„Dla Ukraińców rynek rosyjski jest oficjalnie niedostępny. I zakładam, że to Amerykanie mogli z tego skorzystać – mogli kupować amunicję w Serbii dla ukraińskich odbiorców” – mówi w rozmowie z DGP gen. Waldemar Skrzypczak.

W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, był pytany o ujawnioną przez tę gazetę skandaliczną sprawę firma Nattan z Warszawy, z pozwoleniem na handel bronią od MSWiA. Jak pisaliśmy, sprowadziła ona z Serbii 30 tys. pocisków do moździerzy, nie zamówionych przez polskie wojsko, które trafiły na Ukrainę . Przy okazji, firma ta wmieszała Polskę w międzynarodowy skandal, z udziałem Serbii i Ukrainy.

Gen. Skrzypczak, która swego czasu jako wiceszef MON odpowiadał za zakupy dla wojska przyznał, że spółka Nattan jest mu znana, choć wcześniej inaczej się nazywała. Powiedział, że wiele polskich firm handlujących bronią często się przekształca, według niego z uwagi na zmieniające się rynki i układy polityczne.

 

– To nie była firma garażowa, choć ostatnio wpadła w kłopoty. Była powiązana z Amerykanami. Handlowała bronią m.in. z państwami z Afryki, a ostatnio właśnie z Ukrainą – powiedział gen. Skrzypczak.

Pytany o to, dlaczego firma z Warszawy kupowała amunicję do moździerzy w Serbii, generał odpowiedział, że w tym kraju, podobnie jak w Rosji czy Bułgarii, produkuje się dobrej jakości amunicję do moździerzy kal. 60 mm. Zaznacza, że rynek rosyjski jest dla Ukraińców niedostępny.

„I zakładam, że to Amerykanie mogli z tego skorzystać” – powiedział gen. Skrzypczak. „Mogli kupować amunicję w Serbii dla ukraińskich odbiorców”.

Były dowódca Wojsk Lądowych zaznacza, że z Polski żadna broń nie może wyjechać bez zgody MSZ. Przypuszcza, że być może w przypadku amunicji z Serbii w ogóle jej w Polsce nie było, a firma z Warszawy była tylko pośrednikiem na papierze.

„Nie wierzę w to, że nasze władze by się na to zgodziły. Za każdym razem przy wywozie broni odbywają się inspekcje, jest urząd celny, kontrolowana jest każda skrzynka towaru. Być może było tak, że to bezpośrednio z Serbii pojechało na Ukrainę. Ale tutaj najwyraźniej jakieś urzędy czy służby nie dopełniły obowiązków” – mówi generał. Przypomniał, że Serbia sprzedała dużo broni do Bułgarii, Czech i Polski, która trafiła na Ukrainę. „Te 30 tys. amunicji to kropla w morzu ukraińskich potrzeb”.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

Na pytanie o wybór akurat firmy z Polski generał odpowiedział, że Serbia nie chce drażnić Rosji i bezpośrednio sprzedawać broni na Ukrainę. „Nie wierzę w to, że Serbowie nie wiedzieli, gdzie ta broń trafia. Myślę, że oni doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co się dzieje, a teraz po prostu próbują zachować twarz przed Rosjanami” – powiedział. „Z tym, że tak naprawdę liczy się kasa, a wojna na wschodzie Ukrainy wymaga dużo amunicji. Może być tak, że kozłem ofiarnym dla porażki wizerunkowej Serbów będą właśnie polskie spółki”.

Gen. Skrzypczak nie sądzi jednak, by skandaliczna sprawa pogorszyła wizerunek polskich firm handlujących bronią, przynajmniej nie w oczach Amerykanów, którzy cenią sobie pracę z Polakami, bo „nie robią wielkich przekrętów z racji tego, że państwo stara się ten rynek kontrolować”.

Generała zapytano też, kto jest głównym dostawcą broni na Ukrainę, ale jego zdaniem powinno się raczej zadać pytanie o to, kto jest głównym sponsorem takich zakupów.

„I ta odpowiedź jest jasna – jest to rząd amerykański, który do niedawna tego nie ukrywał” – powiedział. Zaznaczył, że Ukraina kupuje część amunicji za granicą. „I tu właśnie w grę wchodzi produkująca ją Bułgaria bądź Serbia”.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

Do procederu miało dojść w 2016 roku, a sprawą operacyjnie miała się zajmować spółka Nattan. Według dokumentów, firma ta była ostatecznym odbiorcą pocisków moździerzowych M73 HE KV kal. 60 mm od serbskiej firmy Tehnoremont za pośrednictwem cypryjskiej Petralink. Szefem tej ostatniej firmy jest Wołodymyr Petenko, niegdyś wysokiej rangi menedżer w ukraińskich koncernach zbrojeniowych Ukroboronoprom i Ukrspeceksport. „DGP” ujawniła, że pociski nie zostały w Polsce, ale trafiły do Donbasu, choć dokumenty dowodzą, że Nattan, który ma legalne pozwolenie na obrót materiałami specjalnymi kupił pociski w Serbii, zarazem zobowiązując się, że nie będzie ich reeksportował. Jednocześnie, żadne oficjalne polskie struktury takiej amunicji nie zamawiały. Pociski kupione poprzez pośrednika z Polski zostały przejęte w Donbasie przez separatystów, którzy nagłośnili tę sprawę.

Informacje dotyczące nielegalnego eksportu broni z Serbii na Ukrainę podała pod koniec listopada prorosyjska blogerka z Bułgarii. Kilka dni później te rewelacje potwierdził prezydent Serbii Aleksandar Vučić, choć jeszcze parę tygodni wcześniej zapewniał, że Serbia nie dostarczała broni na Ukrainę. Wówczas broniąc się Vučić oświadczył, że Serbia co prawda sprzedawała pociski moździerzowe kal. 60 mm powiązanej z Ukraińcami firmie Petralink, zarejestrowanej na Cyprze, ale twierdził, że ostatecznym odbiorcą miała być firma Nattan z Warszawy. Serbski prezydent dodał, że jego kraj nie ponosi odpowiedzialności za reeksport broni do państw trzecich, choć „ostateczny odbiorca nie może tego robić bez poinformowania nas o tym”. Twierdził też, że serbskie służby poinformowały rosyjski wywiad, że Polska lub inny kraj mogły dokonać reeksportu.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

Co więcej, w ramach ostatniej afery w ukraińskiej zbrojeniówce i zawyżania cen za dostarczany armii sprzęt, to właśnie takie firmy jak Petralink czy Nattan miały stać za „podwyżkami”. Uwagę zwraca to, że jak dowiedzieli się dziennikarze DGP, kilka miesięcy temu firma Nattan zaczęła dość pospiesznie „ewakuować” się ze swojej siedziby na warszawskiej Woli, co miało miejsce mniej więcej w czasie, gdy pojawiły się pierwsze dokumenty świadczące o jej współpracy z Petralink i Ukraińcami, a pośrednio – najpewniej o związkach z ukraińską aferą zbrojeniową.Przypomnijmy, że jak pisaliśmy, w październiku br. funkcjonariusze Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy zatrzymali Ołeha Hładkowskiego (Gładkowskiego) vel Swiniarczuka – bliskiego współpracownika byłego prezydenta Petra Poroszenki, ex-wiceszefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, zamieszanego w wielką aferę korupcyjną w ukraińskiej armii.

Gazetaprawna.pl / Kresy.pl

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. tagore
    tagore :

    Geniusz od uwalenia przejecia patriotów od Niemców dał głos, nie ma zakazu sprzedaży broni na Ukrainę. Polska sprzedaje proch i amunicję.
    Ukraińskie przekręty w zaopatrzeniu armmi to ich problem.