W poniedziałek rząd Japonii wezwał do niezwłocznego przywrócenia demokracji w Birmie oraz uwolnienia przywódczyni tego kraju Aung San Suu Kyi oraz innych osób, które zostały tam aresztowane podczas wojskowego puczu.
Agencja „Reuters” zwraca uwagę, że Japonia posiada bliskie powiązania gospodarcze z Birmą, gdzie działa wiele japońskich firm. „Jesteśmy zaniepokojeni stanem wyjątkowym wprowadzonym w Birmie, który szkodzi procesowi demokratycznemu. Wzywamy do uwolnienia Aung San Suu Kyi i innych zatrzymanych” – oświadczył Katsunobu Kato, główny sekretarz japońskiego rządu.
„Rząd Japonii od dawna silnie wspierał proces demokratyczny w Birmie i sprzeciwia się wszelkim sytuacjom, które ten proces odwracają” – dodał. Wezwał do „bezzwłocznego przywrócenia demokracji”.
Szef japońskiego MSZ Toshimitsu Motegi również wezwał w oświadczeniu do „przywrócenia demokratycznego systemu politycznego” w Birmie.
Zapewnił ponadto, że japońskie władze dołożą wszelkich starań, by zapewnić bezpieczeństwo Japończykom, którzy przebywają w Birmie. Agencja „Reuters” pisze, że w japońskim rządzie szacuje się ich liczbę na ok. 3,5 tys.. Tokio nie planuje obecnie ich ewakuacji.
Aresztowanie birmańskich przywódców wywołało protesty Japończyków i Birmańczyków w Tokio. Domagają się oni bardziej stanowczego potępienia aresztowania birmańskich przywódców.
Armia Birmy przejęła w poniedziałek władzę w kraju aresztując prezydenta kraju i przywódców Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD), w tym noblistkę Aung San Suu Kyi.
Przywódcy NLD zostali zatrzymani we wczesnych godzinach porannych. Generałowie dokonali zamachu stanu na kilka godzin przed pierwszym posiedzeniem parlamentu wybranego w wyborach 8 listopada, w których miażdżące zwycięstwo odniosła NLD.
Armia stwierdziła, że przeprowadziła zatrzymania w odpowiedzi na „oszustwo wyborcze”, przekazując władzę „tymczasowemu prezydentowi”, emerytowanemu generałowi Min Aung Hlaing. Wojsko ogłosiło roczny stan wyjątkowy, zgodnie z oświadczeniem przekazanym przez wojskową stację telewizyjną.
Zatrzymania nastąpiły po wielu dniach eskalacji napięć między władzami cywilnymi a wojskiem, co było następstwem wyborów. Partia Suu Kyi zdobyła w nich 83% głosów.
reuters.com / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!