Prezydent Rosji Władimir Putin może przyjechać w kwietniu do Turcji na ceremonię inauguracji pierwszej tureckiej elektrowni atomowej – oświadczył turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan. Nie jest jednak jasne, czy przybędzie osobiście.
O możliwej wizycie rosyjskiego prezydenta Władimira Putina w Turcji poinformował prezydent tego państwa, Recep Tayyip Erdogan. Powiedział, że „jest szansa” ku temu w związku z zaplanowaną za miesiąc ceremonią inaugurującą ładowanie paliwa jądrowego do budowanej tureckiej elektrowni atomowej Akkuyu.
„Projekt budowy elektrowni atomowej Akkuyu przebiega z powodzeniem. Są szanse, że pan Putin przyjedzie [do Turcji – przy. TASS], żeby wziąć udział w ceremonii 27 kwietnia” – powiedział w środę stacji A Haber TV Erdogan, cytowany przez agencję TASS. „Prawdopodobnie weźmiemy razem udział online” – dodał.
Inaczej cytuje Erdogana agencja Reuters, tłumacząc jego wypowiedź następująco:
„Być może jest możliwość, że pan Putin przyjedzie 27 kwietnia, lub możemy połączyć się z ceremonią inauguracyjną online i zrobimy pierwszy krok w Akkuyu”.
Przywódca Turcji podkreślił też, że pomimo sprzeciwu ze strony opozycji, rząd jest zdeterminowany do realizacji tej inwestycji.
Tureckie serwisy „Daily Sabah” i „Hurriyet Daily News” podają, że turecki prezydent oświadczył, iż przywódca Rosji może albo przybyć do Mersin osobiście, albo być obecny online, w ramach wideokonferencji.
W poniedziałek Kreml zaprzeczył doniesieniom ze strony tureckiej o planowanej wizycie Putina w Turcji.
Przypomnijmy, że w marcu br. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze oskarżył prezydenta Rosji Władimira Putina o zbrodnie wojenne na Ukrainie. Zarzuca mu „bezprawną deportację i przesiedlenia ludności – w tym dzieci – z obszarów Ukrainy okupowanych przez Rosję”. MTK wydał nakaz aresztowania rosyjskiego prezydenta.
Putinowi aresztowanie w Turcji nie grozi, ponieważ kraj ten, podobnie jak Rosja, nie jest sygnatariuszem Statutu Rzymskiego, na którego podstawie działa MTK.
Czytaj również: Węgry nie aresztowałyby Putina gdyby ten pojawił się w kraju
Zobacz: Miedwiediew: Aresztowanie Putina równoznaczne z wypowiedzeniem wojny
Jak pisaliśmy w sierpniu ub. roku, spółka zależna od Rosatomu, odpowiedzialna za budowę pierwszej elektrowni atomowej w Turcji, wypowiedziała umowę z dotychczasowym wykonawcą i zaangażowała do budowy spółkę należącą do firm z Rosji. Działania Rosjan krytykuje m.in. turecka opozycja. W mediach pojawiły się opinie, że w ten sposób Rosjanie przejmują kontrolę nad elektrownią.
Zgodnie z planami tureckiego rządu, pierwszy reaktor elektrowni atomowej Akkuyu ma zostać uruchomiony w połowie 2023 roku, w 100. rocznicę powstania Republiki Turcji. Pozostałe trzy reaktory mają zostać ukończone przed końcem 2026 roku, przy czym każdego roku jeden miałby być oddawany do użytku. Łączna moc ma wynosić 4 800 MW. Elektrownia, której czas pracy przewiduje się na co najmniej 60 lat, ma zaspokajać 10 proc. krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną. Władze liczą też na to, że dzięki niej Turcja zmniejszy swoją zależność od importowanych źródeł energii.
Elektrownia atomowa Akkuyu jest pierwszym na świecie projektem tego rodzaju, realizowanym według modelu „buduj-posiadaj-eksploatuj” (ang. build-own-operate). W ramach długoterminowego kontraktu, Rosatom zgodził się na zaprojektowanie elektrowni, jej budowę, konserwację, eksploatację oraz likwidację. Rosyjski koncern jest w posiadaniu 99,2 proc. udziałów w projekcie, którego wartość szacuje się na 20 mld dolarów.
Jednocześnie, zgodnie z przyjętym modelem, rząd Turcji nie współfinansuje projektu. Ponadto, przez pierwsze 25 lat użytkowania elektrownia miałaby należeć do Rosjan. Według mediów, prezydent Erdogan przyznał Rosatomowi znaczne zwolnienia podatkowe, jak również prawo do budowy pierwszego rosyjskiego portu morskiego na Morzu Śródziemnym. Inwestycji sprzeciwiają się organizacje proekologiczne, twierdząc, że jest budowana w regionie podatnym na trzęsienia ziemi.
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!