Jeszcze nigdy wcześniej żadna amerykańska administracja nie była tak zdezorganizowana pod względem bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej, jak administracja Donalda J. Trumpa. Istotnie, można by argumentować, że nie ma żadnej nadrzędnej polityki rozumianej jako racjonalna doktryna wypracowana na podstawie analizy ryzyka wynikającego z  rozwijającej się sytuacji międzynarodowej. Zamiast tego, pojawiły się wzmożone, emocjonalne reakcje, wywołane medialną dezinformacją, uzupełniane przez “intuicje” dotyczące całej serii relacji dwustronnych, które często mają niewiele wspólnego z amerykańskimi interesami narodowymi – ocenia były oficer CIA, Philip Giraldi, na łamach portalu Unz Review.

Nie oznacza to, że “intuicje” zawsze są błędne. Panujący w Waszyngtonie konsensus od dawna głosi, że Stany Zjednoczone muszą sprawować przywództwo w dziele ustanawiania i podtrzymywania neoliberalnego ładu, który powstał w wyniku dewastacji drugiej wojny światowej. Demokratyczne wybory, wolny handel i wolne media miały stać się punktem odniesienia dla nowego porządku światowego, który obejmował jednak również hegemonię USA, mającą stawiać czoła tym, którzy stawiali opór.

Okazało się, że owe “korzyści” były często trudne do osiągnięcia, ponieważ wybory czasami przynosiły złe wyniki, podczas gdy umowy handlowe i niekontrolowane media często działały przeciwko szerszym celom Stanów Zjednoczonych. Zbyt często Ameryka inicjowała wojny przeciwko państwom, które dezaprobowała z powodów niezwiązanych z żadnymi rzeczywistymi interesami, rutynowo obwieszczając (w sposób błędny zresztą), że dysydenckie reżimy były zarówno “groźne”, jak i destrukcyjne dla uniwersalnych wartości, rzekomo promowanych przez Waszyngton.

Aby zrozumieć, jak funkcjonuje porządek neoliberalny w praktyce, wystarczy przypomnieć Clintonów, którzy usprawiedliwiali brutalne interwencje wojskowe na Bałkanach i w Libii w oparciu o to, co uważali za zasady humanitarne. Albo Obamę, który domagał się zmiany reżimu w Damaszku i był przygotowany na rozpoczęcie ataku na wielką skalę przeciwko Syrii, zanim zdał sobie sprawę, że nie ma publicznego poparcia dla takiego ruchu i ostatecznie się z niego wycofał.

W ostatnich latach, w szczególności po 9/11, neokonserwatyści zdominowali amerykańską politykę zagraniczną poprzez swoje ośrodki analityczne, dostęp do mediów i zdolność do infiltracji obu głównych partii politycznych, powołując się na błędne oceny zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego. Odnieśli tak wielki sukces, że kłamstwo, iż Iran jest zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych, jest ogólnie akceptowane bez sprzeciwu zarówno przez Demokratów, jak i Republikanów, nie wspominając już o Białym Domu. Tymczasem Rosja pozostaje na celowniku obu partii, dla lewicy z powodu wyników wyborów w 2016 r., dla prawicy z powodu obawy przed rzekomym zagrożeniem dla Europy Wschodniej.

Ale pojawiły się widoki na zmianę, być może nawet już w 2019 roku. Ostatnio byliśmy świadkami obiecujących sygnałów sugerujących, że zmiany są bliskie. Donald Trump oświadczył, że wycofa wszystkich amerykańskich żołnierzy z Syrii i połowę oddziałów z Afganistanu, choć wydaje się, że harmonogram nieco się wydłużył i może spowolnić jeszcze bardziej, jeśli establishment będzie stawiał opór. To, że Trump zdecydował się zerwać z modelem interwencjonistycznym w Syrii, jeśli mu się to uda, jest z pewnością godne pochwały, ale jeden z obserwatorów zauważył, że wyjście z Syrii będzie podobne do fragmentu z piosenki Hotel California: “możesz wymeldować się, kiedy chcesz, ale nigdy nie możesz wyjść!”.

Są inne oznaki, że coś się dzieje. 3 stycznia Trump bezceremonialnie stwierdził, że Iran może robić, co chce w Syrii. Wywołało to falę wstrząsów na łamach neokonserwatyzującego Washington Post. Oczywiście, inni urzędnicy administracji nadal wysyłali różne sygnały, a Sekretarz Stanu Mike Pompeo nalegał, aby USA pozostały w Syrii tak długo, jak długo pozostanie tam Iran.

Pompeo ostrzegł także Iran przed produkcją rakiet balistycznych w związku z programem kosmicznym tego kraju. Teheran odrzucił ostrzeżenie. W międzyczasie, Izrael, prawdopodobnie działając z amerykańską aprobatą, wprowadził nowy element destabilizujący do kotła na Bliskim Wschodzie, używając cywilnych samolotów do zamaskowania lotu odrzutowców, które zaatakowały cele w Syrii. Wzrosło tym samym zagrożenie zestrzelenia samolotu pasażerskiego “przez pomyłkę”.

Oczywiście, niektórzy uważają, że antyinterwencjonistyczny zwrot Trumpa jest zasadniczo oszustwem. Przywołują oni niesłabnącą wrogość Białego Domu wobec Iranu, który jest niemal codziennie krytykowany za rzekome zagrożenie nie tylko dla Bliskiego Wschodu, ale także dla Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. To, że tyrady administracji Trumpa mają niewiele wspólnego z rzeczywistością, nie ma znaczenia, gdyż wydaje się, że Trump, Pompeo, John Bolton i ustępująca właśnie Nikki Haley wierzą, że sprawa rozbrojenia Iranu i dokonania zmiany reżimu zostały skutecznie uzasadnione. Wojna wydana irańskiej gospodarce rozpoczęła się wraz z ponownym uruchomieniem sankcji, a to dopiero początek, gdyż w maju zacznie obowiązywać całkowite embargo na irańską ropę.

Iran zareagował na te pogróżki, przypominając na początku grudnia, że ​​ma zamiar nadzorować ruch statków opuszczających Zatokę Perską przez Cieśninę Hormuz, jeśli ich własny eksport ropy zostanie zablokowany przez Stany Zjednoczone. USA natychmiast zareagowały, wysyłając lotniskowiec USS. John C. Stennis do Zatoki Perskiej. W takiej sytuacji, możliwość jakiegoś wypadku w regionie, prawdopodobnie z udziałem irańskiej Gwardii Rewolucyjnej i amerykańskich jednostek marynarki wojennej, ulegnie zwiększeniu. Przypomina to incydent w Zatoce Tonkińskiej, który w znacznym stopniu przyczynił się do przyspieszenia amerykańskiego zaangażowania w wojnę w Wietnamie.

Wiele z tego, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, będzie ostatecznie zależało od tego, czy bezużytecznym sojusznikom Ameryki, tj. Arabii Saudyjskiej i Izraelowi, uda się przekonać do swojej wersji wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Trump, w nietypowy dla siebie sposób, nie ustępuje, mówiąc dziennikarzowi, że obawy związane z wycofaniem się z Syrii są nie na miejscu, ponieważ “Dajemy Izraelowi 4,5 miliarda dolarów rocznie. Dajemy im, szczerze mówiąc, o wiele więcej pieniędzy. Powodzi im się bardzo dobrze”. Ponadto, o wiele ważniejsze relacje z Rosją będą zależeć od zdolności ignorowania wrogości Kongresu wobec Kremla, jak również uprzedzeń mediów, które nadal powielają narrację o Russiagate, jako zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego.

Jest również Korea Północna, która wyraźnie zaznaczyła, że ​​chce rozmawiać ze Stanami Zjednoczonymi, ale powróci do swojego programu atomowego, chyba, że zostaną zniesione sankcje. A Ameryka Łacińska? Bolton określił Kubę, Nikaraguę i Wenezuelę jako “tyrańską trójkę”, chociaż na szczęście pomysły, aby Stany Zjednoczone zaatakowały Wenezuelę, by przywrócić porządek, spełzły na niczym.

Jeśli ktoś czyta neokonserwatywną prasę, nie można nie zauważyć, że Chiny jawią się jako kolejny adwersarz na horyzoncie, ale jest to również główny partner handlowy, a dążenie do renegocjacji warunków, wiążących oba państwa ekonomicznie, będzie skomplikowanym przedsięwzięciem. Trzeba uważać, aby to, co wydaje się być przejawem konkurencji wielkich mocarstw, nie przekształciło się w coś bardziej niebezpiecznego. Zatrzymanie Meng Wanzhou w Kanadzie miesiąc temu, będące sugestią, że Stany Zjednoczone mogą i będą egzekwować nałożone przez siebie sankcje na całym świecie, może łatwo przekształcić się w poważny problem zarówno dla Chin, jak i dla innych, w tym niektórych sojuszników z NATO. Sprawa jej aresztowania już zniknęła z pierwszy stron gazet, ale kilku Kanadyjczyków zostało zatrzymanych przez Pekin, a amerykański rząd ostrzegł amerykańskich biznesmenów przed podróżowaniem do Chin.

Wszystko to brzmi trochę znajomo i przygnębiająco jednocześnie, ale prawdziwe pytanie brzmi, czy w 2019 Donald J. Trump wykaże się wizją i niezbędnym zdrowym rozsądkiem do wypełnienia swoich obietnic wyborczych, aby zmienić oblicze amerykańskiej polityki zagranicznej poprzez wycofanie się z bezużytecznych wojen za granicą i poprawę relacji z krajami, które są naprawdę ważne, jak chociażby z Rosją. Jest jeszcze wiele do zrobienia i jest to w dużej mierze dzieło w toku, lecz Trump posiada zdolność do spacyfikowania jastrzębi w swojej administracji i do zmiany całej narracji o miejscu Ameryki w świecie.

Philip Giraldi

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply