Rząd chce, żeby na uroczyste uruchomienie Baltic Pipe pod koniec września rurociąg miał zakontraktowaną pełną przepustowość. Na razie jest w połowie pusty, a jak pisze „Puls Biznesu”, ceny norweskie gazu „są kolosalne, wiec Polska włącza do oferty wiatr”.

Pod koniec września br., według obecnych planów, ma oficjalnie zostać otwarty gazociąg Baltic Pipe. Przygotowania trwają, ale wciąż nie zakontraktowano pełnej przepustowości rurociągu, ale niespełna połowę, przez co trudno mówić o sukcesie. W IV kwartale roku jest on już co prawda całkowicie zarezerwowany, ale wynika to z tego, że jego dostępna przepustowość nie będzie maksymalna. Ta ma zostać osiągnięta z początkiem przyszłego roku.

Przeczytaj: Interia: PGNiG zmienia narrację. Chce maksymalnie wykorzystać Baltic Pipe

„Od 1 stycznia 2023 r. przepustowość będzie już pełna i wyniesie 10 mld m sześc. PGNiG zabukował sobie 8 mld m sześc., z czego zakontraktował na razie 4,5 mld m sześc. To gaz z jego własnych złóż w Norwegii, ze złóż siostrzanego Lotosu oraz kontrakt duńskiego Orsted. Reszta… czeka na chętnych” – czytamy na łamach „Pulsu Biznesu”.

 

Gazeta zwraca uwagę, że eksperci nie mogą uwierzyć, że choć do otwarcia gazociągu jest już mało czasu, to Polska wciąż nie ma zakontraktowanej jego pełnej przepustowości. Przyznają zarazem, że teraz o umowy jest trudno, bo ze względu na kryzys energetyczny i niedobory rosyjskiego gazu, surowiec z Norwegii drożeje. Były prezes PGNiG Marek Kossowski podkreśla, że norweski gaz „nigdy nie był tani”.

Gazeta zwraca uwagę, że „norweski gaz przynosi dziś zyski liczone w miliardach dolarów”. Podkreśla, że w II kwartale norweski koncern energetyczny Equinor, kontrolowany przez rząd Norwegii, odnotował 17,6 mld dol. zysku przed opodatkowaniem, co oznacza trzykrotny wzrost w stosunku do zeszłego roku. „Wszystko dzięki wzrostowi cen gazu i zwiększonej produkcji, dzięki której to Norwegia, a nie Rosja jest dziś największym dostawcą błękitnego surowca do Europy” – czytamy na łamach gazety.

Jak pisze „Puls Biznesu”, aktualnie toczą się negocjacje z norweskim koncernem Equinor. Według gazety, nowej ekipie negocjacyjnej z PGNiG prawdopodobnie nie uda się obniżyć cen gazu. Jej główne zadanie ma jednak polegać na czym innych. Chodzi o to, by wyprzedzić konkurencję z innych państw, które też chciałyby skorzystać z nowego gazociągu.

Według ustaleń „PB”, polscy negocjatorzy proponują Equinorowi możliwość uczestniczenia w inwestycjach wiatrowych na polskiej części Morza Bałtyckiego. W tym sektorze, uznawanym za perspektywiczny, norweski koncern już działa. Współpracuje z Polenergią Dominiki Kulczyk.

Money.pl dodaje, że zdaniem polskiego rządu, odcięcie przez Gazprom dostaw gazu do Polski nie jest problemem, przekonując, że i tak mieliśmy się uniezależnić od dostaw Rosji. Rząd zaznacza, że właśnie w tym celu zbudowano gazociąg Baltic Pipe.

Czytaj także: Minister: W Polsce ilość gazu jest i będzie wystarczająca. „Polska jest w lepszej sytuacji niż inni”

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Według oficjalnych informacji, Baltic Pipe ma tworzyć nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki duński i polski, a także do użytkowników w krajach sąsiednich. Pełną przepustowość ma osiągnąć z początkiem 2023 roku. Zgodnie z planem, gazociąg ma zostać uruchomiony w październiku br. Będzie miał przepustowość rzędu 2-3 mld m sześc. gazu rocznie. Swoją maksymalną moc, czyli 10 mld m sześc. gazu rocznie, ma osiągnąć w przyszłym roku.

Dodajmy, że na początku lipca br. minister klimatu i środowiska Anna Moskwa podczas spotkania z ministrem przemysłu naftowego i energii Norwegii Terje Aasland zadeklarowała, że Ukraina mogłaby odbierać gaz z Baltic Pipe przez Polskę.

18 listopada ub. roku został wykonany ostatni spaw na gazociągu Baltic Pipe łączącym wybrzeża Danii i Polski.

Jak podawaliśmy, projekt Baltic Pipe złożony jest z pięciu komponentów. Pierwszym jest gazociąg na dnie Morza Północnego, biegnący między norweskim a duńskim systemem przesyłowym gazu. Elementem drugim jest rozbudowa systemu przesyłowego Danii. Trzecim zaś, tłocznia gazu zlokalizowana we wschodniej części Zelandii. Czwarty element stanowić ma podmorski gazociąg między polskim a duńskich systemem przesyłowym gazu. Rozbudowa istniejącego systemu przesyłowego w Polsce zamyka inwestycję. Część podmorska realizowana na dnie Morza Bałtyckiego będzie przechodziła przez obszary trzech państw: Danii, Polski i Szwecji. Trasa całej części podmorskiej będzie wynosiła ok. 275 kilometrów. Za realizację prac związanych z ułożeniem gazociągu na dnie Morza Bałtyckiego odpowiedzialna jest włoska firma Saipem Limited, z którą GAZ-SYSTEM podpisał umowę 30 kwietnia 2020 roku.

„Puls Biznesu” / forsal.pl / money.pl / Kresy.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mayo
    mayo :

    Polska zabezpiecza dostawy przede wszystkim do Polski. Ruscy zatrzymali dostawy do Polski dla tego dobrze że wybudowano alternatywny system dostaw (gazoport i w/w Baltic pipe). Jak widać na przykładzie Niemców uzależnienie od dostaw od Putina warto było inwestować w alternatywne dostawy.