Seria ataków i kampanii oszczerstw wymierzonych w prominentnych ukraińskich dziennikarzy rzuciła cień na osiągnięcia Wołodymyra Zełenskiego w zakresie ochrony wolności mediów – twierdzi portal Financial Times.

W oświadczeniu Mediaruch, ukraińskiego stowarzyszenia mediów i organów nadzoru, wezwano prezydenta kraju do „zdecydowanego potępienia” ataków i „przejęcia kontroli nad śledztwem” w w celu ustalenia, kim byli sprawcy. „Nieznani agresorzy próbują oczerniać ukraińskich dziennikarzy jako „wrogów ludu”, rosyjskich agentów, narkomanów i dyskredytować ich pracę zawodową” – czytamy w oświadczeniu. „Dochodzi do inwigilacji, podsłuchów i łamania prawa dziennikarzy do prywatności – a wszystko to ma na celu wywarcie presji na niezależne media”.

Zełenski powiedział w środę, że służba bezpieczeństwa wewnętrznego (SBU) wszczęła dochodzenie w sprawie monitorowania dziennikarzy, dodając: „Jakiekolwiek naciski na dziennikarzy są niedopuszczalne”.

Zobacz też: Kliczko: Ukraina idzie w stronę autorytaryzmu

Według Financial Times, w ostatnim czasie zastraszanie dziennikarzy przerodziło się w nękanie w prawdziwym życiu. Dziennikarz śledczy Jurij Nikołow, który zdemaskował korupcję w ministerstwie obrony, stał się w niedzielę na celowniku kilku mężczyzn, którzy walili w jego drzwi, wrzeszcząc, że zostanie wysłany na linię frontu. FT uważa, że to artykuły Nikołowa doprowadziły do dymisji ministra obrony Ołeksija Reznikowa.

Zdjęcia mężczyzn biorących udział w ataku zostały wkrótce opublikowane na prorządowych kanałach Telegramu, podsycając oskarżenia, że do zdarzenia doszło za błogosławieństwem jednego z organów ścigania.

Natalia Łyhaczowa, redaktor naczelna Detector Media, stwierdziła, że sprawa pokazała, jak ataki internetowe rzekomo przeprowadzane na polecenie rządu przeciwko dziennikarzom starającym się pociągnąć władzę do odpowiedzialności, przeniosły się do świata fizycznego. Prorządowe głosy w Internecie, nazywające siebie „armią informacyjną”, działają „w najbardziej podły sposób”, stwierdziła, „zmieniając wszystkich krytyków rządu w rosyjskich agentów, wrogów prezydenta i Ukrainy”.

“Po incydencie wymierzonym w Nikołowa miała miejsce coś, co wyglądało na skoordynowaną kampanię mającą na celu zdyskredytowanie Bihus.info, kijowskiej agencji śledczej, która od lat ujawnia korupcję w rządzie” – czytamy.

Denys Bihus, założyciel grupy, powiedział, że kilku jego pracowników wydawało się być inwigilowanych po tym, jak w Internecie pojawiło się wideo rzekomo pokazujące, jak niektórzy z nich zażywają narkotyki podczas imprezy sylwestrowej. Bihus powiedział, że wynajęli domek pod Kijowem, w którym bez ich wiedzy zainstalowano kamerę. Dodał, że telefony reporterów prawdopodobnie były również na podsłuchu przez ponad rok, ponieważ rozmowy zawarte w nagraniu datowane są nawet na 2022 rok.

„Jestem zawstydzony tym, co zobaczyłem na nagraniu” – powiedział Bihus, ale dodał, że pokazało ono także, że „służby specjalne mają czas, inspirację i budżety, aby prowadzić systematyczną inwigilację życia prywatnego członków zespołu dochodzeniowego”.

W środę SBU poinformowała, że wszczęto śledztwo w sprawie nielegalnego podsłuchiwania i nagrywania wideo pracowników Bihus.info. „SBU uważa, że przejrzysta i niezakłócona praca niezależnych i profesjonalnych środków masowego przekazu jest ważnym warunkiem rozwoju Ukrainy jako państwa demokratycznego” – stwierdzono w oświadczeniu.

Burmistrz Kijowa i rywal polityczny Zełenskiego Witalij Kliczko określił te zdarzenia jako „prześladowanie niezależnych dziennikarzy, którzy nie lubią rządu”. „To, co się dzisiaj dzieje, niszczy jedność państwa, niszczy zasady demokracji i szkodzi wizerunkowi Ukrainy” – napisał Kliczko na Telegramie. Szef komisji ds. wolności słowa ukraińskiego parlamentu Jarosław Jurczyszyn powiedział, że inwigilacja dziennikarzy Bihus.info była „zdecydowanie wymuszona [i] nielegalna”.

Kresy.pl/FT

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply