Wewnętrzne studium Pentagonu zaleca zainwestowanie w 50 bardzo dużych podwodnych bezzałogowców, żeby odciążyć uderzeniowe okręty podwodne i móc rywalizować z Chinami.
Według dokumentów pozyskanych przez serwis „Defense News”, wewnętrzne studium opracowane przez wewnętrzny think-tank Departamentu Obrony USA, Biuro Szacowania Kosztów i Oceny Programowej (CAPE), proponuje zainwestowanie w duże podwodne drony. Według Marynarki Wojennej USA, „uwolnią” one większe, załogowe okręty podwodne, pozwalając im na swobodne wypełnianie bardziej złożonych misji.
W swoim opracowaniu Biuro Szacowania rekomenduje U.S. Navy zainwestowanie nawet w 50 bardzo dużych, bezzałogowych pojazdów podwodnych (extra-large unmanned underwater vehicles, ang. XLUUV). Miałoby to znacząco wzmocnić zdolności amerykańskiej marynarki w zakresie podwodnej obserwacji za jedynie ułamek kosztów nowych, uderzeniowych okrętów podwodnych klasy Virginia. Studium zaleca też pozyskanie 2-3 dodatkowych jednostek uderzeniowych ponad oszacowanie z 2016 roku, w którym wezwano do posiadania łącznie 355 okrętów. Większość nowych środków miałaby jednak zostać przeznaczona na systemy bezzałogowe.
Jak pisze „Defense News”, to samo studium, przewidujące obraz Marynarki Wojennej USA w 2045 roku, zalecało, by obniżyć liczbę lotniskowców w linii z 11 do 9 oraz by dodać do stanu flot kilkadziesiąt dużych i średnich morskich bezzałogowców. Dzięki temu, przy niższych kosztach inwestycji, Amerykanie mieliby szybko zwiększyć swoje możliwości.
W lutym ub. roku U.S. Navy przyznała koncernowi Boeing kontrakt wart 43 mln dolarów pierwszy dron typu XLUUV, który potem poszerzono na pięć jednostek. Od 2023 roku planowane są zakupy dwóch takich bezzałogowców rocznie.
„Defense News” zaznacza, że wnioski CAPE pokazują to, co szef Pentagonu Mark Esper mówi publicznie od miesięcy, że amerykańska marynarka wojenna musi odejść od koncepcji polegania na dużych jednostkach załogowych jako nośnikach możliwości bojowych, do projekcji siły, a zamiast tego powinna szybko opracować i wystawić flotę nawodnych i podwodnych bezzałogowców.
Jeszcze w marcu br. Esper przyznał, że polecił CAPE i U.S. Navy przeprowadzenie w kolejnych miesiącach serii gier wojennych i manewrów, żeby znaleźć ścieżkę to „lżejszej marynarki”. Zaznaczył przy tym, że wszelkie ważne decyzje będą bazować na ukończeniu nowego, wspólnego planu wojny dla całego Departamentu Obrony. Według Espera, powinien on być gotowy latem.
„Myślę, że to będzie wielki game changer w kwestii przyszłości floty, dla struktury, dla Marynarki i Korpusu Marines” – mówił Esper.
Koncepcja XLUUV polega na tym, że będą one przejmować część misji, które do tej pory wykonywały większe okręty podwodne takiej klasy jak Virginia czy Los Angeles. Zdaniem analityków, problem ten jest wykorzystywany m.in. przez Chiny, skłonne wydawać sporo pieniędzy na zdolności, z którymi USA starają się konkurować, w tym na liczną flotę złożoną z jednostek załogowych. Ich zdaniem, podwodne drony będą najlepiej przystosowane do misji zbyt niebezpiecznych dla dużych jednostek załogowych, a także bardzo wyczerpujących, jak zwalczanie innych okrętów podwodnych, wojna minowa czy działalność wywiadowcza.
Wiadomo też, że Marynarka Wojenna USA opracowuje rodzinę bezzałogowych okrętów nawodnych, które miałyby zwiększyć zdolności ofensywne przy niższych nakładach własnych. Jednocześnie, chodzi o zwiększenie liczby celów, które Chińczycy musieliby zlokalizować, żeby z nimi walczyć. Koncepcję tę popiera m.in. Szef Operacji Morskich, admirał Michael Gilday. Jego zdaniem, flota przyszłości musi w jakimś stopniu składać się z bezzałogowców.
Niedawno informowaliśmy, że Rosjanie planują rozpocząć tej jesieni próby podwodnego bezzałogowca „Posejdon” przenoszącego głowice nuklearne i nazywanego „dronem sądu ostatecznego”.
defensenews.com / Kresy.pl
Rosja już ma drony podwodne uzbrojone w rakiety z głowicami jądrowymi.