Analitycy szacują, że w rękach zagranicznych funduszy jest w Polsce ok. 6,3 tys. nowych mieszkań, które już są lub zaraz będą przeznaczone na wynajem. Jak pokazuje przykład Berlina, działalność funduszy może w przyszłości mocno wywindować ceny najmu. Wiceminister rozwoju Piotr Uściński zapytany w Sejmie o tę kwestię stwierdził: “zastanawiamy się jak to rozwiązać”.

Zagraniczne fundusze wybrały się na zakupy do Polski. Kupują całe bloki, a nierzadko nawet całe osiedla. Zakupione mieszkania przeznaczają na wynajem. Polska jest dla nich łakomym kąskiem. W porównaniu do innych krajów europejskich ceny mieszkań są u nas dość atrakcyjne, nawet jeśli z naszego punktu widzenia przekraczają akceptowalne granice. Przy tym najem daje zadowalające stopy zwrotu, oscylujące wokół 4 proc. rocznie netto – pisze “Business Insider”.

Jak informowaliśmy, w maju szwedzki fundusz Heimstaden Bostad dokonał zakupu 2,5 tys. mieszkań z przeznaczeniem na wynajem. Zapłacił za nie 1,4 mld zł. Ten sam fundusz wcześniej kupił od Marvipolu 707 mieszkań w Warszawie. Pod koniec czerwca fundusz Nordic Real Estate Partners za jednym razem kupił za 100 mln euro ponad tysiąc mieszkań na warszawskich Bemowie i Służewcu. Budowy większości z nich nawet nie rozpoczęto. NERP do wydania w Polsce tylko do końca tego roku ma łącznie 500 mln euro. Do 2025 roku fundusz planuje posiadać w Polsce aż 10 tysięcy mieszkań na wynajem.

W kolejnych miesiącach pod wynajem szykowanych jest ponad 24 tys. nowych mieszkań. Duża część to projekty mieszkaniowe, które są realizowane specjalnie dla zagranicznych funduszy.

Analitycy szacują, że na chwilę obecną w rękach zagranicznych funduszy jest ok. 6,3 tys. nowych mieszkań. “Business Insider” podkreśla, że przykład Berlina pokazuje, że fundusze mogą mieć duży wpływ na ceny na rynku nieruchomości. W Niemczech mocno wywindowały stawki najmu. Tylko w ciągu roku urosły o około 13 proc.

Dlatego też pod koniec września w Berlinie odbyło się referendum pod hasłem „Wywłaszczyć Deutsche Wohnen i spółkę”. Referendum było efektem obywatelskiej inicjatywy, która powstała na fali protestów wiosną 2019 roku przeciwko szybko rosnącym czynszom. Berlińczycy odpowiadali na pytanie, czy są za uspołecznieniem mieszkań należących do wielkich koncernów na rynku nieruchomości, które posiadają więcej niż 3000 lokali mieszkalnych i są obwiniane za drastyczny wzrost czynszów w ostatnich latach. 56,4 proc. głosujących zaznaczyło odpowiedź „tak”. Przeciwko opowiedziało się 39 procent. Wyniki głosowania nie są prawnie wiążące. Jeśli dojdzie do wywłaszczenia, miasto może nabyć około 240 tys. mieszkań.

Największym koncernem posiadającym mieszkania w Berlinie jest spółka Deutsche Wohnen. Posiada ona około 113 tys. mieszkań. Ostatnia analiza portalu Immowelt wskazuje, że wynajem rodzinnego mieszkania w Berlinie kosztuje dziś około 1360 euro miesięcznie. Powoduje to, że niektóre rodziny muszą przeznaczać połowę dochodów na wynajem. Wcześniej Berlin zgodził się kupić 14 750 mieszkań od dwóch największych niemieckich właścicieli za 2,46 miliarda euro.

Zobacz także: Holandia: Protesty przeciwko polityce mieszkaniowej państwa

“W tym roku dwa zagraniczne fundusze nabyły w sumie 4,3 tys. lokali pod wynajem, w roku ubiegłym było to około 2 tys. Z kolei deweloperzy w tym roku ruszą z budową co najmniej 160 tys. mieszkań, z czego gros wprowadzą do sprzedaży. Trudno oczekiwać, aby tego typu proporcje już na chwilę obecną przesądzały o istotnym statystycznie wpływie funduszy na wysokość cen mieszkań i czynszów najmu w Polsce” – zauważa Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl. Jeśli przyjąć, jak mówi, że liczba mieszkań w polskich zasobach funduszy będzie się zwiększać średniorocznie o ok. 12 tys. jednostek, to w roku 2028 osiągnie poziom 93 tys. lokali. Dopiero wtedy staną się one znaczącym graczem na rynku najmu. Ciągle jednak będzie to ułamek produkcji deweloperów. Działalność funduszy skupia się jednak w dużych miastach, dlatego ich wpływ może stać się odczuwalny.

O sytuację w Berlinie zapytany został w Sejmie Piotr Uściński, wiceminister rozwoju i technologii. “Faktycznie takie transakcje na rynku się zdarzają. My to obserwujemy. Widzimy i obserwujemy to, co dzieje się w Berlinie. Zastanawiamy się, jak to rozwiązać. Intensywnie pracujemy nad tym, żeby zapobiec tego typu problemom, jakie teraz są w Berlinie” – mówił. Dotychczas rząd nie zaproponował jednak żadnych konkretnych rozwiązań.

Przypomnijmy, że w drugim kwartale 2020 roku, w większości państw członkowskich Unii Europejskiej, ceny mieszkań, mierzone za pomocą Wskaźnika Cen Mieszkań (HPI), wzrosły o 5,0% w strefie euro i o 5,2% w UE w porównaniu z tym samym kwartałem poprzedniego roku. Polska odnotowała jeden z najwyższych wzrostów w Unii.

Wśród państw członkowskich, dla których dostępne są dane, największe roczne wzrosty cen nieruchomości mieszkaniowych w drugim kwartale 2020 roku odnotowano w Luksemburgu (+ 13,3%), Polsce (+ 10,9%) i Słowacji (+ 9,7%), podczas gdy ceny spadły na Węgrzech (-5,6%) i na Cyprze (-2,9%).

Wpływ na ceny mieszkań i wynajmu ma także masowa imigracja do naszego kraju. Jak informowaliśmy, według danych MSWiA, w 2020 roku cudzoziemcy kupili w Polsce ponad 7,4 tys. mieszkań, z czego prawie połowę nabyli imigranci ze Wschodu. Najczęściej byli to Ukraińcy (2,9 tys.). Obcokrajowcy coraz częściej kupują mieszkania w Łodzi, a także we Wrocławiu.

Według danych MSWiA, w latach 2015-2020 Ukraińcy kupili w Polsce 11,4 tys. mieszkań, Białorusini ponad 2 tysiące, a Rosjanie 1,3 tys.

Czytaj także: Raport: 41% imigrantów z Ukrainy planuje osiąść w Polsce na stałe, 29% już ściągnęło rodziny

Zobacz: Nieruchomość w Polsce chce kupić 55 proc. imigrantów z Ukrainy

Kresy.pl / businessinsider.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply