Ukraińskie napisy w Castoramie w Chełmie

Castorama w Chełmie stosuje dwujęzyczne szyldy z polskimi i ukraińskimi napisami.

Castorama w Chełmie jest pierwszym sklepem wielkopowierzchniowym na Lubelszczyźnie, który zastosował dwujęzyczne – polsko-ukraińskie – szyldy. Wcześniej w tym regionie na taki krok decydowały się tylko mniejsze firmy handlowe, transportowe i edukacyjne. – napisał w czwartek lubelski Dziennik Wschodni.

Dziennik Wschodni nie podał, od kiedy hipermarket, który funkcjonuje od grudnia ubiegłego roku, stosuje dwujęzyczne napisy. Na opublikowanych przez dziennik zdjęciach widać, że dwujęzyczne są tylko szyldy opisujące rodzaje asortymentu, np. „piece i kominki” czy „ogrzewanie i akcesoria”. Pod polskim opisem znajduje się jego ukraińskie tłumaczenie wykonane mniejszą czcionką. Opisy poszczególnych towarów pozostały jedynie w języku polskim.

Według lubelskiego dziennika na podobne rozwiązanie zdecydowała się Castorama w Przemyślu.

Jak zauważa Dziennik Wschodni, bliskość wschodniej granicy wiąże się z częstszym występowaniem dwujęzycznych szyldów. Przedsiębiorcy ze ściany wschodniej walczą w ten sposób o klientów zza Buga. Jeden z pracowników chełmskiej firmy sprzedającej kominki przyznał w rozmowie, że szyld w języku ukraińskim przyciągnął do sklepu Ukraińców.

Ukraińcy są wybrednymi klientami – powiedział Dziennikowi Wschodniemu. – Wybierając towar w ogóle nie patrzą na niższe półki. Stawiają na jakość i preferują polskie produkty. Te made in China w ogóle ich nie interesują.- dodawał. Gazeta cytuje także opinie, że ukraińskie napisy to wyraz szacunku dla przybyszów zza wschodniej granicy. Ogłoszenia w języku ukraińskim pozwalają również firmom transportowym na znalezienie pracowników.

Ekspansja języka ukraińskiego w polskich sklepach niepokoi dr. Eugeniusza Wilkowskiego, chełmskiego radnego i wykładowcę nauk o bezpieczeństwie. Wilkowski, choć rozumie intencje handlowców, jednocześnie przypomina, iż część ukraińskich środowisk nacjonalistycznych postrzega ziemię chełmską jako część Ukrainy. „Jako radny podejmowałem szereg inicjatyw związanych z ograniczeniem ukraińskich wpływów w Chełmie. Problem w tym, że niektóre środowiska narodowe na Ukrainie widzą tzw. Zakierzoński Kraj, czyli pas ziemi od Bugu z 22 polskimi powiatami i stolicą w Chełmie w granicach swojego kraju. Co raz drukowane są tam mapy z Chełmem, Białą Podlaską, Zamościem i Przemyślem po ukraińskiej stronie granicy. Tego nie można bagatelizować.” – mówił Wilkowski Dziennikowi Wschodniemu.

CZYTAJ TAKŻE: Wrocław: ukraiński drugim językiem?

Kresy.pl / Dziennik Wschodni

6 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. ProPatria
    ProPatria :

    upaińcy wybrednymi klientami ?? Stawiają na jakość ?? Jakoś jak patrzę na towary zakupione przez motłoch w rodzimej “Biedronce” nie dochodzę do takich wniosków. Ponadto, szacunek powinien być odwzajemniany, a nie zauważyłem szacunku do Polaków ze strony stepowych w naszym własnym kraju, po przekroczeniu Bugu zaczyna się właściwe pomiatanie. Polskich napisów w ogóle nie uświadczysz, gdyż boją się jak ognia, że będą one świadczyły o polskości tych ziem. Ekspansja języka stepowych nie niepokoi mnie jednak: firmy umieszczające dwujęzyczne napisy stracą polskiego klienta, który zostawiłaby u nich dziesięciokrotnie więcej niż motłoch. Najlepszym przykładem reklama sieci play sprzed kilku miesięcy.

  2. Gaetano
    Gaetano :

    Sklepy, w tym wielkopowierzchniowe, w których używa się upaińskich napisów, należy omijać szerokim łukiem. Trzymać się od tego jak najdalej. Po pewnym czasie kierownictwo zrozumie, że przymilanie się dziczy nie popłaca. Gorycz i złość wzbudza również to, że w niektórych bankach można zauważyć ulotki reklamowe i informacyjne w języku stepowym.