W związku z odsyłaniem przez litewskich pograniczników nielegalnych migrantów z powrotem na Białoruś, Aleksandr Łukaszenko nakazał „przykrycie każdego metra granicy”, żeby „ani jedna noga nie postała na terytorium Białorusi z południa lub z zachodu”.

W czwartek przywódca Białorusi, Aleksandr Łukaszenko, spotkał się z przedstawicielami służb siłowych, nakazując im zintensyfikowanie działań na rzecz ochrony granic państwa tak, by uniemożliwić jej nielegalne przekraczanie.

„Od dziś ani jedna noga nie może postać na terytorium Białorusi z sąsiedniego państwa, czy to z południa, czy z zachodu” – powiedział Łukaszenko. „Każdy metr granicy musi być przykryty. Nie wydawaliśmy po nic kolosalnych środków na wojska pograniczne, na nasze struktury siłowe. Nasz naród powinien czuć się bezpiecznie, powinien wiedzieć, że są mężczyźni, którzy są gotowi ich bronić. To podstawowe rzeczy, jakie powinniśmy zrobić”.

„Nie daj Bóg, żeby oni [sąsiednie kraje – przyp. Belta] zaczęli realizować taktykę wydalania ludzi, których oni tu zaprosili, przez oficjalne przejścia graniczne” – oświadczył białoruski przywódca. Mówił o nielegalnych migrantach, których – jak sam twierdzi – zaprosiła Unia Europejska i jej kraje członkowskie.

„To już… znacie konsekwencje, oni też. Dlatego niech się zastanowią. Ostrzegliśmy ich, a oni niech myślą” – powiedział. „Piłka jest po ich stronie. Ale żeby doszło do tego, żeby zabijać ludzi i wyrzucać na wpół umarłych na nasze terytorium… Cóż, naziści i tyle, tyle można o nich powiedzieć”.

Łukaszenko najpewniej odniósł się w ten sposób do niedawnego incydentu, nagłośnionego przez media białoruskie. Białoruscy pogranicznicy mieli znaleźć przy granicy z Litwą „mężczyznę o niesłowiańskim wyglądzie”, w ciężkim stanie, który niebawem zmarł. Media zbliżone do władz twierdziły, jakoby był to Irakijczyk, wobec którego doszło do zabójstwa. Prezydent Białorusi miał polecić niezwłoczne wszczęcie śledztwa w tej sprawie. Jednak według innych doniesień, litewska straż graniczna twierdzi, że nie otrzymała od strony białoruskiej żadnych informacji w tej sprawie, dodając, że o wszystkim dowiedziano się z mediów.

Białoruś zdecydowanie krytykuje działania Litwinów, którzy w tym tygodniu zaczęli odsyłać nielegalnych migrantów, próbujących przedostać się na Litwę, z powrotem na białoruskie terytorium. Jak pisaliśmy, w nocy z poniedziałku na wtorek litewscy pogranicznicy zaczęli realizować nowe wytyczne swojego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i zaczęli cofać nielegalnych przybyszów na Białoruś. Zgodnie z nowymi zasadami imigranci mają się zwracać o azyl na przejściach granicznych na Litwę bądź w jej w placówkach dyplomatycznych.

Sam Łukaszenko twierdzi, że ostatnie wydarzenia na zachodnich granicach Białorusi, głównie z Litwą, a także z Polską, są co najmniej alarmujące. Uważa, że kraje te próbowały realizować kolejne etapy „kolorowej rewolucji” na Białorusi, ale wyczerpały już swoje możliwości. „Dlatego wrócili do dawno sprawdzonej taktyki – szantażu, nacisku. Doszli już do gróźb użycia siły” – powiedział. Dodał, że jego zdaniem mogłoby dojść do sytuacji, w której Litwini przy użyciu broni mogliby chcieć zmusić setki lub tysiące skoncentrowanych przy litewskiej granicy migrantów do powrotu na Białoruś. Dodał, że takie działania ze strony sąsiedniego kraju mogłyby doprowadzić do konfliktu, gdyż białoruscy pogranicznicy muszą bronić granicy.

W ostatnich dwóch miesiacach na Litwie lawinowo wzrosła liczba migrantów przekraczających nielegalnie granicę od strony Białorusi. Według stanu na czwartek 5 sierpnia, od początku roku zatrzymano już łącznie 4 110 nielegalnych migrantów – to ponad 50 razy więcej niż w ciągu całego 2020 roku (tylko w lipcu zatrzymano ponad 2,6 tys. osób). To głównie obywatele Iraku. Przybywają oni na Białoruś legalnie, a następnie przekraczają już nielegalnie granicę z Litwą, by dostać się do Unii Europejskiej. Litewscy politycy oskarżają Białoruś, że dzieje się to przy biernej postawie jej służb bezpieczeństwa lub wręcz przy ich pomocy.

Jednocześnie, przedstawiciel litewskiej Służby Ochrony Granicy Państwowej Rokas Pukinskas we czwartek poinformował, że minionej doby zawrócono ponad 300 migrantów. Jak podkreślił, incydentów z tego powodu nie było.

Zobacz: Frontex nagrał białoruskich pograniczników eskortujących migrantów do granicy z Litwą [+VIDEO]

Władze Litwy chcą lokować nielegalnych imigrantów w prowizorycznych ośrodkach organizowanych na Wileńszczyźnie, w miejscach zwartego zamieszkiwania Polaków – Dziewieniszkach, Rudnikach, Miednikach Królewskich i Podbrodziu. Wielodniowe protesty mieszkańców tej pierwszej miejscowości sprawiły, że rząd wstrzymał się z planem zasiedlenia migrantów w tamtejszym starym internacie dawnej szkoły rolniczej. Natomiast w przypadku Rudnik specjalny oddział litewskiej policji rozbił protest mieszkańców używając gazu łzawiącego. Protestujący ostrzegali, że baza MSW koło tej miejscowości jest nieprzystosowana do przyjęcia setek osób. W poniedziałek doszło w niej do zamieszek osiedlonych w ośrodku migrantów, skarżących się na to, iż ich namioty przemokły na skutek deszczu. Zarówno Dziewieniszki jak i Rudniki znajdują się na terenie rejonu solecznickiego w którym 78 proc. mieszkańców stanowią Polacy.

Poniedziałkowe zamieszki nie są pierwszym tego rodzaju incydentem na Litwie. Wcześniej doszło do buntu migrantów umieszczonych w dawnej szkole w miejscowości Verebiejai w rejonie olickim, którzy przestali przyjmować żywność i nie dopuszczali do naprawy zepsutej kanalizacji.

Belta.by / Wilnoteka.lt / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply