”. Podkreślają, że działania polskich przewoźników „stanowią realne zagrożenie dla interesów narodowych Ukrainy”, a także ograniczają prawa własności ukraińskich przedsiębiorców i powodują straty majątkowe. Ich zdaniem, jest to podstawą prawną, zgodnie z odpowiednią ukraińską ustawą, do nałożenia sankcji wobec Polaków.

„(…) w celu ochrony bezpieczeństwa narodowego Ukrainy, proszę Prezydenta Ukrainy o bezzwłoczne zainicjowanie na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony sprawy o zastosowaniu sankcji (…) przeciwko Rafałowi Meklerowi, Witoldowi Tumanowiczowi, Tomaszowi Borkowskiemu, Łukaszowi Białaszowi, a także innym obywatelom [Polski – red.], którzy swoimi działaniami uniemożliwiają tysiącom obywateli Ukrainy powrót na Ukrainę, jak również podmiotów prawnych, gdzie są kierownikami czy ostatecznymi beneficjentami” – czytamy w petycji.

Autorzy dodają w tej części, że w ramach sankcji oczekują wobec tych polskich obywateli i ich firm przede wszystkim ograniczenia możliwości działalności handlowej i biznesowej na Ukrainie. Chcą, by państwo ukraińskie częściowo lub nawet całkowicie wstrzymało im możliwość tranzytu i transportu przez terytorium Ukrainy. Oczekuję też dodatkowo, by odciąć ich od ukraińskich wiz i zakazać wjazdu na terytorium Ukrainy.

Według stanu na czwartek późnym wieczorem (godz. 23:00 czasu polskiego), petycję podpisało nieco ponad 5 tysięcy osób. Żeby prezydent Wołodymyr Zełenski musiał ją rozpatrzyć, potrzeba co najmniej 25 tys. podpisów.

Jak wynika z informacji uzyskanych przez brukselską korespondentkę RMF FM, Komisji Europejskiej nie podoba się blokowanie polsko-ukraińskich przejść granicznych w ramach protestu polskich przewoźników. Oczekuje jego zakończenia. Nieoficjalnie KE ostrzega, że jeżeli polskie władze nie rozwiążą kwestii blokad na przejściach granicznych z Ukrainą, to może uruchomić procedurę karną wobec Polski.

Jak pisaliśmy, w środę wieczorem zakończyło się kolejne spotkanie strony polskiej, ukraińskiej i unijnej w sprawie trwającego od ponad tygodnia protestu polskich przewoźników, wspieranych przez rolników, na granicy polsko-ukraińskiej. Według relacji jednego z organizatorów protestu i lidera Konfederacji na Lubelszczyźnie, Rafała Meklera, spotkanie zakończyło się fiaskiem. Protest będzie kontynuowany. Protestujący nie otrzymali satysfakcjonujących propozycji ws. ich postulatów, w tym przywrócenia systemu zezwoleń dla kierowców ukraińskich czy udrożnienia granic.

Ponadto, protest polskich przewoźników na granicy z Ukrainą, wspierany przez rolników, zostanie rozszerzony. W przyszłym tygodniu protestujący zablokują przejście w Medyce.

Dodamy, że protestują też przewoźnicy ze Słowacji. W czwartek rozpoczęli blokadę granicy z Ukrainą w Vyšné Nemecké. Towarzyszą im także Polacy.

Przypomnijmy, że w środę poseł Konfederacji Grzegorz Braun spotkał się z protestującymi na granicy z Ukrainą polskimi przewoźnikami oraz przedstawicielami Straży Granicznej i lokalnych władz. Podczas konferencji prasowej podkreślał słuszność protestu i postulatów jego uczestników.

– Mamy do czynienia z nierównością reguł gry. Inna dla kierowców, spedytorów ze wschodu, z Ukrainy, ale nie tylko. Im jest łatwiej. Nie mają do spełnienia tych samych, wyśrubowanych norm. W związku z tym są tańsi i wypierają z rynku tych kierowców, którzy po polskiej stronie walczą z przeważającymi siłami biurokracji krajowej i eurokołchozowej. Trzeba upomnieć się o równość zasad – powiedział poseł Braun.

PRZECZYTAJ: Protest przewoźników: poseł Braun na granicy, incydenty z udziałem ukraińskich kierowców

ZOBACZ: Konfederacja interweniuje ws. bezczynności Ministerstwa Infrastruktury wobec strajku przewoźników [+VIDEO]

Od ponad tygodnia trwa protest polskich przewoźników przy trasach dojazdowych do głównych przejść granicznych z Ukrainą, w tym w Dorohusku i w Hrebennem. We wtorek jeden z liderów protestu i szef Konfederacji na Lubelszczyźnie, przedsiębiorca Rafał Mekler poinformował, że do protestujących dołączyli rolnicy ze stowarzyszenie Podkarpacka Oszukana Wieś. Przybywają też koleni przewoźnicy z różnych części Polski.

Przypomnijmy, że w miniony piątek w kierunku przejścia granicznego w Dorohusku ruszyła duża grupa oburzonych ukraińskich kierowców, którzy zamierzali sami zlikwidować protest polskich przewoźników. Zostali powstrzymani przez policję. Ich delegacja zażądała od protestujących zwiększenia liczby pojazdów, przepuszczanych przez blokadę. Później, w ramach własnego protestu, zablokowali ważną drogę Lublin-Chełm, chodząc po przejściu dla pieszych. Prezydent Chełma, Jakub Banaszek zwrócił się do ukraińskiego konsula, prosząc, by ten jakoś na nich wpłynął, żeby przestali blokować trasę.

Jak pisaliśmy, pod wieczór tego samego dnia sytuacja w związku z protestem polskich przewoźników uległa diametralnej zmianie, gdy okazało się, że policja zaczęła pomagać czekającym w olbrzymich kolejkach ukraińskim ciężarówkom w ominięciu blokady i przekroczeniu granicy polsko-ukraińskiej. Policja w konwojach i pod eskortą wyprowadzała ukraińskie ciężarówki przez granicę w Korczowej, gdzie jest zakaz ruchu aut transportowych. To decyzja sztabu kryzysowego przy wojewodzie podkarpackim. Organizatorzy przyznali wówczas, że ich protest zaczyna tracić sens.

Informowaliśmy też, że Ukraińcy wyrzucili z elektronicznej kolejki około pół tysiąca polskich ciężarówek, oczekujących na powrót do Polski. Przewoźnikom grożą kary finansowe, rzędu 5 tys. euro, jeśli ich samochody nie wyjadą z Ukrainy w określonym czasie.

Jak pisaliśmy, ukraińskie władze oświadczyły, że w ramach rozmów polsko-ukraińskich ws. protestu polskich przewoźników na granicy nie ma tematu zmiany czy anulowania umowy o liberalizacji transportu. Twierdzą też, że Polacy, blokując granice, szkodzą nie tylko Ukrainie, ale również Polsce i krajom unijnym.

PRZECZYTAJ: Bosak: rząd PiS zrobił z Polski republikę bananową dla kapitału ze Wschodu. Konfederacja wspiera protest polskich przewoźników [+VIDEO]

Protest ten związany jest z liberalizacją przepisów w sprawie transportu międzynarodowego na terenie Unii Europejskiej. Przewoźnicy chcą zwrócić uwagę na sytuację w obszarze przewozów transportowych w Polsce i rozpoczęcie rozmów polsko-ukraińskich. W przypadku osiągnięcia kompromisu, mieliby zrezygnować z blokady przejść granicznych.

Polscy przewoźnicy domagają się przywrócenia systemu wydawania zezwoleń transportowych dla przewoźników ukraińskich i zmniejszenia ich ilości do poziomu sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę tj. 200 tys. rocznie. Chcą też zaostrzenia zasad przewozu EKMT, wprowadzenia osobnej kolejki w systemie elektronicznym dla pojazdów transportowych zarejestrowanych na obszarze UE, a także osobnej dla pustych ciężarówek (obecnie muszą czekać 10-12 dni). Chcą też zapewnienia im dostępu do systemu „Szlach” (Droga).

Pisaliśmy też, że według ukraińskiego wiceministra infrastruktury Serhija Derkacza i agencji Ukrinform, większości postulatów protestujących polskich przewoźników nie da się zrealizować. Twierdzą, że strona polska już wcześniej przyznała, że spełnienie jednego z kluczowych żądań jest nierealne.

president.gov.ua / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply